Zwróćcie mi moją godność [„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”]
„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” to reżyserski debiut Jana Holoubka i zarazem jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat, nagrodzony na Koszalińskim Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”. Trzymający w napięciu dramat sądowy opowiada wstrząsającą historię, która niestety wydarzyła się naprawdę.
Tytuł zdradza aż za wiele, ale mimo to w trakcie projekcji czujemy się wciąż zaskakiwani. Przede wszystkim nie do uwierzenia wydaje się fakt, że Tomek Komenda został skazany za bestialski gwałt i zabójstwo, mimo że cała jego dwunastoosobowa rodzina zeznała, że w pamiętnego sylwestra podejrzany był z nimi w domu. Twórcy jednak odsłaniają kolejne karty powoli – ktoś miał interes w tym, aby jak najszybciej znaleźć jakiegokolwiek sprawcę i go osadzić, nawet jeśli ekspertyzy i dowody miałyby być niewystarczające czy niespójne, wręcz z premedytacją wykorzystane lub sfingowane. Akcja jest prowadzona po mistrzowsku i na wysokim poziomie realizacyjnym, w zasadzie zaledwie kilka scen zdaje się mniej wiarygodnych, jakby czysto informacyjnych bądź nie do końca jasnych chronologicznie czy zrozumiałych w warstwie dźwiękowej (być może z uwagi na stylizację upodabniającą głównego bohatera do oryginalnej postaci). Zdecydowana większość jest silnie nacechowana emocjonalnie, kapitalnie zmontowana – szczególnie w chwili aresztowania, a także podczas rozmów więźniów przez okratowane okna cel czy w scenach z retrospektywami zabójstwa w dyskotece. Wiele z nich zawiera obserwacje najwyraźniej wyniesione z bardzo dokładnego researchu na etapie preprodukcji, sporo obrazów uzmysławia nam też zarówno wrażliwość bohatera, jak i stan psychiczny, w jakim się znalazł w wyniku niewiarygodnego i okrutnego następstwa wydarzeń.
Bardzo dobrze sprawdza się w głównej roli Piotr Trojan, szczególnie w poruszających scenach z matką, w którą wcieliła się Agata Kulesza — rewelacyjna zwłaszcza w chwilach widzeń w więzieniu z synem, zawsze autentyczna do bólu, ożywiająca na naszych oczach tragedię sprzed lat z perspektywy najbliższych, którzy w najtrudniejszych chwilach okazali Tomkowi kluczowe wsparcie i pomogli mu dotrwać do finału sprawy, pomimo wielu momentów zwątpienia. W rozmowie z widzami Piotr Trojan przyznał się, że zainspirowany swoim bohaterem, zaczął tym bardziej cenić i własne więzi rodzinne.
Należy też docenić bardzo przemyślaną pracę kamery (Bartłomiej Kaczmarek) oraz muzykę (Colin Stetson, Sarah Neufeld) – mroczną, dobrze oddającą klimat więzienia i bezsilności towarzyszącej niesłusznie skazanemu.
„To nie jest oskarżenie całego systemu, a konkretnych ludzi” – mówił na spotkaniu autorskim w warszawskim kinie Kultura Jan Holoubek, podkreślając, że mimo wszystko Tomka Komendę finalnie uratowało dwóch prokuratorów i policjant, co budzi nadzieję, że jeszcze w Polsce możemy wierzyć w istnienie stróżów prawa z powołaniem. I że aktualnie toczący się proces Tomka Komendy przeciwko państwu polskiemu o odszkodowanie choć w części wynagrodzi mu lata traumy. Ponoć podczas premierowego seansu ukląkł przed ekranem i oświadczył się wybrance swojego serca, z którą planuje nowe życie. Jest więc happy end, jak w amerykańskim kinie, na którym wychował się reżyser, choć słodko-gorzki – Komenda stracił 18 lat życia (został aresztowany w wieku 23 lat), nie mogąc uczestniczyć w przemianach zachodzących w tym czasie w kraju i na świecie, za to doświadczając upokorzeń i tortur w więzieniu, w którym uchodził za dzieciobójcę. W więzieniu, w którym każdy manifestuje swoją siłę i w którym tak naprawdę niewielu się resocjalizuje.
(MB)