ZDARZYŁO SIĘ W KRAKOWIE

24.06.2021

Letnie przesilenie i sobotnio-niedzielno-poniedziałkowe triduum ze sztuką

 

Sobotnie popołudnie rozpoczęłam Krakowskim Kameralnym Spotkaniem Muzycznym z mezzosopranistką Moniką Korybalską. Jest to nowy cykl, którego gośćmi są śpiewacy operowi, aktorzy musicalowi oraz instrumentaliści. Zaproszeni artyści opowiadają o charakterystyce swojej pracy, drodze do kariery i obecnym życiu. Rozmowy przeplatane są muzyką wykonywaną na żywo. Spotkania prowadzi Marek Gerwatowski – tenor, artysta Opery Krakowskiej i pomysłodawca cyklu.

 

Monika Korybalska – solistka Opery Krakowskiej wystąpiła w asyście Olgi Tsymbaluk przy fortepianie i Dmytra Holovenki, akompaniującego jej na gitarze. Spotkanie bardzo udane, lekkie jak lot motyla. Solistka w doskonałej formie, ze swadą i humorem opowiadająca o sobie i muzyce. Czuło się (i słyszało!) doskonały kontakt z akompaniatorami – przyjaciółmi, którzy uczestniczą również w innych projektach artystki. Monika w roku 2014 otrzymała Nagrodę Województwa Małopolskiego „Ars Quaerendi”, co zaowocowało nagraniem płyty z duetami na sopran i mezzosopran pt. „Per Due Donne. MEZZOeSOPRANO”. Z Dmytrem kończy nagrywać płytę z pieśniami polskimi. Koncert zakończyli pieśnią Karłowicza „Rdzawe liście” z kapitalnymi wstawkami w akompaniamencie. Troszkę Piazzolli i odrobina huculszczyzny. Gitara połknie wszystko, a Monika wszystko zaśpiewa. Z wielką radością i muzyczną wyobraźnią podchodzą do tego wspólnego projektu płytowego. Spotkania kameralne zaprosił w swoje gościnne progi Śródmiejski Ośrodek Kultury. Wspaniałe miejsce, bogate w bardzo ciekawe propozycje artystyczne i doskonale zlokalizowane przy Małym Rynku, tuż obok kościoła Mariackiego w Krakowie.

Ten sam wieczór przyniósł mi jeszcze jedno piękne spotkanie artystyczne. Taniec butoh. Performance w ramach Krakowskiej Nocy Teatrów. Uczestniczyłam w tego rodzaju spektaklu po raz pierwszy… Butoh zawiera elementy tradycyjnego teatru japońskiego, jak również wpływy europejskie, zwłaszcza ekspresjonizm. Ciało i twarz są malowane białą farbą, by stworzyć wygląd podobny do ducha i usunąć wszelkie cechy indywidualne u tancerza, traktującego ciało jako narzędzie do wyrażania poprzez ruch swojego poczucia egzystencji, która nieustannie balansuje na krawędzi życia i śmierci. Spektakl nosił tytuł „Słowa, słowa, słowa”. Tancerz Krzysztof Jerzak, samotny na scenie, starał się poczuć widownię – wdychał ją, obserwował, by wreszcie do niej przemówić. Wprowadzał nas w swój świat – senne koszmary, powidoki przed zaśnięciem… Nie wiedziałam, że za tancerzem, w jego cieniu, stała jeszcze jedna osoba – Maya Baczyńska, muzyk, reżyser, autorka tekstów do utworów muzycznych oraz poezji i prozy. Oboje – Krzysztof i Maya szukali wspólnych ścieżek, improwizując. Aktor swoim ciałem, Maya za pomocą instrumentów: wielkiej gamy perkusjonaliów i skrzypiec oraz przede wszystkim improwizując swoim pięknym głosem, wzywała nas, byśmy podążali za nią. Nie wiedziałam, że dam się skusić na tę niezwykłą i bolesną podróż, do której oboje namawiali publiczność. Stopniowanie napięcia spowodowało moje przejście w ICH świat. Nie było to ani łatwe, ani przyjemne. Ten świat nie był piękny – wnikanie w jego rejony było niezwykłym i w niektórych momentach bolesnym doświadczeniem. Nie pomógł pachnący za oknem jaśminowiec, piękny w nocnej szacie teatr Słowackiego z naprzeciwka ani prawie pełny księżyc.

Nie potrafiłam już pójść na tańce i muzykę na ulicy Stolarskiej. Moje ciało astralne odleciało w inne światy. To przeżycie zostanie ze mną na długo.

