Człowiek w masce

27.03.2020
źródło: http://leoselvaggio.com

W chicagowskim Museum of Contemporary Photography w ramach ekspozycji „In Real Life”, poświęconej sztucznej inteligencji i temu, jak widzą nas maszyny, znalazłam intrygującą wystawę: „URME Surveillance”. Składała się z różnych odblaskowych, pomarańczowych przedmiotów, lustra, kamer, nowoczesnej instalacji wraz z tajemniczą instrukcją i... maski.

Autorowi artystycznej koncepcji Leo Selvaggio zadałam wiele pytań. Na początku musiał mi wyjaśnić, co to wszystko znaczy. Czy to kolejna wystawa sztuki nowoczesnej, w której dorabia się sensy tam, gdzie tak naprawdę niekoniecznie należy się ich doszukiwać? Wydaje się, że nie w wypadku tej ekspozycji, tutaj chodzi o coś więcej. Selvaggio głęboko wierzy, że jeśli wszyscy przymierzymy „maskę” 3D z jego wizerunkiem, to może wzbogacimy się o nowe doświadczenie, które skłoni nas do przemyśleń. Przede wszystkim dlaczego to biały człowiek stanowi wzór do naśladowania? Dlaczego wszyscy mamy być do siebie podobni, zunifikowani? I dlaczego wciąż się ukrywamy pod maską, usiłując dopasować się do norm kulturowych, pasować do nadanej nam etykietki, jakiegoś schematu? W kulturze selfie promujemy narcyzm, z drugiej strony zatrzymujemy się na powierzchni. Nasz uśmiech na zdjęciu profilowym na Facebooku ma wystarczyć do tego, aby wzbudzić czyjeś zaufanie i być „zapoznanym”. To samo zdjęcie na portalu randkowym wraz z krótkim opisem naszych plusów (bo minusy zostawia się na „lepsze” czasy) ma otworzyć nasze serca na miłość. Nic dziwnego, że w takim świecie nieustannie coś w swoim wizerunku poprawiamy. A to, co już poprawimy, szybko utrwalamy, aby nabrało mocy, zaistniało w masowej wyobraźni.

Rozmawiając z Leo Selvaggio, czułam, że zaawansowana technologia i globalizacja to dziś jakieś przekleństwo. W obiektywie kamery za odpowiednio dopasowaną maską gdzieś gubi się autentyzm i wrażliwość. Z drugiej strony w ten sposób można też chronić swoją tożsamość przed wszelkimi systemami inwigilacji – kamery każde nasze działanie przypiszą tej osobie, której „twarz” akurat nosimy. Zapytałam artystę, czy jego sztuka nie zainspirowała do napadów kryminalistów, czy jakiś złodziej nie próbował ukraść jego wystawowej maski i anonimowo nie wybrał się z bronią do banku. Selvaggio uśmiechnął się, że to się zdarzyło na długo przed jego wystawą – jeszcze nim stworzył projekt „URME...”, inni już używali masek w aspołecznych celach. Dzięki masce można ukryć swoją tożsamość, a więc można wszystko.


Leo Selvaggio, fot. Maja Baczyńska

Mijają dwa miesiące od naszego spotkania. Wspomnienie maski Selvaggio pozostaje we mnie wciąż żywe. Koncepcja „sztucznej twarzy” sprawia, że rzeczywistość staje na pograniczu wirtualności, trochę jak w „Sali samobójców” albo „Hejterze” Jana Komasy. Przypomina mi się też kino science fiction – przecież to właśnie w kultowej „Pamięci absolutnej” Arnold Schwarzenegger używał maski, aby uciec na Marsa! Tymczasem w naszej rzeczywistości to już się powoli dzieje. Utożsamiamy się z naszymi awatarami, możemy sobie stworzyć nowy, bardziej przydatny wizerunek.

Przerażające? A co, jeśli okaże się to konieczne? Podczas mojej podróży do Chicago przemieszczenie się z Polski do Stanów było proste, kilka godzin wystarczyło, aby zmienić otoczenie, poczuć się jak obywatel świata. Teraz jest marzec, a wielu z nas nie może nie tylko wsiąść do samolotu lub pociągu, ale nawet do metra albo autobusu, zaś Ameryka tymczasowo nie przyjmuje turystów z Europy w związku z szerzącą się pandemią koronawirusa. Jedyny kontakt z innymi mamy dzięki internetowi. Godzinami wpatrujemy się w swoje relacje live na Facebooku, dzięki temu wychodzimy na wspólny spacer po puszczy, zwiedzamy muzea, słuchamy koncertów. Na videomessengerze organizujemy konferencje i zajęcia online, umawiamy się na pogawędkę z bliskimi, którzy nie mieszkają z nami i w związku z tym nie przechodzą wspólnie z nami społecznej kwarantanny. I choć być może niektórzy mówią, że sytuacja jest nieuchronną ceną, jaką płacimy za stworzenie globalnej wioski, to jednak perspektywa na nasze funkcjonowanie u wielu z nas się nieodwracalnie zmieni. Technologia staje się naprawdę naszym sprzymierzeńcem, być może dopiero teraz odkrywamy jej prawdziwą wartość, bo w takich sytuacjach, jak społeczna kwarantanna, należy jej do woli używać. Nagle bez niej nasz świat przestaje istnieć. Kto wie, może to maski pomogą nam zachować zdrowie i pozory normalności. I może z czasem nauczymy się podążać w głąb tego nowego, postapokaliptycznego świata, nie zatrzymywać się na jego powierzchni... Może ekran tabletu nie będzie tu żadną przeszkodą i nauczymy się obywać bez bezpośredniego doświadczenia, przede wszystkim bez piękna dotyku, ale i bez jakiegokolwiek fizycznego ryzyka, a w iście matrixowych kodach dostrzeżemy nową definicję człowieczeństwa.

Maja Baczyńska

Leonardo Selvaggio jest interdyscyplinarnym artystą, którego sztuka koncentruje się wokół spotkania tożsamości z technologią. Jego prace były pokazywane m.in. we Francji, Kanadzie, Holandii, Szwajcarii i w Stanach Zjednoczonych. W 2015 r. Selvaggio został wyróżniony tytułem Artysty Miesiąca Chicago. Wystawiany w Museum of Contemporary Photography w Chicago projekt „URME Surveillance” został nagrodzony grantem Alberta P. Weismana oraz chicagowskim grantem DCASE IAP Professional. „URME Surveillance” było także prezentowane w telewizyjnym odcinku serii „CSI: Cyber” zatytułowanym „Selfie 2.0” oraz w wielu publikacjach, m.in. w „The Washington Post”.

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.