Innowacyjny powrót do tradycji [Festiwal ORGANy PLUS+ w Gdańsku]

10.11.2020
fot. Małgorzata Jonczyk

Festiwal ORGANy PLUS+, mimo swojej kilkuletniej tradycji, wciąż jeszcze jest czymś nowym. Dotyczy to zarówno samej koncepcji wydarzenia, strony organizacyjnej, jak i artystycznej. Czy tę długoterminową „nowość” wyzwala dynamicznie rozwijająca się z roku na rok formuła wydarzenia?
Pewnie również…

W tym roku dodatkowo – na przekór rzeczywistości – impreza była „dzieckiem szczęścia”. Przede wszystkim dla nas – odbiorców.
Festiwal to duże przedsięwzięcie, którego kolejną edycję zaczyna się przygotowywać natychmiast po pożegnaniu publiczności na ostatnim koncercie edycji poprzedniej. ORGANy PLUS+ miały niewątpliwie w tym roku szczęście, bo gdy wziąć pod uwagę to, co się dzieje wokoło, odbyły się chyba rzutem na taśmę… Tyle że powiedzieć, że sukcesem festiwalu jest już samo to, że się mimo tych wszystkich przeciwności odbył, to rzecz jasna nic nie powiedzieć.

Powrót do gdańskiej tradycji muzycznej

Sześć lat temu, zapewne mało kto przypuszczał, że pomysł na cykl koncertów, intrygująco zatytułowanych ORGANy PLUS+, będzie zestawiany z letnimi koncertami w Oliwie, które w tym roku odbywały się w Gdańsku już po raz 63.
Co cieszy – oba festiwale nie konkurują między sobą i pewnie nie będą, bo po prostu nie muszą.
Festiwal ORGANy PLUS+ od początku był sformatowany tak, by niczego nie kopiować i nie naśladować, ale jedynie wzbogacać, dopełniać i poszerzać, zarówno postrzeganie muzyki organowej, jak i upowszechnianie wiedzy o niej.
Taka formuła wydarzenia przywraca właściwy ogląd rzeczywistości historycznej, bo przy okazji prezentacji różnorodnych dzieł muzycznych (z naciskiem na ich odmienność, różnorodność oraz szerokie spectrum) z roku na rok coraz dobitniej ukazuje, czym była muzyka organowa dla Gdańska i Pomorza, w okresie jej największej świetności i kulturalnej dominacji – na pewno w regionie, a zapewne i w całej Rzeczypospolitej, i chyba też zauważalnie w ówczesnej Europie.
Ten festiwal jest więc także swoistą lekcją historii, co dla piszącego te słowa, a pewnie i dla innych gdańszczan, jest czymś zawsze przyjemnie budującym poczucie lokalnej dumy.
Jak już wspomniałem, w powszechnym odbiorze jeszcze do niedawna muzyka organowa w Gdańsku z całym jej artystycznym i historycznym bagażem ograniczała się praktycznie do wydarzeń łączonych z Wielkimi Organami katedry w Oliwie.
Festiwal ORGANy PLUS+ systematycznie prostuje to wrażenie, bo przecież już od renesansu wszystkie wielkie gdańskie świątynie, a i te pomniejsze również, miały zwykle więcej niż jeden instrument organowy. Często miały ich trzy, w różnych rozmiarach, do tego parafie utrzymywały jeszcze różnej wielkości zespoły instrumentalne oraz chóry, które zapewniały oprawę muzyczną odpowiednią do wagi wydarzenia – zarówno religijnego, jak i świeckiego.
Grano więc tu w wielu miejscach muzykę na organach solo, ale i z towarzyszeniem innych solistów – instrumentalistów i wokalistów, czy większych zespołów instrumentalnych i nie tylko.
Grano w świątyniach dla szerokiej publiczności, zanim jeszcze powstały gmachy oper i filharmonii, lub sal koncertowych. Kościoły były więc także miejscami intensywnego życia kulturalnego, a stosowanie organów w różnych formatach i zestawieniach dawało wszystkim egalitarny dostęp do sztuki w świątyni - nie tylko tej wizualnej, lecz także tej definiowanej dźwiękiem i paletą różnorodnych brzmień.
Ten element poznawczy wiedzy o muzyce organowej pojawia się tu dyskretnie, ale bardzo zauważalnie, tkwi mocno w samej idei i formule festiwalu ORGANy PLUS+ – a w tym roku było to jeszcze bardziej rozpoznawalne i czytelne, obecne także dzięki bogatej słownej oprawie każdego z koncertów.
Obszerne wprowadzenia, poprzedzające każde wykonanie, prowadzący wszystkie koncerty Piotr Matwiejczuk wygłaszał w sposób niezwykle zrozumiały i przystępny nawet dla zupełnych laików, ale w żaden sposób nie było to nużące, wręcz przeciwnie – interesująca narracja osadzała program każdego koncertu w kontekście konkretnego czasu i stylu muzyki organowej, i muzyki ogólnie.


