Alexey Shor: W muzyce zawsze chodzi o piękno
O pięknie, muzyce i matematyce z Alexeyem Shorem, kompozytorem-rezydentem tegorocznego festiwalu InClassica, rozmawia Jacek Kornak.
Jacek Kornak: Dziś wielu kompozytorów tworzy skomplikowane utwory, często niedostępne dla zwykłego odbiorcy kultury. Twoje utwory wyróżniają się na tym tle melodyjnością. Mają coś, co można określić naiwnością. Czy w swojej twórczości starasz się odejść od ideałów hermetycznej awangardy i stworzyć muzykę dla każdego? Jak byś opisał swój język muzyczny?
Alexey Shor: Pisząc muzykę, nie myślę o żadnym konkretnym odbiorcy ani też o ideałach konkretnych nurtów muzycznych. Czasem, pisząc nowy utwór, zastanawiam się, czy będąc w filharmonii, chciałbym usłyszeć taką muzykę. Nie wiem, czy jest to muzyka dla każdego. Jest to muzyka dla mnie i mam nadzieję, że dla wielu, którzy mają podobną wrażliwość. Uważam dzieła Bacha za niedościgniony ideał, ale kocham też XIX-wieczną muzykę romantyczną. Podążam za muzyką, którą kocham. Jest to głównie muzyka pochodząca z XVIII i XIX w., z germańskiego kręgu. Z niej czerpię inspirację. Ja jednak żyję w XXI w., więc używam środków muzycznych, które dziś są dostępne. Myślę, że mój język muzyczny jest efektem tego, kim jestem i jak odczuwam piękno.
Myślę, że Twoją muzykę można określić jako nowy romantyzm. Ma ona unikatowy nastrój, pewną intymność i wydaje się niejako zwrócona do wewnątrz. Owa intymność czasem kontrastuje z formą tych kompozycji, gdyż są one napisane na dużą orkiestrę symfoniczną. Czy starasz się przenieść XIX-wieczną tradycję muzyczną w nasze czasy?
Zapewne masz rację, że moja muzyka jest nieco nostalgiczna i ma pewien intymny nastrój, choć zależy to też od kompozycji. Na przykład Seascapes to dość osobisty, introspekcyjny utwór, który ukazuje różne oblicza morza. Napisałem jednak też kompozycje, które są bardziej ekstrawertyczne. Myślę, że łączy je moje rozumienie piękna. W muzyce zawsze chodzi o piękno.
Jedna z Twoich kompozycji, którą mieliśmy okazję usłyszeć w Dubaju, „The Well Tempered Chanson”, nawiązuje do popularnych piosenek w czasach sowieckich. W jaki sposób Twoje korzenie, fakt, że urodziłeś się w komunistycznym kraju, wpływają na Twoją twórczość?
Uważam się za kosmopolitę. Mieszkałem w kilku krajach świata i wszędzie dobrze się czułem. Dziś mieszkam w Nowym Jorku i jest to mój dom. Myślę, że w pewien sposób całe moje życie, moje otoczenie wpływa na to, jak piszę muzykę. Zarazem jednak uważam, że moje inspiracje muzyczne są odmienne od mojego życia. Niemiecko-austriacka tradycja muzyczna jest mi najbliższa i czuję, że to są moje muzyczne korzenie. „The Well Tempered Chanson” był niejako muzycznym żartem. Rozpoczął się on od jednego utworu i stopniowo rozrósł się do całego cyklu. Bez wątpienia jest to najbardziej rosyjska muzyka, jaką napisałem, choć w kompozycji tej pojawiają się rytmy z różnych stron świata. Czasem ludzie mi mówią, że słyszą rosyjskie motywy w różnych moich utworach, ale jeśli te motywy rzeczywiście tam są, to powstały one nieświadomie.
Czy możesz nam powiedzieć, jak pracujesz nad swoimi kompozycjami? Czy jest to systematyczna praca, osiem godzin na dobę, i po kilku tygodniach kompozycja jest gotowa? Czy masz określoną metodę, sposób komponowania?
Nie mam określonego sposobu i nie pracuję nad utworami w sposób systematyczny. Nie cierpię deadline'ów. Najczęściej w pierwszej fazie tworzenia utworu pracuję dość szybko. Później natomiast, gdy przychodzi do pracy nad szczegółami i poprawek, to idzie mi to znacznie trudniej. Łatwo mi napisać melodie, ale cały proces orkiestracji, edycji i poprawek jest dla mnie torturą. Nie lubię myśleć zawczasu nad tym, gdzie mój utwór będzie wykonywany, gdyż nie chcę z góry ustalać deadline'ów i się ograniczać. Dopiero gdy utwór jest prawie gotowy, to zaczynam się zastanawiać, kto i gdzie może go wykonać.
Obecnie jesteś kompozytorem-rezydentem Armeńskiej Orkiestry Symfonicznej. Czy możesz powiedzieć coś o tej współpracy? Jak się współpracuje z tą orkiestrą?
Ta współpraca rozpoczęła się dość przypadkowo. Przy jakiejś okazji spotkałem Sergeya Smbatyana, który jest dyrektorem artystycznym Armenian State Symphony Orchestra. On wykonał kilka moich kompozycji w Armenii i zaprosił mnie tam. To piękny kraj, ale też współpraca przebiegała bardzo dobrze. Czuję pewną więź z Armenią, gdyż mój ojciec spędził tam pierwsze lata swojego życia. Bardzo polubiłem Armenię i publiczność dobrze przyjęła moją muzykę, więc zdecydowaliśmy się na stałą współpracę. Armenian State Symphony Orchestra i ich szef Sergey Smbatyan to wysokiej klasy profesjonaliści, więc mam pewność, że moje utwory znajdują wyśmienitych interpretatorów.
Jesteś matematykiem. Czy bycie matematykiem pomaga w komponowaniu? Czy są to dwie osobne części Ciebie, czy też łączą się w Twoich kompozycjach?
Czasem matematyka może pomóc w komponowaniu, czy też innej dziedzinie sztuki, gdyż wymaga systematycznego podejścia i poczucia struktury. Na pewno matematyka jest pomocna w nauce kompozycji, gdyż w muzyce też trzeba w pewnym sensie przetwarzać znaczące zestawy danych. Oczywiście są to innego rodzaju dane, ale w muzyce są różnorodne reguły, począwszy od tego, jak działają instrumenty, poprzez tworzenie orkiestracji, na tworzeniu harmonii i melodii skończywszy. Na pewnym etapie jednak matematyka nie była mi już potrzebna. Dziś, gdy czuję się pewnie, pisząc muzykę, nie widzę specjalnego związku między matematyką a kompozycją. Wielu ludzi kojarzy matematykę i muzykę, gdyż u Bacha jest wiele odniesień do liczb. Dla mnie jednak jego utwory nawet bez tych odniesień do liczb i relacji między nimi byłyby genialne. Bach jest największym kompozytorem, w którego dziełach nie matematyczna struktura jest najważniejsza, ale piękno, które w nich zawarł.
Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że wkrótce również w Polsce będziemy mieli okazję usłyszeć Twoją muzykę.