Przedawkowani internetem, wyrażeni dźwiękiem [Ensemble Kompopolex na Festiwalu Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu]

18.08.2021

XXI Festiwal Sinfonia Varsovia Swojemu Miastu im. Franciszka Wybrańczyka ma wyjątkowo bogatą ofertę kulturalną, a prezentowany repertuar sprawia, że każdy warszawiak może znaleźć tu coś dla siebie. Co ciekawe, sporą popularnością cieszą się… eksperymentalne wtorki. Kto by pomyślał!

Nie ukrywam, że i ja czekam na nie z utęsknieniem, a kiedy tylko w okresie wakacyjnym jestem w mieście, to czas planuję tak, aby w któryś wtorek nie zabrakło mnie w festiwalowym namiocie przy ulicy Grochowskiej 272.

 

Tym razem wybrałam się 10 sierpnia na koncert zespołu Ensemble Kompopolex. Wrocławska grupa gra w składzie: Aleksandra Gołaj perkusja, Rafał Łuc akordeon, Jacek Sotomski syntezatory, elektronika. To, co zaproponowali słuchaczom w ramach warszawskiego festiwalu, było interesujące, momentami frapujące, zmuszało do refleksji na temat współczesnego trybu życia. Koncepcja całości była spójna utwory swobodnie interpretowały pandemiczną rzeczywistość, przesyconą treściami multimedialnymi, charakteryzującą się nadmiarem informacji i poczuciem wyobcowania. Co się dzieje z nami, gdy już opuścimy internet, odłączymy się od „systemu”? Ile z niego w nas zostaje? I czym właściwie jest „postinternet”, który stanowił myśl przewodnią wszystkich prezentowanych podczas koncertu utworów? Te pytania towarzyszą mi i teraz, gdy piszę tę recenzję.

Kompozycje na instrumenty solo lub specjalnie napisane na oryginalny skład zespołu (co zawsze budzi moją ciekawość) tworzyły tu szczególny konglomerat, zaistniało sporo zdarzeń, zjawisk stanowiących wyzwanie dla percepcji. I to mi się bardzo spodobało ta zabawa konwencją i zmysłami, gra pomiędzy wykonawcą a widzem (bo i warstwa wizualna okazała się kluczowa). Ciekawie na tym tle wypadł utwór „uncanny valley” („dolina niesamowitości”) Niny Fukuoki, polskiej kompozytorki japońskiego pochodzenia, która w swojej muzyczno-wizualnej impresji pochyliła się nad mieszanymi uczuciami, jakie mogą wzbudzać w nas roboty. Bardzo dojrzała i przemyślana wydała mi się natomiast kompozycja Marty Śniady „c/ute#1”, również na trio i wideo, w której można odnaleźć nie tylko moc kontrastu („cut”/”cute”), lecz głębszą refleksję na temat procesu przemian, któremu podlegamy od niewinnych, bezbronnych stworzeń do istoty odkrywającej w sobie instynkt drapieżcy. Przez cały czas zwracało uwagę pomysłowe wykorzystanie potencjału wszystkich instrumentów; niekonwencjonalne wydobywanie dźwięku, mniej lub bardziej synchronicznie z obrazem, pozwoliło uzyskać efekt równie hipnotyczny, jak podczas obserwacji teatru instrumentalnego, mimo że przecież nie akcja sceniczna, ale wideo wyświetlane za plecami muzyków było tutaj kluczowe.

 

Trzeba jednak przyznać, że nie wszystkie utwory miały równie zwartą formę, zaś multimedia częściej przypominały zbiór kolorowych migawek (i poniekąd o to zapewne chodziło twórcom w kontekście tematu koncertu). Liczne zmiany techniczne mogły wprowadzać element dezorientacji w odbiorze. Zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że koncert odbywał się niewygłuszonym namiocie, a na dworze szalała burza, dodając do całości swoje efekty akustyczne. Oczywiście, dzięki temu klimat koncertu był jeszcze bardziej niepowtarzalny.

Niezależnie jednak od poziomu poszczególnych utworów, na pochwałę zasługuje ich rozplanowanie umiejscowienie trzech solowych utworów w środku koncertu zbudowało jego dramaturgię. Niektóre z nich robiły wrażenie, jeśli chodzi o poziom ich trudności technicznych nieco ironizujący tradycję „5 Widmungen an die verborgenen Empfänger” na akordeon i audio playback Oksany Omelchuk imponował konieczną precyzją wykonania, w którym partia akordeonu była bardzo ściśle powiązana z taśmą. Z kolei na wielkie brawa zasługuje premierowa kompozycja Mateusza Śmigiewicza „ASDR” na perkusję i audio playback. Aleksandra Gołaj wykonała ją z wyczuciem i charyzmą, każdym dźwiękiem tworząc wokół swojego występu wyjątkową aurę. Zresztą w każdym utworze była bardzo przekonująca, czuć też było „chemię” pomiędzy trójką muzyków, gdy już grali razem. Nawet nie przeszkadzało mi, że na koniec prowokacyjnie wyjęli z lodówki turystycznej lody, zapewne na życzenie ostatniego z prezentowanych autorów, Piotra Peszata, choć, prawdę mówiąc, uważam, że dobra muzyka nie potrzebuje tego typu gadżetów, nawet jeśli Peszat świadomie koncentrował się w swojej pracy na niemuzycznych aspektach występu muzycznego. Chyba że cały występ Ensemble Kompopolex uznamy za pewnego rodzaju performance, wtedy, zgoda, lody się świetnie bronią.

 

(MB)

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.