Andrzej Kosendiak: Otwórzmy się na muzykę!
O tym, co kryją w sobie „Niebezpieczne związki”, nadchodzącym sezonie artystycznym, festiwalu Wratislavia Cantans oraz dlaczego muzyka klasyczna może porwać każdego z dyrektorem Narodowego Forum Muzyki Andrzejem Kosendiakiem rozmawia Maria Krawczyk.
9 września startuje międzynarodowy festiwal Wratislavia Cantans. Czego może się spodziewać publiczność? Co kryje w sobie tegoroczne hasło – „niebezpieczne związki”?
Gdy wraz z Giovannim Antoninim rozmawialiśmy o myśli przewodniej festiwalu, wokół której chcielibyśmy budować program, Giovanni, nawiązując do książki Pierre’a Choderlosa de Laclos i słynnego filmu na jej podstawie w reżyserii Stephena Frearsa, zaproponował hasło – niebezpieczne związki. Nie spodziewaliśmy się wówczas, że u naszych sąsiadów wybuchnie wojna i tuż obok nas będą ginąć ludzie. Skutki tych wydarzeń – kryzys uchodźczy i ekonomiczny – dotykają nas bezpośrednio i sprawiają, że z wielkim niepokojem patrzymy w przyszłość. Oczywiście nie mogliśmy pozostać obojętni na agresję Rosji i dlatego wprowadziliśmy do programu festiwalu bardzo mocny wątek ukraiński. Aż dwa duże koncerty będą poświęcone muzyce ukraińskiej. Muzykę wokalną Ukrainy zaprezentuje wspaniały Narodowy Chór Ukrainy „Dumka” pod batutą Jewhena Sawczuka. Natomiast podczas finału Wratislavii będziemy świadkami prawykonania oratorium Wyraj autorstwa Ołeksandra Szymki, który napisał swoje dzieło zaraz po pierwszej napaści Rosji na Ukrainę – zakończonej aneksją Krymu. W tym wielkim dziele weźmie udział wspomniany już Chór „Dumka” i BOŻYCZI – zespół autentycznej muzyki ukraińskiej, a także Chór NFM i Orkiestra Filharmonii Narodowej w Warszawie.
Festiwal rozpocznie oratorium San Giovanni Battista Alessandra Stradelli. Opowiada ono o władzy, intrydze, namiętności i śmierci. Sam kompozytor miał bardzo burzliwe życie. Z jednej strony był bardzo hołubiony w kręgach kościelnych, a z drugiej nie stronił od awanturnictwa. Bardzo jawnie i śmiało podchodził do sfery uczuciowej, co skończyło się dla niego śmiercią. Stradella został zamordowany przez zdradzonego męża jednej ze swoich kochanek. Te niebezpieczne związki: namiętności, władzy, dominacji, naznaczyły życie nie tylko Stradelli, ale też bohatera jego dzieła – Jana Chrzciciela.
Warto wspomnieć jeszcze o wykonawcach. Po raz kolejny Wrocław odwiedzi wybitny dyrygent – Sir John Eliot Gardiner, z czego niezwykle się cieszę. Oczywiście wystąpi też Giovanni Antonini i zespół Il Giardino Armonico, a także inni wspaniali wykonawcy, np. ekscentryczny Cameron Carpenter – organista słynący z bardzo oryginalnego sposobu operowania instrumentem – Barbara Hannigan, która jednocześnie dyryguje i śpiewa, Agata Zubel, kreująca swój własny świat muzyczny. Zatem można powiedzieć, że będzie to festiwal porywających dzieł i niezwykłych osobowości.
Chciałabym, żebyśmy zachęcili jakoś tych czytelników „Presto”, którzy się jeszcze nie zdecydowali na wzięcie udziału w tegorocznej edycji tego festiwalu. Proszę o dokończenie zdania. Festiwal Wratislavia Cantans to przede wszystkim…
To przede wszystkim fascynujący spektakl złożony z cyklu koncertów, połączonych jedną wspólną ideą. Wratislavia Cantans to spotkanie z wybitną muzyką i wykonawcami, którzy przyjeżdżają do nas z całego świata. Bardzo często ci artyści pojawiają się w Polsce wyłącznie z powodu naszego festiwalu. Wratislavia Cantans to hołd dla najwspanialszego instrumentu – ludzkiego głosu, któremu towarzyszą rozmaite zespoły. Wreszcie Wratislavia Cantans to Wrocław! Festiwal wpisany jest w nasze miasto i Dolny Śląsk. Przyjeżdżając na ten festiwal, na pewno będziemy mieli poczucie, że jesteśmy w muzycznym sercu Wrocławia. Warto sobie dać czas, żeby oderwać się od codziennej rutyny. Aczkolwiek nie będzie to festiwal, który spowoduje, że człowiek stanie się obojętny na wszystko, co dzieje się dookoła niego. Ta sztuka angażuje i pobudza do myślenia.