Zupełnie innym doświadczeniem było wysłuchanie pierwszego koncertu trzeciej edycji Royal Opera Festival. Pomysłodawcą jest krakowskie Stowarzyszenie PASSIONART, które od 8 lat, w zgodzie ze swoją nazwą, z największym możliwym zaangażowaniem, organizuje duże i kameralne przedsięwzięcia kulturalne najwyższej próby. Festiwal jest jednym z dwóch najważniejszych wydarzeń poświęconych twórczości Rossiniego na świecie, a jego najwyższa ranga artystyczna jest niezaprzeczalna. Polska edycja tej imprezy ustanowiła włoskiego geniusza stylu belcanto, Gioachina Rossiniego, głównym artystą, wokół którego i na którym opiera się koncepcja szerszego pokazania muzyki oraz jej ponadczasowych zależności. Odsłanianie analogii pomiędzy twórczością muzyków różnych epok i spod różnych szerokości geograficznych a Mistrzem z Pesaro i jego kręgiem artystycznym pozwala lepiej poznać jego szczególną rolę w dziejach kultury europejskiej. Jednym z konsekwentnie realizowanych celów jest również przybliżenie szerokiej publiczności bądź to utworów, bądź artystów obecnie nieco zapomnianych. W poniedziałkowy wieczór była to „Jedwabna drabinka”, jednoaktowa opera komiczna Rossiniego. Chociaż to pierwszy dzień lata, wraz z pierwszymi taktami orkiestry Filharmonii Krakowskiej pod dyrekcją José Miguela Pérez-Sierra budzi się w nas wiosna! Tak lekka i delikatna jest uwertura. Śpiewacy młodzi, piękni, niezwykle utalentowani. Zjawiskowe, śpiewające sopranem, lecz o zupełnie innej barwie dwie panie – główna bohaterka tej typowej komedii pomyłek Giulia, czyli Adina Vilichi, genialna w wysokich partiach oraz równie doskonała i piękna Alicja Ciesielczuk grająca rolę kuzynki Giulii – Lucillę. No i panowie: Pierluigi D'Aloia – Dorvil – mąż Giulii, Lorenzo Barbieri – Blansac – kończący historię jako mąż Lucilli, Emmanuel Franco – Germano – służący i

Tomasz Świerczek – Dormont – nauczyciel i opiekun Giulii. „Jedwabna drabinka” skrzy się i błyszczy od niezwykłych, pełnych koloratur arii, genialnych duetów i popisów aktorskich. Bo chociaż to wersja koncertowa, to świetnie pracujący z orkiestrą dyrygent zaproponował solistom również działania aktorskie. Doskonale ich poprowadził! Giulia udaje słodką idiotkę, a Lucilla to mała diablica, sprawiająca pozory, że nie wie, o co chodzi. Obie dziewczyny – doskonałe. Jasny, czysty głos Adiny i miękkie tony niezwykle ciepłego sopranu Alicji uzupełniają się wręcz fantastycznie! To wysoka klasa solistyki. No i genialny służący – Meksykanin Emmanuel. Prawdziwy popis aktorski! W białych trampkach i fraku próbuje pomiędzy ariami szmatką wyczyścić świeżo pomalowane i wyzłocone kolumny sceny, popija z buteleczki(kształt butelki nie sugeruje wody), siada tuż przed widownią, a nawet tańczy, w czym wtórują mu pozostali śpiewacy. Opera nabiera dzięki temu przestrzeni i lekkości, pogłębionej przez piękne sola waltorni na tle pizzicato basów, czy delikatne solówki złotego fletu i klawesynu wspaniale grającego w recytatywach. I jeszcze jedno przemiłe zdarzenie, które przypomniało nam, że jesteśmy wśród żywych, a nie na wymuskanym koncercie online. Maleńka, kilkumiesięczna osóbka, która swoim gaworzeniem z wózka lub kolan mamy podkreślała niektóre sceny.

Po „Jedwabnej drabince” Rossini wspiął się, by osiągnąć wielką sławę. Po sukcesach z młodości drugą połowę życia spędził bezczynnie i w smutku, gdyż uwierzył tym, którzy nazwali go – jak pisał Stefan Kisielewski – włoskim kataryniarzem. W jego łatwości tworzenia upatrywano dowodu tandeciarstwa, a nie „geniuszu oraz boskiej, naiwnej lekkomyślności duchowego bogacza”.

 

I jeszcze maleńka wisienka na krakowskim torcie – finisaż mojej wystawy, reakcji na hasło NO(HOPE) Krakers Art Week. Spróbowałam poszukać duszy. W człowieku oraz w tym, co zabrała nam pandemia – kontaktach międzyludzkich, podróżach i sztuce…

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.