Czego odbiciem jest sztuka? [The Indian Queen w Opéra de Lille]
Pochodząca z pierwszej połowy XX w. Opéra de Lille to nie tylko imponujący budynek, ale także uznana w Europie muzyczna marka. Szczególnie jeśli chodzi o muzykę barokową możemy być pewni, że usłyszymy tam wykonania na wysokim poziomie. Nie mogłem sobie zatem odmówić podróży do Lille na premierę „The Indian Queen” Henry’ego Purcella, która otworzyła obecny sezon.
„The Indian Queen” to ostatnie dzieło Purcella, perełka angielskiego baroku. Muzykę cechuje francuska taneczność, ale zarazem jest ona znacznie bardziej melodyjna. Oparta na sztuce Johna Drydena opera, to opowieść o konflikcie między Meksykanami a Peruwianami w prekolumbijskiej Ameryce. Akcja może się widzowi wydawać nieco szablonowa, ale muzyka nie pozostawi nikogo obojętnym, szczególnie że usłyszymy tutaj francuskich speców od baroku Le Concert d’Astrée pod batutą Emmanuelle Haïm. Haïm dyrygowała z niezwykłą elegancją. Jej Purcell przypominał momentami roztańczoną muzykę Lully'ego czy też Rameau. Orkiestrę cechowało bogate, rozproszone brzmienie. Tutaj każdy muzyk miał własną przestrzeń i był niejako solistą. Haïm jest dyrygentką, która nie rzuca się w żywioł, ale raczej panuje nad całością partytury, ukazując ją w sposób przejrzysty i spoisty. Le Concert d’Astrée brzmi jasno i lekko, co jest wprost idealne do wczesnego baroku.
![]()
The Indian Queen – Opéra de Lille, 2019 © frédéric iovino
Reżyser Guy Cassiers zdecydował się ukazać „The Indian Queen” z oryginalnymi dialogami Johna Drydena oraz Roberta Howarda. Jego przedstawienie nawiązuje do postmodernistycznych eksperymentów teatralnych znanych m.in. z przedstawień Wooster Group czy też takich reżyserów, jak Ivo van Hove. Kluczowe sceny były nagrane wcześniej, a aktorzy na żywo starają się je odtworzyć. Zatem mamy dwa plany, jeden na ekranach, drugi na żywo. Cassiers zadaje pytanie, które towarzyszy sztuce od wieków: czy sztuka jest odbiciem natury? Czy powtarza ona jedynie samą siebie? Reżyser tworzy teatr autoteliczny, który nie każdemu może przypaść do gustu. Jednak mnie się podoba nie tylko sam pomysł reżyserski, ale jego wykonanie, które jest proste, a zarazem wyraziste.
Jako solistów usłyszeliśmy: Annę Dennis, Tristana Hambletona, Hugo Hymasa, Garetha Johna, Rowana Pierce'a i Nicka Pritcharda. Anna Dennis wyróżniała się perfekcyjną techniką oraz elegancją we frazowaniu, natomiast Gareth Brynmor zaprezentował najbardziej dramatyczną interpretację wokalną.
W rolach dramatycznych wystąpili: Christopher Ettridge, Elisabeth Hopper, James McGregor, Julie Legrand, Ben Porter i Jules Werner.
Dr Jacek Kornak