Każde miasto ma swoją publiczność. Wrocław z pewnością też. Turyści często obierają sobie za cel na mapie Wrocławia NFM. Czy tworząc program, instytucja ma na uwadze również tę grupę docelową? Kim są melomanii NFM?
Z wielką radością stwierdzam, że po okresie pandemii, kiedy nasi słuchacze nie mogli przychodzić na koncerty, publiczność się rozszerzyła. Mnie to bardzo cieszy. Sądzę, że jest to efekt naszej polityki, polegającej na rozbudowywaniu oferty NFM, co przyciąga bardzo różnych odbiorców. Podam przykład z ostatnich chwil. Niezwykłą popularnością w okresie letnim cieszyły się projekcje filmów niemych z improwizacjami organowymi na żywo. Te pokazy spotkały się z wielkim zainteresowaniem publiczności – nie tylko wrocławskiej. Prezentujemy również projekty wykraczające poza nurt repertuaru filharmonicznego, np. owacyjnie został przyjęty spektakl z udziałem Johna Malkovicha i naszej orkiestry barokowej. Warto zauważyć, że NFM nie jest typową filharmonią. Jest miejscem, gdzie przenikają się ze sobą różne gatunki sztuk, a nasza publiczność to bardzo różnorodna grupa. Czasami pojawiają się wykonawcy, których wcześniej w ogóle nie znałem. Niedawno prezentowaliśmy koncerty muzyki z gier komputerowych. Muszę powiedzieć, że na widowni były tłumy. Ludzie spontanicznie reagowali, słysząc konkretne motywy i melodie – dla mnie kompletnie obce. Dziwiłem się, że nagle sala wybucha śmiechem albo słychać wyrazy zachwytu. Nazwa naszej instytucji chyba oddaje to, co w tej chwili zaczyna się dziać. Przychodzą słuchacze o bardzo różnych upodobaniach, stykają się ze sobą, wymieniają spostrzeżeniami i dają namówić się na coś nowego dla nich samych. Taka właśnie jest nasza publiczność – wspaniała, otwarta i bardzo różnorodna!
Chciałabym, żebyśmy zachęcili jakoś tych czytelników „Presto”, którzy się jeszcze nie zdecydowali na wzięcie udziału w tegorocznej edycji tego festiwalu. Proszę o dokończenie zdania. Festiwal Wratislavia Cantans to przede wszystkim…
To przede wszystkim fascynujący spektakl złożony z cyklu koncertów, połączonych jedną wspólną ideą. Wratislavia Cantans to spotkanie z wybitną muzyką i wykonawcami, którzy przyjeżdżają do nas z całego świata. Bardzo często ci artyści pojawiają się w Polsce wyłącznie z powodu naszego festiwalu. Wratislavia Cantans to hołd dla najwspanialszego instrumentu – ludzkiego głosu, któremu towarzyszą rozmaite zespoły. Wreszcie Wratislavia Cantans to Wrocław! Festiwal wpisany jest w nasze miasto i Dolny Śląsk. Przyjeżdżając na ten festiwal, na pewno będziemy mieli poczucie, że jesteśmy w muzycznym sercu Wrocławia. Warto sobie dać czas, żeby oderwać się od codziennej rutyny. Aczkolwiek nie będzie to festiwal, który spowoduje, że człowiek stanie się obojętny na wszystko, co dzieje się dookoła niego. Ta sztuka angażuje i pobudza do myślenia.
Każde miasto ma swoją publiczność. Wrocław z pewnością też. Turyści często obierają sobie za cel na mapie Wrocławia NFM. Czy tworząc program, instytucja ma na uwadze również tę grupę docelową? Kim są melomanii NFM?
