[Galeria Presto] Spotkanie z obrazem: Zwiastowanie
Za każdym razem czuję to samo: konsternację i niezrozumienie.
Początkowo doszukiwałem się źródeł tego wrażenia w trzymanej przez anioła lilii, która choć umieszczona w centralnym punkcie i o symbolice dość oczywistej, tworzy atmosferę sceny, którą oglądać mogą tylko wtajemniczeni (dodatkowo zastanawia kwiatowy wzór na przedmiocie, którego zastosowania odgadnąć nie mogę do tej pory); Szukałem w cichej kolorystyce, w pionowej kompozycji, w płomiennych stopach posłańca… i owszem – wszystko to powoduje, że zamiast cofać się o 2000 lat, przechodzimy do innego wymiaru przepełnionego sacrum. Jednak to nadal nie było „to”.
Trzeba było spojrzeć na dzieło oczami prerafaelitów i docenić, jak bardzo malarz postarał się iść śladami artystów quattrocenta i ukazać prerafaelowską madonnę, tak jak kazała natura… ale nadal czegoś brakowało, bo samo ukazanie świętej postaci w tak ludzki sposób dzisiaj, a nawet już i wtedy, nie wywoływało „tego” uczucia ani nie szokowało
Dante Gabriel Rossetti - „Zwiastowanie”
Ostatecznie, by zrozumieć całe to zamieszanie, samemu trzeba było stać się prerafaelitą i spojrzeć na obraz – to co dzieje się na naszych oczach – bez wcześniejszych założeń, uprzedzeń czy idealizacji. Zobaczyć to, co widziało się za pierwszym razem: filigranową pacjentkę w szpitalu, który przez te wszystkie kolory, gołe ściany i niebieski parawan za łóżkiem zdaje się być szpitalem dla obłąkanych, lekarza, który poza kwiatami przynosi wieści, a kto wie czy są one dobre, czy złe – Maryja bowiem „zmieszała się na te słowa” i trudno z jej pozy, twarzy i oczu cokolwiek konkretnego odczytać.
I właśnie to niedopowiedziane wszystko wyjaśnia! Anioł nie powiedział jeszcze: „Nie bój się Maryjo!” dlatego i my nie jesteśmy jeszcze pewni, czy bać się nie mamy. To nas tak drażni: widzimy pytanie, znamy mniej więcej odpowiedź, ale musimy pogodzić się, że jeszcze jej nie usłyszymy i nie dowiemy się, czy ten anioł to w końcu unosi się lekko nad ziemią czy jednak chodzi, czy Maryja się uśmiechnie na sam koniec, czy…
Wojciech Gabriel Pietrow