Krynica pełna gitar [XX Międzynarodowy Festiwal i Konkurs Gitarowy w Krynicy-Zdroju]
Po raz dwudziesty po deptaku krynickim we wszystkie strony spieszą młodzi ludzie z gitarami w kolorowych futerałach. Są żółte, niebieskie, różowe, ale najwięcej jest czarnych. Jak kolorowe ptaki na tle białego śniegu. Nie zabrakło go także w tym roku. Spadł w wigilię festiwalu. Smutna jest bowiem festiwalowa Krynica, gdy nie ma śniegu i światełek, które władze miejskie zostawiają na drzewach i latarniach, by piękne było to krynickie święto gitary.
Festiwalowi towarzyszy konkurs – drabinka, po której wspinają się po laury kolejne pokolenia muzyków. Dopiero startowali profesorowie, a już mierzą się z trudnym programem konkursu ich uczniowie. Dwadzieścia sześć lat (początkowo festiwal odbywał się co roku, obecnie co dwa lata) to jednak kawał czasu…
Możliwe, że to kogoś zdziwi, ale w środku zimy, w termalnym kurorcie w sezonie narciarskim wydarzenie promuje muzykę południowoamerykańską i hiszpańską! I to nie tylko po to, by jak grzane wino i gorące oscypki ocieplać atmosferę, lecz by spełnić wielkie marzenie Czesława Droździewicza – nieżyjącego od lat pierwszego dyrektora artystycznego tego festiwalu.
W programach obowiązkowych młodszej i starszej grupy utwory kompozytorów z Nowego Świata: Heitora Villi-Lobosa, Manuela Poncego czy Lea Brouwera. Także wieczorne koncerty zaproszonych artystów są pełne po brzegi muzyki latynoskiej, jak chociażby napisany specjalnie dla polskiego duetu Woch & Guzik przez znanego brazylijskiego gitarzystę Sergia Assada „One week in Rio”. Mieliśmy też odrobinę latiny „à la carte” włożoną pomiędzy dania muzycznej kuchni francuskiej klarnetowo-gitarowego duetu Bokun-Kościuszko. Piękne były nastrojowo-ilustracyjne interpretacje utworów Piazzolli, Barriosa i Poncego w wykonaniu Mateusza Kowalskiego albo błyskotliwy recital tajwańskiego gitarzysty Chiaweia Lina. No i wisienka na torcie – morze bossa novy granej przez rosyjskiego gitarzystę Alexandra Vinitskiego, solo oraz z orkiestrą Szkoły Muzycznej im. F. Chopina w Nowym Sączu. Piękne zakończenie karnawału.
Najważniejszy był jednak konkurs. W młodszej grupie wygrali Aniołowie! Takie nazwisko noszą dwaj bracia Kamil i Aleksander, od wielu już lat wspinający się po konkursowych drabinkach, a tu stanęli obok siebie, zdobywając ex aequo pierwsze miejsce. W grupie starszej anielsko piękna, czarnooka Bianka Szalaty. I jeszcze jeden akcent południowoamerykański. W tegorocznej edycji konkursu do męskiego grona jurorów dołączyła argentyńska gitarzystka Delia Estrada.
Krynica pożegnała gości festiwalowych bielą zamieci śnieżnej – ci, którzy nie zmienili opon na zimowe, mieli trudności z wyjazdem z miasteczka.
Dorota Pietrzyk