Zakochani w tańcu
Rozmowa z Anatolym Emelianovem i Anną Alexidze – założycielami i tancerzami The Royal Moscow Ballet, który w dniach 26-30 listopada odwiedzi pięć polskich miast: Gdynię, Poznań, Zabrze, Kraków i Warszawę.
Co czujecie, kiedy tańczycie?
Anna Alexidze: Kiedy tańczę na scenie, jest to jeden z tych nadzwyczajnych momentów, stan, na który zawsze czekałam. To uczucie jest niesamowite samo w sobie, ponieważ kocham muzykę, taniec i wcielanie się w rolę. Mimo tego, że kosztuje mnie to wiele pracy - wielogodzinne treningi, przezwyciężanie samej siebie, codzienne próby – zdecydowanie jest to tego warte.
Bycie częścią grupy baletowej oznacza wspólną pasję, wspólną karierę, wiele godzin spędzonych na wspólnych treningach, można powiedzieć – wspólne życie. Czy czujecie się odrobinę jak rodzice tego zespołu? Jak bardzo balet zbliża do siebie tancerzy?
Anatoly Emelianov: Bardzo często, zwłaszcza, kiedy tworzę nowy balet, jako choreograf przychodzę z moim pomysłem do tancerzy. Czuję wtedy, że interesuje mnie wszystko. Widzę, że tancerze przyzwyczajają się do swoich ról, wczuwają się w nie i pomagają mi wcielić moje myśli w taniec, proponują odmienne wersje, czekają na próby... To mi naprawdę pomaga i pokazuje, że jestem na właściwej ścieżce. Taniec sprawia, że ludzie stają się sobie naprawdę bliscy. Dość często tancerze pobierają się z sobą, zakładają rodziny, ponieważ jeśli współmałżonek ma takie same potrzeby i zainteresowania, okazuje się, że jest to związek podobnie myślących ludzi.
Co było najtrudniejszym momentem w Waszej karierze?
Anna Alexidze: Tak naprawdę odpowiedź na to pytanie zależy od tego, jak bardzo mamy kompleksowe podejście do tematu. Bardzo trudnym zadaniem jest stworzenie dwuaktowego baletu w miesiąc, bardzo trudno jest też stworzyć nowe kostiumy i scenerię. Trudnym zadaniem jest zrobienie czegokolwiek, jeśli oczekuje się po tym przepięknego efektu. Prawda jednak jest taka, że jeśli jesteśmy pod wpływem inspiracji, wszystkie te trudności przeradzają się w przyjemność. Balet jest tego rodzaju sztuką, gdzie piękno i ciężka praca zawsze idą ze sobą w parze. Widzisz, ta bajkowa opowieść, którą publiczność ogląda na scenie, my przygotowujemy ją w salach prób dzień po dniu. Kiedy w końcu wychodzimy na scenę, ze scenerią, w kostiumach wchodząc w światła, to jest właśnie to - rezultat, uczczenie tego, do czego aspirowaliśmy. Życie komplikuje się każdemu człowiekowi w różnych momentach, niezależnie od jego profesji. Jednak od kiedy naszą obsesją stał się taniec, wszystkie te komplikacje nie mają aż tak wielkiego znaczenia.
Jak rozpoczął się Wasz romans z baletem? To była Wasza decyzja, aby rozpocząć karierę w balecie, czy może sugestia rodziców? Opowiedzcie nam o swoich początkach.
Anatoly Emelianov: We wczesnym dzieciństwie byłem naprawdę zakochany w tańcu i kiedy harmonista pojawiał się latem koło mojego domu, to było dla mnie jak święto. Tańczyłem przez bardzo długi czas i uwielbiałem to. Dopiero później wieczorami od tego tańczenia bolały mnie stopy. Wszyscy powtarzali moim rodzicom, żeby wysłali mnie do studia choreograficznego dla dzieci - i tak też zrobili! Od 7 roku życia uczęszczałem do kółka tanecznego, a potem, kiedy ukończyłem 10 lat, dostałem się do Państwowej Szkoły Choreograficznej Perm State w Rosji, gdzie uczyłem się przez 8 lat.
Co powiedzielibyście małej dziewczynce, która marzy o tym, aby zostać primabaleriną?
Anna Alexidze: To bardzo interesujący zawód, musi poddać się mu całkowicie, żyć sztuką, żyć tańcem, muzyką. Nie jest to zwyczajny zawód, ponieważ w tej profesji zdarzają się cuda – możesz przemienić się w księżniczkę z bajki, wróżkę, kwiat... odwiedzić przeróżne epoki i przemieszczać się w czasie...
W karierze tancerza, podobnie jak i każdego artysty, zawsze nadchodzi moment, w którym musi przejść na emeryturę. Jak do tego podchodzicie? Wyobrażacie sobie ten moment i co będziecie robić dalej?
Anatoly Emelianov: Nie, taki moment jeszcze nie przyszedł i myślę, że nie powinniśmy na niego czekać. Człowiek może starać się zrealizować wszystko, co sobie zaplanował, ale nie wydaje mi się, żeby był na to wszystko czas. Jest to niekończący się proces realizacji moich duchowych impulsów i aspiracji. Czy poeta albo pisarz może napisać wszystko to, co chciałby napisać? Albo malarz - czy jest w stanie namalować wszystkie obrazy, wizje, które poczęły się w jego głowie? Tak samo jest, kiedy jesteś choreografem: pomysły unoszą się jak ptaki; złapać je i zrealizować swoje marzenie – to jest prawdopodobnie pełnia szczęścia twórcy.
Czy równocześnie, oprócz fizycznego treningu, przygotowujecie się do spektaklu mentalnie? Próbujecie wczuć się w rolę, stać się postacią, którą przedstawiacie na scenie?
Anna Alexidze: Wewnętrzna kondycja w żadnym wypadku nie powinna mieć wpływu na charakter bohatera, którego rolę wykonujemy. Czasami, ze względu na wydarzenia, które miały miejsce w naszym życiu, tancerz lub tancerka dodaje swojemu bohaterowi nowe odcienie osobowości, a spektakl w takim przypadku zawsze odniesie sukces i będzie dobrze przyjęty, a pojawiające się niuanse sprawiają, że przedstawiane widowisko staje się lepsze.
Rozmawiały:
Agata Drygała i Mercedes Lisoń