Joanna Sarnecka: najpiękniejsza ucieczka
Jedno uczucie może otworzyć w nas nieskończenie wiele wymiarów. A indywidualna wrażliwość pozwala zinterpretować rzeczywistość wokół nas, przemieniając ją w galerię obrazów – podziwianych, niepokojących, magnetycznych, odczuwanych, doświadczanych wszystkimi zmysłami.
Joanna Sarnecka to antropolog kultury, aktorka, bajarka i… tancerka, szczególnie zafascynowana japońskim tańcem butoh. Na co dzień prowadzi warsztaty tańców tradycyjnych dla różnych grup wiekowych, a jako animator także zajęcia artystyczne w Beskidzie Niskim, w którym mieszka. Jako autorka opowiadań i bajek ma na swoim koncie nagrody literackie, jak np. za prozę kryminalną w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu. Nas jednak urzekła plastyczność jej języka w napisanej prozą poetycką książce „Dziennik uciekiniera”, będącej zapisem świadomości kobiety na rozstajach, która zamyka za sobą jedną przestrzeń, aby otworzyć się na nową i która zamienia świat wielkich namiętności na niuanse ukryte w pięknie dnia codziennego:
Chciałabym kiedyś zaprowadzić cię tutaj. Pokazać, jak tańczą słoneczne bliki na przejrzystej wodzie. To moja tajemnica. To miejsce, ta woda, światło i kawałek mojej historii. Jestem w raju – myślę i chcę tu zostać. Ale czas nagli, trzeba jechać dalej. Zdejmuję ubranie i czując, jak słońce delikatnie liże mnie po brzuchu, zanurzam się w strumieniu. Woda jest zimna. Przenika do kości, wbija się w ciało jak ostrze. Po niej jest się innym, świat wokół widać wyraźniej. Święta woda. Trzeba jechać. Ale wrócę tu, jeszcze nieraz. Będę się zmieniać, z roku na rok, a potok, kamienie i światło będą wciąż te same. Wierzę, że kiedyś powrócę tu na zawsze. Tak musi przecież wyglądać raj.
(Joanna Sarnecka, „Dziennik uciekiniera”, wyd. Oficynka, Gdańsk 2017)
Czy w powyższym opisie Sarnecka zabiera nas do swojego domu w Beskidzie Niskim? Czy tak naprawdę czytamy o realnym świecie, który w niezwykły sposób ożywa na nowo w jej wyobraźni? Kusi, aby się upewnić, choć intuicja podszeptuje, że pewne sprawy powinny pozostać tajemnicą artystki. Chyba że opowie nam o nich sama... „»Dziennik uciekiniera« napisałam na styku moich dwóch żyć. Zdecydowałam się na wyjazd w Beskid Niski. To była pozornie prosta decyzja, niemal realizacja marzeń. Zostawiając za sobą dawny świat, miejsce, z którym byłam związana, moje środowiska, doświadczyłam jednak straty – wyjawia autorka. – I tym się chyba dzielę, to jest taki mój głos z tego prywatnego rytuału przejścia, z międzyczasu. Dlatego też forma jest dość nieoczywista, to jakiś rodzaj mojej medytacji zmiany”. Rzeczywiście tekst sprawia wrażenie jakby został napisany w transie, w którym artystka celebruje poszczególne impresje. Dzięki uczestnictwu w poetyckiej medytacji autorki otwiera się w nas przestrzeń do kontemplacji. „Nic się nie dzieje, nie ma akcji, fabuły, a jednak proces trwa – wyjaśnia Sarnecka. – Tak to rozumiem, ale to moja interpretacja, każdy może odczytać to jak chce. Napisałam tę książkę z potrzeby serca. Pisałam ją, siadając o świcie sama ze sobą i przyglądając się temu, co się dzieje, szukając adekwatnego języka. Zawsze byłam osobą nadwrażliwą, zupełnie jakbym była pozbawiona skóry. Ten cały proces zamknięcia pewnych tematów, wyruszenia na pustynię, samotności, na którą się zdecydowałam, wzmocnił mnie. Te wszystkie przeżyciowe, prymarne czynności i konieczności wiążące się z mieszkaniem w lesie zbudowały mnie na nowo. Teraz czuję się osobą mocną, stabilną, gruboskórną w pewnym sensie, już takiej poezji nie doświadczam, ale też nie przeżywam tych niskich, trudnych, bolesnych rejestrów. Cieszę się tym, co jest, a przyroda jest częścią mojej codzienności, zastąpiła mi bliskich i jest mi z tym dobrze” – konkluduje.
Odpowiedź Joanny Sarneckiej jednakże nie wyczerpuje długiej listy nowych pytań, jakie mogą pojawić się po jej wysłuchaniu. Czy przyroda rzeczywiście może zastąpić bliskich? A może nam o nich po prostu z ciepłą nostalgią przypomina lub… pomaga zapomnieć o tym, czego odmienić już nie można? I czy rzeczywiście można się tak całkiem osobowościowo zmienić, czy też może obecny człowiek skrywa w sobie dawnego człowieka? I jak to jest z nami, czytelnikami?
Posłuchaj umuzycznionego fragmentu książki:
{MB}