Historyczne przedstawienie w Covent Garden
Royal Opera House wznowiła ostatnio pochodzącą z 2007 r. produkcję „La fille du regiment” Gaetana Donizettiego. Święciła ona triumfy nie tylko w Londynie, ale także w Wiedniu oraz Nowym Jorku.
Jednak pomimo upływu lat opera w reżyserii Laurenta Pelly'ego wcale się nie starzeje. Ta groteskowa komedia osadzona w realiach I wojny światowej ma niezwykły czar. Pelly dopracował każdy szczegół spektaklu, dzięki czemu ogląda się go z prawdziwą przyjemnością. Tutaj nie ma trzeciego dna, jest natomiast wysokiej próby warsztat dramaturgiczny.
W tym roku podczas pierwszego przedstawienia „Córki pułku” wydarzyło się coś, czego nie pamiętają nawet weterani Royal Opera House. Po arii „Ah! Mes amis” w pierwszym akcie brawa nie ustawały, tak że dyrygent postanowił ją powtórzyć. Jest to coś nieprawdopodobnego, gdyż z zasady w ROH nie ma bisów. Ten wyjątek był zasługą Javiera Camareny, który wykonał partię Tonia i zachwycił publiczność w Covent Garden. Wielu porównywało go do Pavarottiego. Faktem jest, że Camarena pięknie śpiewa i ma rewelacyjną technikę. Jego głos ma pełne brzmienie i wydaje się niezwykle naturalny. To śpiewak, którego słucha się, mając gęsią skórkę. W tytułowej roli wystąpiła Sabine Devieilhe. Jej głos brzmiał lekko i miał jedwabistą barwę. Z pasją i brawurą orkiestrę Royal Opera House poprowadził Evelino Pidò.
„La fille du regiment” z pewnością przejdzie do historii jako przedstawienie, które było w stanie poruszyć nieco skostniałą brytyjską publiczność.
Dr Jacek Kornak