Konkurs Fitelberga nabiera rumieńców
Uczestników jest jednak mniej, niż przewidywali organizatorzy. Do Katowic przyjechało ich 40 zamiast 50. Dzisiejszy dzień obfitował w duże emocje, co świetnie zatrzymał w kadrach Krzysztof Lisiak. Moimi bohaterami byli: Acosta Agulo, Smith, Strausser, Zurl, a przede wszystkim – Thorau i na pierwszym miejscu – Tsokanou.
Ale przyjrzyjmy się kolejno uczestnikom tego etapu:
Daniel Smith - Entuzjasta. [gallery]378[/gallery]
Dobrze współpracował z orkiestrą, choć początek uwertury do "Zemsty nietoperza" nie wróżył niczego dobrego. Amerykanin był wyraźnie zdenerwowany, ruchy miał sztywne i nerwowe. Orkiestra wyraźnie mu pomogła i po paru minutach zaczął zachowywać się bardziej swobodnie. "Symfonia Jowiszowa" zabrzmiała bardzo przejrzyście, lekko i delikatnie. Dyrygent wydobył wiele detali z partii drewna. Zwracał również dużą uwagę na dynamikę różnych sekcji orkiestry i nawet drobne nierówności w grze. Natychmiast je wyłapywał i poprawiał.
Eduardo Strausser - Pospieszny z Brazylii.[gallery]379[/gallery]
"Zemsta nietoperza" zabrzmiała pod jego batutą pospiesznie, a dyrygent nie poprawiał wpadek zespołu. W ogóle uwag do muzyków miał bardzo mało, czasem zdarzało mu się mówić w trakcie dyrygowania. Szybko się rozkręcił i zaczął dyrygować bardziej ekspresyjnie. Dużo lepiej poszła Brazylijczykowi Symfonia Es-dur KV 543 Mozarta. Poprosił o zmniejszenie składu, dzięki czemu brzmienie zyskało na przejrzystości. Jako pierwszy dyrygent w trakcie konkursu zwrócił uwagę na perkusję – poprosił kotlistę o wybranie twardszej pałeczki. Czasem prosił poszczególne sekcje o powtórzenie jakiegoś fragmentu. Bardzo dopracowywał barwę brzmienia, zwracał też uwagę na smyczkowanie, za co należy mu się duży plus.
Maciej Sztor - Flegmatyk. [gallery]380[/gallery]
Zaczął występ od "Uwertury akademickiej" Brahmsa. Ruchy miał oszczędne, czytelne, ale jego wykonaniu brakowało emocji. Tempo było mało elastyczne, a brzmienie zespołu ciężkie – u Brahmsa nie jest to duża wada, pod warunkiem, że się nie przesadzi i znajdzie złoty środek. Sztor go nie znalazł, a jego wykonanie nie porwało. W "Symfonii Londyńskiej" Haydna zmniejszył skład, ale niewiele to dało – również tutaj orkiestra brzmiała bardzo monotonnie. Nie zwracał uwagi na irytujące i przesadzone vibrato smyczków – taki rozedrgany dźwięk niezbyt pasuje do tego kompozytora. Pomimo zachęty Antoniego Wita do pracy z orkiestrą, miał do muzyków mało uwag.
Ondrej Tajovsky - Bez charyzmy. [gallery]381[/gallery]
Na pierwszy ogień poszła koncertowa wersja “Bajki” Moniuszki. Orkiestra brzmiała blado, choć Ondrej machał jej wyraziście. Dźwięk był nijaki i niemrawy, a wykonaniu brakowało zaangażowania. Muzycy rozegrali się dopiero pod koniec, widać było, że Tajovsky też poczuł się bardziej pewnie. "Eroicę" wykonał sprawnie – dobrze różnicuje dynamikę i planuje kulminacje. Nie mogłem jednak oprzeć się wrażeniu, że brak mu charyzmy, a muzycy, pomimo starań, grają dość obojętnie.
Justus Thorau - Muzykalny romantyk. [gallery]382[/gallery]
Uczestnik z Niemiec wykonał Uwerturę Brahmsa i Symfonię G-dur op. 94 Haydna. Wysoki i chudy, ruchy miał bardzo oszczędne. Tempo w Brahmsie wziął zawrotne, ale dobrze je wyczuł – gdzie muzyka tego wymagała, tam zwalniał. Ma bardzo dobre wyczucie rytmu. Dopiero po dłuższej chwili przerwał orkiestrze i zaczął ją poprawiać. W uwagach często odwoływał się do nastroju, jaki ma budzić muzyka. Za drugim razem zadyrygował uwerturą tak samo szybko, ale orkiestra brzmiała lekko i spontanicznie. Wyłapuje wpadki pojedynczych muzyków – zwracał uwagę tubiście i trzeciemu puzonowi. Świetnie planuje napięcie, muzyka pod jego batutą brzmi bardzo świeżo. W symfonii Haydna zmniejszył skład, a pracując nad wykonaniem zwracał uwagę na brzmienie poszczególnych sekcji. Wyciągał je i poprawiał barwę. Bardzo muzykalny i wrażliwy, ma duże wyczucie, a od muzyków żąda przejrzystości i spontaniczności.