fot. Małgorzata Jonczyk

Ewaluacja idei rekonstrukcji

Jak dyrektor Andrzej Szadejko wielokrotnie akcentował - w zamysł festiwalu ORGANy PLUS+ wpisane są mocno myśl i dzieło rekonstrukcji; one chyba tak naprawdę zdefiniowały kształt oraz charakter tego wydarzenia. Oby już na stałe, co pozwala liczyć na ciągły rozwój, np. swobodne podróże po brzmieniach różnych epok na instrumentach typowych dla ich czasów. Może w jakiejś perspektywie usłyszymy i zrekonstruowane, późnobarokowe organy konstrukcji Fryderyka Rudolfa Dalitza, których obecnie tylko prospekt w polskokatolickim kościele pw. Bożego Ciała w Gdańsku przypomina o być może jednym z najwspanialszych instrumentów organowych w Europie Północnej… Wierzę, że i dla tych organów nadejdzie kiedyś lepszy czas. Festiwal ORGANy PLUS+ taką nadzieję budzi.
Tak czy inaczej, w wyniku finalizacji w ciągu ostatnich lat długiego i żmudnego procesu wiernie zrekonstruowano już trzech historycznych instrumentów organowych, w trzech różnych gdańskich kościołach, tj. w kościele Świętej Trójcy, w Centrum św. Jana (oba na Głównym Mieście), a także w kościele św. Jana Bosko w gdańskiej dzielnicy Orunia, co świat muzyki zawdzięcza przede wszystkim zaangażowaniu, konsekwencji i pasji Andrzeja Szadejki. Możliwe stało się więc, by każdy koncert przedstawiał muzykę najbliższą repertuarowo i wykonawczo czasom oddania poszczególnych instrumentów do użytku, oraz powstania premierowych kompozycji, dając tym właściwy obraz okresu, kiedy to utwory pisane na te instrumenty powstawały.
Użycie w trakcie kolejnych dni festiwalu trzech odmiennych instrumentów organowych, z różnych epok, różnych brzmieniowo i konstrukcyjnie, wiernie oddaje rzeczywistość życia kulturalnego w Gdańsku, w różnych okresach, właśnie z wykorzystaniem instrumentów najodpowiedniejszych dla takich stylowych prezentacji artystycznych.


fot. Małgorzata Jonczyk

Każdy kolejny koncert = kolejny plus

Przestałem już zliczać te plusy, bo przecież w nazwie wydarzenia jest tylko jeden. Jednak oczywiście ich sumy, a więc sukcesu by nie było, gdyby nie obsada artystyczna festiwalu. Udział nie tylko wybitnych organistów, lecz także instrumentalistów, wokalistów oraz zespołów wokalnych i instrumentalnych jeszcze bardziej spotęgował tej jesieni odczucie, że muzyka organowa rozbrzmiewała tym razem w szerszym wymiarze niż dotychczas, w poprzednich edycjach…
To też ważny, a może i najważniejszy element wyjątkowości tej imprezy.
Cóż powiedzieć o tegorocznej obsadzie festiwalu, o goszczących tu artystach?
Bardzo starannie i atrakcyjnie wydany program szeroko przybliżył to międzynarodowe grono doświadczonych artystycznie i utytułowanych postaci – organistów, solistów i zespołów.
Każdy z uczestników to znacząca postać – jako artysta, a nierzadko również pedagog, zwykle też wielokrotny laureat renomowanych konkursów, mający na swoim koncie wiele wydawnictw fonograficznych – wszystko to złożyło się na gwarancję swoistego „artystycznego bezpieczeństwa” wszystkich wykonań i festiwalowych wieczorów bez wyjątku.

Najbardziej urzekły mnie jednak dwa koncerty Festiwalu. Pierwszy to koncert otwarcia w monumentalnym franciszkańskim wnętrzu kościoła Świętej Trójcy w piątek 2 października. Drugi niezwykły dla mnie koncert odbył się tydzień później, 9 października, i zapoczątkował kolejny tydzień festiwalu – tym razem był to koncert w kościele św. Jana.
W pierwszym przypadku mój zachwyt był wynikiem wyjątkowego doboru programu – było to połączenie muzycznych smaków końca renesansu. Wystąpił organista wrocławski Marek Pilch z męskim zespołem wokalnym – Stolzer Ensemble. Wspólnie zaprezentowali program złożony z dzieł organowych gdańskiego organisty i kompozytora Daniela Magnusa Gronaua, który na początku swojej artystycznej kariery był organistą w kościele św. Anny, właściwie kaplicy będącej częścią gdańskiego klasztoru franciszkanów. Usłyszeliśmy też wybór XVI- i XVII-wiecznych śląskich dzieł wokalnych. Cały ten repertuar stanowiły utwory o charakterze chorału protestanckiego.
Urzekła mnie tu przede wszystkim niezwykła spójność programowa, tożsamość stylistyczna oraz perfekcyjność wykonania.
Repertuar koncertu, który odbył się tydzień w kościele św. Jana, tym razem był typowy dla muzyki romantycznej i niezwykle ujmująco odsłonił możliwości brzmieniowe najnowszego zrekonstruowanego gdańskiego zabytkowego instrumentu organowego. Tak pełnego brzmienia tych organów jeszcze nie słyszałem, mimo że na koncertach w Centrum św. Jana już byłem.
Program koncertu ukazał twórczość i postać duńskiego kompozytora z początku XIX w. – Nielsa Gadego. Artystycznie, dla mnie, było to bardzo skandynawskie oblicze muzyki organowej. Po prostu je lubię. Muzykę kompozytora, ale także utwory jemu dedykowane oraz transkrypcje kompozycji Jana Sebastiana Bacha prezentowała w organowym duecie para krakowskich artystów – profesor tamtejszej Akademii Muzycznej Andrzej Białko oraz również pedagog dr Jadwiga Kowalska.
Najmocniej wybrzmiał finał tego koncertu – zagrany na cztery ręce.
Było to zapewne efektem i sporą zasługą subtelności stylistyki wczesnoromantycznej, ale i w takim samym stopniu przynajmniej wykorzystania walorów brzmieniowych oryginalnie skonstruowanych w drugiej połowie XVIII w., wiernie zrekonstruowanych organów w kościele św. Jana.

Jan Rezner

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.