Z wielką radością stwierdzam, że po okresie pandemii, kiedy nasi słuchacze nie mogli przychodzić na koncerty, publiczność się rozszerzyła. Mnie to bardzo cieszy. Sądzę, że jest to efekt naszej polityki, polegającej na rozbudowywaniu oferty NFM, co przyciąga bardzo różnych odbiorców. Podam przykład z ostatnich chwil. Niezwykłą popularnością w okresie letnim cieszyły się projekcje filmów niemych z improwizacjami organowymi na żywo. Te pokazy spotkały się z wielkim zainteresowaniem publiczności – nie tylko wrocławskiej. Prezentujemy również projekty wykraczające poza nurt repertuaru filharmonicznego, np. owacyjnie został przyjęty spektakl z udziałem Johna Malkovicha i naszej orkiestry barokowej. Warto zauważyć, że NFM nie jest typową filharmonią. Jest miejscem, gdzie przenikają się ze sobą różne gatunki sztuk, a nasza publiczność to bardzo różnorodna grupa. Czasami pojawiają się wykonawcy, których wcześniej w ogóle nie znałem. Niedawno prezentowaliśmy koncerty muzyki z gier komputerowych. Muszę powiedzieć, że na widowni były tłumy. Ludzie spontanicznie reagowali, słysząc konkretne motywy i melodie – dla mnie kompletnie obce. Dziwiłem się, że nagle sala wybucha śmiechem albo słychać wyrazy zachwytu. Nazwa naszej instytucji chyba oddaje to, co w tej chwili zaczyna się dziać. Przychodzą słuchacze o bardzo różnych upodobaniach, stykają się ze sobą, wymieniają spostrzeżeniami i dają namówić się na coś nowego dla nich samych. Taka właśnie jest nasza publiczność – wspaniała, otwarta i bardzo różnorodna!
Czego możemy spodziewać w najbliższym sezonie artystycznym? Jaką ofertę przygotowało NFM dla tych, którzy nie interesują się muzyką klasyczną?
Muzyka klasyczna jest również dla tych, którzy się nią nie interesują. Zachęcamy do niej wszystkich tych, którzy na co dzień jej nie słuchają. Istnieje stereotypowy pogląd, że trzeba się na muzyce klasycznej znać, żeby jej słuchać. Ja się z tym nie zgadzam. Muzyka klasyczna nie jest wyłącznie dla koneserów. Trzeba się tylko na nią otworzyć i mieć trochę czasu. Piosenek możemy słuchać w samochodzie, u fryzjera, gdziekolwiek – one stanowią pewne tło, otaczającą nas fonosferę. Natomiast muzyka klasyczna wymaga skupienia. Jeśli nie ma odpowiednich warunków –drażni. Podejrzewam, że gdyby ktoś zafundował nam w salonie fryzjerskim muzykę klasyczną, wielu ludzi czułoby, że coś ich rozprasza. Muzyka klasyczna nie chce być tłem, ma większe ambicje. Dobrym miejscem do jej słuchania jest sala koncertowa. W odbiorze pomóc mogą też dobre słuchawki, jednak radzę nie zamykać się w domu ze swoim sprzętem – muzyka klasyczna w towarzystwie brzmi znacznie lepiej. Gdy idziemy do kina, liczymy się z tym, że nie wszystkie filmy się nam spodobają. Tak samo jest z książkami, jedne czytamy po kilka razy, innych nawet nie kończymy. Jednak nie obrażamy się na wszystkie filmy i książki, tylko poszukujemy czegoś dla siebie. Z muzyką jest podobnie. Nie obrażajmy się na muzykę, jeśli jakiś utwór nam się nie podoba, otwórzmy się na nią i cierpliwie szukajmy tego, co jest dla nas. Muzyka klasyczna ma to do siebie, że bardzo mocno działa na emocje. Gdy już nas poruszy, zaczynamy interesować się utworem, kompozytorem i stopniowo kolejnymi dziełami – wtedy można rzeczywiście delektować się doskonałością formy. Otwórzmy się na muzykę, wtedy ukaże nam ona nieznane dotąd światy!
Na co chciałby Pan szczególnie zaprosić melomanów do NFM w najbliższym czasie?