Zoi Tsokanou - Muzyczna Córa Zeusa. [gallery]384[/gallery]
Przyjechała do Katowic z Grecji. Zaczęła od "Symfonii Jowiszowej" Mozarta. Dyrygowała w elegancki i dystyngowany sposób, jej ruchy był miękkie i płynne. Tempo było umiarkowane, dźwięk orkiestry – mocny i pewny. Nie zmniejszyła składu, ale pomimo tego wszystko było świetnie słyszalne. Zganiła muzyków za zbyt duże vibrato. Jej wskazówki były zawsze bardzo jasne, widać było, że jest spokojna i wie, czego chce. Orkiestra bardzo jej słuchała i błyskawicznie stosowała się do wskazówek. Od razu wyłapuje i poprawia nieścisłości – nie popuszcza. Bardzo charyzmatyczna i muzykalna. Uwerturę Brahmsa wykonała „koncertowo” - tu również wykazała się dużym opanowaniem i świetną kontrolą detali. Może pod koniec trochę ją poniosło, ale kulminacja była naprawdę efektowna i potężna, najlepsza, jaką słyszałem do tej pory.
Jiang Xie - Niemuzykalny. [gallery]383[/gallery]
Chiński dyrygent również był bardzo opanowany. Co z tego, skoro dźwięk był nijaki i bezbarwny. "Symfonia Londyńska" zabrzmiała w pełnym składzie, ale brzmienie było mało zróżnicowane. Xie nie miał do orkiestry praktycznie żadnych uwag, nie wyłapywał wpadek, nie zwracał uwagi na balans poszczególnych sekcji i brak precyzji. W uwerturze do “Cyrulika sewilskiego” zabrakło poczucia humoru – tutaj również orkiestra brzmiała byle jak. Pomimo powtórki nie zwrócił uwagi na duże błędy orkiestry. Sugestie Antoniego Wita zbył milczeniem. Niemuzykalny i bez charyzmy.
Hyun Jin Yun - Dyrygent pod linijkę. [gallery]385[/gallery]
Uczestnik z Korei Południowej dyrygował Symfonią G-dur Haydna „pod linijkę”. Ruchy miał sztywne i mało ekspresyjne. Orkiestra grała nierówno, bez entuzjazmu, a balans pomiędzy sekcjami był kiepski. Yun próbował korygować grę, ale bez rezultatu. Uwertura do “Wolnego strzelca” Webera zabrzmiała niemrawo, dźwięk był nijaki, waltornie grały zbyt głośno i nieczysto, na co w ogóle nie zwrócił uwagi. Przez cały czas miał bardzo sztywne ruchy, muzycy wydawali się zniecierpliwieni i rozdrażnieni. Wydaje mi się, że w następnym etapie go nie zobaczymy. Podobnie jak Chińczyka.
Johannes Zurl - Zaangażowany. [gallery]386[/gallery]
Niemiec zaczął od “Symfonii Londyńskiej”. Zwracała uwagę bogata mimika i duży ładunek emocji, jaki wkładał w wykonanie. Bardzo uważny, zwracał uwagę na wiele detali, m.in. na zbyt mało ostry atak orkiestry. Zespół brzmiał pewnie i zdecydowanie, tutti były bardzo przejrzyste, z wyraźnie słyszalną, ale nie nazbyt nachalną blachą. Bardzo czytelnie pokazuje różnice dynamiczne i wejścia poszczególnych instrumentów. “Zemsta nietoperza” zabrzmiała elegancko, tempo rubato było bardzo dorze wyważone. Dobry, wnikliwy i uważny dyrygent.
Juan Sebastian Acosta Angulo - Wulkan energii. [gallery]387[/gallery]
Po całym dniu grania tych samych utworów Kolumbijczyk potrafił sprawić, że “Eroica” zabrzmiała spontanicznie i świeżo. Szalenie ekspresyjny, cały czas podskakuje i nuci pod nosem. Wskazówki – bardzo konkretne, ruchy wyraziste. Charyzmatyczny i bardzo sugestywny. Jego dynamika nie zna pojęcia mezzoforte – jest albo bardzo cicho, albo bardzo głośno. W “Zemście nietoperza” tempo bardzo szybkie, dyrygenta wyraźnie ponosiło. Szybko się jednak opanował i zaczął zwracać uwagę na frazowanie. Dyrygował z ogromną energią, emocjonalnie. Zakończenie zabrzmiało świetnie – bardzo głośno i szybko. Zebrał ogromne, jak na takie warunki, brawa. Grzegorz Fitelberg powiedział kiedyś: „nie znoszę atmosfery braku entuzjazmu”, a ja cały czas miałem wrażenie, że Acosta Agulo dobrze o tym pamięta.
Dyrygentom przyglądał się Oskar Łapeta
Opracowanie relacji kaw