Barbara Jagodzińska-Habisiak*: Trzeba się bawić muzyką
Mali słuchacze są bardzo wymagający. Dlatego salę na koncert dla nich trzeba odpowiednio przygotować. Nie ma tradycyjnej sceny. Jest dywan i miękkie poduchy. Można siedzieć, stać, leżeć. Atmosfera jest całkowicie swobodna. Mimo wszystko nie można rozmawiać i trzeba się zaangażować. Z tym raczej nie ma problemu. Robią to wszyscy: prowadzący, rodzice i dzieci.
Zwykle pomysł na prowadzenie zajęć i koncertów dla najmłodszych pojawia się w życiu muzyka wraz z narodzinami własnych dzieci. Nie inaczej jest w przypadku Barbary Jagodzińskiej-Habisiak, pedagoga, absolwentki Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie po kierunku Edukacja muzyczna, córki jazzmana Andrzeja Jagodzińskiego, organistki, dla której muzyka to codzienność, naturalny styl życia. – Mam dwójkę dzieci. Metoda Gordona to jest coś, czego mi brakowało na studiach. Uczyliśmy się, jak edukować przedszkolaki i starsze dzieci. Idąc na studia liczyłam na to, że dowiem się, jak uczyć wszystkie grupy wiekowe. Okazało się, że nie. Po porodzie zauważyłam, że nie wiem, jak uczyć niemowlaki. A naczytałam się artykułów naukowych, gdzie wyraźnie pisano, że już w okresie prenatalnym można umuzykalniać dzieci. Metoda Gordona jest ciekawa, bo śpiewamy we wszystkich skalach modalnych i dla dzieci wszystkie skale są potem naturalne. Czy melodie hiszpańskie, czy skala dorycka… Nic nie jest trudne, ani obce. Dzieci są gotowe słuchać każdej muzyki.
Najbliższe koncerty w ramach cyklu MeloKoncerty dla niemowląt i małych dzieci: 26 sierpnia o godz. 10.00 i 11.15 w Mary Poppins’ House Saska Kępa ul. Zwycięzców 4D Warszawa, bilety 15 zł/osoba na ewejsciowki.pl
O samej metodzie
Profesor Edwin Elias Gordon był twórcą oryginalnej teorii uczenia się muzyki przez audiację. Muzyk jazzowy, pedagog (University of Carolina w stanie Columbia), psycholog muzyki, w pewnym momencie zadał sobie dość zasadnicze pytanie o taki sposób pokierowania edukacją małego dziecka, by mogło samodzielnie i twórczo posługiwać się językiem muzyki. Był specjalistą z zakresu wychowania muzycznego i znany jest jako autor siedmiu testów zdolności muzycznych przeznaczonych dla dzieci w wieku przedszkolnym, szkolnym i dla młodzieży. Jako profesor wykładał w USA, Niemczech, Korei, Polsce, Węgrzech, Portugalii, Słowacji, Anglii, Kanadzie i na Hawajach. Publikował artykuły w krajowych i międzynarodowych magazynach psychologicznych i muzycznych. Przez kilkanaście lat badał rozwój muzyczny małych dzieci, ucząc grupy wiekowe od urodzenia do około trzeciego roku życia. O jego osiągnięciach pisano w liczących się magazynach, jak USA Today, The New York Times.
Najważniejsi są rodzice
Podczas organizowanych przez Barbarę Jagodzińską-Habisiak i Annę Natalicz** od kwietnia 2017 roku MeloKoncertów zwykle jest nadkomplet. Rodzicom odpowiada formuła, podczas której swobodnie śpiewają, rymują z dziećmi, tańczą, słuchają muzyki, bawią się melodiami i rytmami. To oczywiście trochę efekt mody na umuzykalnianie swoich dzieci. Rodzice podają im muzykę jak witaminę D. Ale – tak jak w przypadku witaminy – w konsekwencji dziecko nie będzie miało krzywicy, tak i w przypadku obecności na koncercie gordonowskim – kształtuje się w dziecku potrzeba słuchania i wykonywania muzyki. – To jest nasz cel! – mówi Barbara Jagodzińska-Habisiak. – Chcemy zmobilizować rodziców razem z Anią, aby przychodzili tu w miarę regularnie. To, co robimy, to budowanie tożsamości słuchacza.
Jednak nie tylko dzieci są dla organizatorów ważnymi uczestnikami. – Najważniejsi dla mnie są rodzice. – deklaruje Barbara Jagodzińska-Habisiak. – Jeśli rodzice nie będą mieć potrzeby przychodzenia na koncert, to dziecko nie będzie mieć kogo naśladować. Z drugiej strony im wcześniej dziecko będzie chodzić, tym łatwiej namówi rodzica później na wyjście do filharmonii. Na szczęście oferta wydarzeń dla dzieci jest coraz szersza, nie tylko w Warszawie. Tylko że dziecko nie ma pojęcia, że coś takiego jest. To my musimy uświadomić rodziców i obudzić w nich potrzebę poszukiwania odpowiedniej oferty muzycznej dostosowanej do wieku dziecka.
Zamiast siedzieć z dzieckiem w domu
Nawet jeśli nie chcemy grać i śpiewać, jest jeszcze jeden powód, dla którego warto się wybrać na koncerty gordonowskie. Zwraca na to uwagę Barbara Jagodzińska-Habisiak: – Widzę po sobie, że jako matka tak małych dzieci potrzebuję wyjść z domu i chcę, żeby moje dzieci miały kontakt z innymi dziećmi. Mamusie często narzekają, że siedzą same w domu z maluchem. A tu mają pretekst, żeby się spotkać z innymi. Koncerty to więc podwójna radość – dla rodzica i dla dziecka.
W czasach, gdy domowe muzykowanie jest mało popularne, bo aby posłuchać muzyki, wystarczy włączyć dowolne radio, skorzystać z szerokiej oferty serwisów streamingowych, czy choćby wejść na Youtube, takie koncerty to sposób na powrót do dość tradycyjnego spędzania czasu i tworzenia wspólnoty, relacji na bazie sztuki. Barbara Jagodzińska-Habisiak dodaje: – My, dorośli, jesteśmy za starzy, by niektórych rzeczy się nauczyć. Trzeba zaczynać jak najwcześniej. Dzieci wzrastające w muzyce już zawsze będą jej potrzebować – czy to w formie profesjonalnej, czy w lżejszej, po postu grając w domu, albo tylko słuchając. A takie życie jest po prostu piękniejsze.
Trzeba kochać dzieci!
Co trzeba zrobić, aby prowadzić koncerty gordonowskie? Barbara Jagodzińska-Habisiak mówi bez wahania: – Trzeba kochać dzieci! Macierzyństwo bardzo mi ułatwia kontakt z najmłodszymi. Ale trzeba ma wykształcenie i doświadczenie. Prowadziłam zajęcia z przedszkolakami. Gordonki to dla mnie rzecz nowa, ale doświadczenie dużo mi daje. Wiem, jak rozmawiać z maluchami, jakie piosenki śpiewać i jak je prezentować. Trzeba się bawić muzyką. Inaczej dzieci nie będą czerpać przyjemności ani nic się nie nauczą. Dzieci w wieku do dwóch lat nawet nie wiedzą, po co uczą się danej piosenki. Powtarzają ją lub nie. Najlepiej więc, żeby muzyka to była dla nich codzienność. Gordonki pozwalają zbudować dzieciom wyobraźnię muzyczną już na samym początku. – Widzimy, jak dzieci na początku są trochę zawstydzone, a potem dostają piłki, chusteczki i świetnie się bawią. No i chętnie przychodzą znowu – opowiada Barbara Jagodzińska-Habisiak. To dla nich lepsze niż filharmonia, gdzie obowiązuje określona kindersztuba, której małe dzieci nie są w stanie sobie przyswoić. – Koncentracja przychodzi z wiekiem. Nie możemy małych dzieci zmuszać, żeby siedziały cicho, bo to nie leży w ich naturze. Mają potrzebę ruchu, potrzebę kontaktu z otoczeniem. Dopiero później przychodzi umiejętność dostosowania się. Jeśli rodzic chce, aby muzyka oddziaływała na dziecko, powinien robić to na poziomie dziecka. To musi być zabawa.
{przygotowała Kinga Wojciechowska, mama czteroletniej Lu}
* Barbara Jagodzińska-Habisiak: muzyk, pedagog, organizator koncertów, wiceprezes Fundacji Camerata Varsovia, właściciel Agencji Artystycznej Nanu Art. Absolwentka Akademii Muzycznej w Warszawie na wydziale Edukacji Muzycznej i Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych w Poznaniu na Wydziale Zarządzania. Nauczycielka muzyki w szkołach muzycznych i ogólnokształcących. Prowadzi zajęcia umuzykalniające dla dzieci w przedszkolach i w grupach z rodzicami. Uczestniczka kursu „Improwizuję czyli audiuję” dla osób kierujących edukacją muzyczną małego dziecka zgodnie z założeniami teorii uczenia się muzyki Edwina Eliasa Gordona. Autorka projektu „MeloMaluchy MeloBrzuchy” – zajęć umuzykalniających dla kobiet w ciąży i dzieci do lat 3, tzw. „gordonków” oraz cyklu MeloKoncertów.
** Anna Natalicz: skrzypaczka, nauczyciel muzyki, magister sztuki, absolwentka AM im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi, certyfikowana instruktorka zajęć umuzykalniających wg teorii E.E.Gordona. współpracuje z różnymi orkiestrami, wykonuje muzykę kameralną w duecie z tradycyjnym japońskim instrumentem koto (Nishi no Onkyo) i fortepianem (Claire de lune). Prowadzi koncerty umuzykalniające dla dzieci w ramach projektu „Klasyka dzieciom” w Warszawie.