To zawsze jest dla mnie bardzo trudne pytanie. Na co warto się wybrać? Na wszystko! Pilnujemy, żeby poziom wykonawstwa był jak najlepszy. Serdecznie zapraszam na koncerty symfoniczne z udziałem wybitnych solistów i dyrygentów. Będziemy również gościć londyńską Royal Philharmonic Orchestra. Ponadto mamy w programie wiele koncertów naszej Wrocławskiej Orkiestry Barokowej i wydarzeń z muzyką chóralną i kameralną. Szykujemy bardzo ciekawe projekty – na jedno z wydarzeń trzeba będzie wybrać się poza Wrocław. Nasz Chór NFM będzie współpracował z Berliner Philharmoniker. Bardzo się cieszę, że ta jedna z najlepszych na świecie orkiestr zaprosiła nasz chór do wykonania opery Kobieta bez cienia Richarda Straussa. To wykonanie odbędzie się na festiwalu w Baden-Baden, a później w siedzibie Filharmoników Berlińskich w Berlinie w wersji koncertowej. Serdecznie zapraszam też na festiwale. Oprócz Wratislavii Cantans wizytówką NFM jest Jazztopad, który stał się już renomowanym festiwalem muzyki improwizowanej. Zapowiada się bogato, aż się boje, żeby znowu coś się nie wydarzyło. Pandemia nie raz krzyżowała nam plany i powodowała straty, ograniczając przychody ze sprzedaży biletów i wynajmów. Na szczęście wsparło nas Ministerstwo Kultury i miasto Wrocław – z czego się ogromnie cieszę.
Jaką funkcję społeczną, według Pana, powinna pełnić filharmonia w XXI?
Może nie odpowiem wprost… Pamiętam, jak zastanawialiśmy się kilkanaście lat temu, jakiej sali koncertowej potrzebujemy we Wrocławiu. Wówczas zadaliśmy sobie bardzo podstawowe pytanie: po co ją robimy? Uzyskaliśmy dość proste odpowiedzi. Po pierwsze, żeby ta sala odniosła sukces, musi mieć wspaniałą akustykę, by muzyka mogła tam brzmieć. Po drugie, architektura budynku musi być bardzo szczególna i zachęcać do spędzania w nim czasu. I wreszcie – ta przestrzeń musi być po coś. Uznaliśmy, że ta sala powinna być katalizatorem zmian w życiu muzycznym Wrocławia. Każda z instytucji artystycznych musi sobie odpowiedzieć na pytanie: jakie ma zadania wobec miejsca, w którym się znajduje? Dla nas było ważne to, czego my we Wrocławiu potrzebujemy i jaką rolę chcemy odgrywać tutaj – w tym konkretnym miejscu. Myślę, że te odpowiedzi, w zależności od miejsca, w którym się znajdujemy, mogą być zupełnie różne. Trudno, żeby lokalna filharmonia obierała sobie za główny cel występy w zagranicznych salach koncertowych. Każda z takich instytucji musi służyć swojej lokalnej społeczności. Najważniejsze jest dla mnie zbudowanie więzi – dobrych relacji między nami a naszą publicznością. Wtedy powstaje przestrzeń, w której ludzie ufają sobie nawzajem i wiedzą, że jeśli już przyjdą, to się wydarzy coś ciekawego, poruszającego i wyjątkowego. Może to jest ambitne myślenie, ale ja wciąż wierzę, że sala koncertowa to jedno z nielicznych miejsc, które jednoczy ludzi. W tej chwili świat jest dramatycznie zantagonizowany we wszystkich sferach. Najważniejszą dla nas rolą jest jednoczyć ludzi, a sztuka, muzyka szczególnie, ma jeszcze tę moc łączenia. I mamy na to przestrzeń – właśnie u nas! Przy wejściu obsługa widowni skanuje jedynie kody na biletach, nie skanuje mózgów, poglądów, nas to nie interesuje. Ludzie przychodzą do nas i wiedzą, że mogą poczuć się wolni, nawet jeśli obok siedzi osoba, która ma skrajnie odmiennie poglądy.
Jaka muzyka towarzyszyła Panu w czasie tegorocznych wakacji?
Gdy jadę autem z żoną i synem, który ma siedem lat, to uwzględniamy to, że każdy ma swój muzyczny świat. Nie słucham w aucie Bacha, wolę w kościele bądź sali koncertowej. Tadzio słucha Coldplay i oczywiście Sanah – Szampan wylewa się znam już na pamięć – natomiast żona zapewnia taneczne rytmy. Słucham tej muzyki, którą proponuje moja rodzina, dobrze się przy niej bawię i relaksuję. O to też w muzyce chodzi! Ja sobie czasem włączę Beatlsów czy jakiś utwór zespołu Perfect. I tak upływa ten wakacyjny czas.