Bądźcie cierpliwi [„Oficer i szpieg” Polańskiego na Energa CAMERIMAGE 2019]
Najnowszy film Romana Polańskiego „Oficer i szpieg” jest oparty na autentycznej historii francuskiego żołnierza niesłusznie oskarżonego o zdradę stanu i skazanego na dożywotnie więzienie. Od pierwszej sceny, ukazującej publiczną degradację Alfreda Dreyfusa, mamy pewność, że dziejąca się na przełomie XIX i XX w. opowieść zostanie ubrana w wysmakowane, perfekcyjnie nakręcone kadry, operujące przygaszonymi barwami, które budują poczucie niepewności i zagubienia bohaterów.
Paweł Edelman dobrze wiedział, że film Polańskiego musi przede wszystkim oddziaływać obrazem. Przy dość powolnej akcji i powściągliwych dialogach wizualna warstwa filmu jest tym, co na długo zapada w pamięć. Przyczyniają się do tego m.in. sposób ukazania wnętrz bogatych siedzib dowództwa i rządu oraz kostiumy i ulice miasta, odtworzone z największym pietyzmem. Wypełniająca przestrzeń muzyka Alexandre'a Desplata – wyrazista i niepokojąca – dodaje zdarzeniom powagi i staje się wiernym towarzyszem działań głównego bohatera.
W prowadzeniu narracji brakowało mi jednak tej intensywności, którą Polańskiemu udało się osiągnąć choćby w „Dziewiątych wrotach” czy w „Autorze widmo”. Powracający wielokrotnie w twórczości reżysera wątek osaczenia głównego bohatera i samotnej walki z siłą wyższą czy wrogim systemem tym razem został pozbawiony szczególnego dramatyzmu. Usilne starania pułkownika Georges'a Picquarta o wyjawienie prawdy na temat oskarżonego żołnierza ograniczają się z początku do rozmów z przełożonymi i badania starych dokumentów. Dopiero w drugiej części filmu wydarzenia się zagęszczają, a pułkownik zaczyna rozumieć, że dalsze działania mogą się okazać nie tylko bezskuteczne, ale i niebezpieczne dla niego samego. I wtedy właśnie oglądamy reżyserski kunszt Polańskiego na najwyższym poziomie.
Jean Dujardin w roli Picquarta niesie cały ciężar historii. Jest skupiony, opanowany, a przede wszystkim przekonująco ukazuje przemianę swojego bohatera. I robi to dwukrotnie. Pierwszy raz, gdy ze świadka oskarżenia staje się obrońcą, a drugi raz – no właśnie…
Tu dochodzimy do punktu, w którym moje wątpliwości dotyczące tego, czy uznać film Polańskiego za udany, całkowicie się rozwiały. Finałowa rozmowa obu bohaterów pokazuje, jak bardzo system – nieważne, czy obowiązuje we francuskiej armii z przełomu XIX i XX w. czy we współczesnych strukturach – wpływa na ludzi i jak bardzo zmienia każdego, kto mu podlega. Nie zdradzę szczegółów, jednak oglądając „Oficera i szpiega”, bądźcie cierpliwi. Pozwólcie się prowadzić Polańskiemu przez szare ulice i zielone parki miejskie, zaglądajcie razem z nim do wytwornych salonów dowódców i do zakurzonych gabinetów francuskiego wywiadu. Obserwujcie poczynania pułkownika i wpatrujcie się w skrzywdzone spojrzenie Dreyfusa. Pomyślcie, jak łatwo jest rzucić oskarżenie, a jak trudno udowodnić prawdę, gdy ludzie bardziej wpływowi od nas chcą ją ukryć. I zastanówcie się jeszcze nad jednym – czy walcząc o sprawiedliwość, potrafimy do końca zachować szlachetne idee.
Brzmi banalnie? Być może. Ale banalne nie jest. Bo poruszane przez Polańskiego kwestie są niestety aktualne do dziś, choć film opowiada historię sprzed wieku. I za to właśnie cenię „Oficera i szpiega” – za mówienie o rzeczach, które powinny być oczywiste, ale dla wielu takie niestety nie są.
Anna Józefiak