... i wtedy odnaleźli spokój
... and then they had peace of mind - napisał jeden z komentatorów na YouTube pod utworami z najnowszej płyty Sebastiana Zawadzkiego. Musimy przyznać, że trafił w sedno.
Sam kompozytor w wywiadzie dla Presto mówił o płycie "Norn":
Słowo „norn” wywodzi się ze staronordyjskiego norrœnn (norweski, nordyjski) i norrœna (język norweski, nordyjski). Spośród współcześnie funkcjonujących języków najbardziej zbliżone są do niego farerski i islandzki. Niektóre elementy tego języka zbliżone są do duńskiego, którym potrafię się posługiwać, ale nie są na tyle bliskie, bym był w stanie zrozumieć język norn. Języki skandynawskie, jak i same kultury skandynawskie już od dawna stanowią moją pasję i postanowiłem wyrazić to w mojej muzyce.
Norn to wymarły język. Nazwa może sugerować charakter mojej muzyki, który jest po trosze niszowy, po trosze sięgający daleko wstecz po inspiracje, a jednocześnie ponadczasowy, tak samo jak elementy wymarłego języka norn dominują we współczesnych językach skandynawskich. Rozwój historii muzyki można porównać do ewolucji języków. Zmieniają się szczegóły, ale w głębi pozostają takie same. I czerpią inspiracje od siebie nawzajem, nieustannie.
Sebastian Zawadzki, Orknøjon, album "Norn" 2018
Płyta jest objęta patronatem Presto
Całej płyty można posłuchać tutaj: