Niektórzy ludzie stają się wandalami, ponieważ chcą upiększyć świat [wystawa Banksy'ego w Warszawie]
Kim jest Banksy? Czy jest osobą czy kolektywem, kimś znanym czy wprost przeciwnie? To pytanie zadaje sobie wielu. Kultowy artysta nie pokazuje swojej twarzy, na nagraniach ma przetworzony głos, nie przychodzi na własne wernisaże. Jest wrogiem wszelkiego konsumpcjonizmu, choć paradoksalnie zarabiają na nim rzesze ludzi. Tymczasem na pospiesznie otwartej wystawie „The Art of Banksy. Without Limits” w Centrum Praskim Koneser w Warszawie pojawiły się – jak na „pandemiczną” sytuację – tłumy…
Pomijając oczywisty fakt, że ekspozycja prac Banksy'ego to jak na polskie warunki naprawdę warte uwagi wydarzenie kulturalne, to znużeni izolacją odbiorcy mogli też już być stęsknieni za wizytami w galeriach i muzeach. Oczywiście można by też uznać, że Banksy wbrew głoszonym przez siebie ideom stał się swoistą maskotką popkultury i tłok w Koneserze wynika po części z tego faktu. Wszyscy chcą mieć odbitkę jego pracy czy chociażby koszulkę z nadrukowanym podpisem artysty. Ma w sobie coś z superbohatera – działa w ukryciu, a efekty jego działań są odczuwalne na całym świecie. Niemniej – swoimi pracami krzyczy do ludzkich sumień. Wskazuje istotne problemy współczesności, takie jak: konsumpcjonizm, zanieczyszczenie środowiska, rosnąca przestępczość czy gloryfikacja wojny. Szydzi ze wszystkich, jednocześnie nie odsłaniając do końca swoich poglądów – ukazuje nam postaci uznawane za autorytety w nowym świetle, a raczej kieruje reflektory na nas samych i pyta: czyż nie uwielbialibyście tak samo Matki Teresy, gdyby udzielała Wam porad kosmetycznych, jeśli tylko by to Wam wbito do głowy? Założenie kontrowersyjne, ale przecież trzeba o tym problemie mówić – że konsumpcyjny styl życia i postępująca globalizacja rozwijają instynkt stadny. I że religia również pada ofiarą tego trendu (stąd Banksy ukazuje np. postaci biblijne stojące przed jasnoczerwonym znakiem z napisem „Wyprzedaż kończy się dzisiaj”).
Wojskowy śmigłowiec z kokardką
Banksy grzmi o dumnych dziedzicach imperializmu, który budując potęgę jednych, przyczynił się jednocześnie do upadku drugich. O wojnie dla idei i rzekomo dla dobra sprawy, w wyniku której dzięcięce place zabaw zamieniają się w ruiny, o wojskowych śmigłowcach, którym tylko brakuje kokardy pod śmigłem, bo toż to „prezent” dla drugiego narodu zgoła ironiczny. O tym, że lubimy bawić się bronią już w szkołach (!), skoro broń pojawia się w niemal każdym filmie, że przestępcy rozprzestrzeniają się na naszej planecie niczym szczury. Że łatwo i błyskawicznie zastępujemy jedną ikonę drugą (i tak np. Marilyn Monroe z łatwością wymieniliśmy na Kate Moss…). I o tym, że „Planeta małp” to wcale nie musi być taki odległy dla Ziemi scenariusz. A czasem po prostu Banksy przypomina nam o tym, co dotyczy już zupełnie nas wszystkich – że gdy próbujemy dzieciom narzucić jakiś rygor i ustawiamy obok nich znak zakazu czy nakazu, to one niefrasobliwie zaczną się nim bawić. Bo są nieskrępowane, wolne i świat niejednokrotnie wydumanych reguł dorosłych pozostaje im jeszcze obcy. Na szczęście…
źrodło: koneser.eu
W imieniu nieusłyszanych
Zdarzają się Banksy'emu także tematy w ocenie osoby postronnej nieoczywiste, jak np. jego krytyka „wojny z terroryzmem”; obraz „Guantanamo Bay” z 2006 r., wykonany techniką olejną na płótnie, stanowi część cyklu „Crude Oils” i jest swoistą deklaracją praw człowieka. Ukazuje bowiem więźnia w czarnym kapturze na głowie na tle kontrastującego z jego sytuacją sielskiego pejzażu morskiego. Banksy pochyla się nad tymi, których chętnie osądzamy lub wcale nie zauważamy, jak w pracy „English Maid” z 2006 r., na której widzimy pokojówkę zamiatającą kurz pod kurtynę, za którą znajduje się… mur. „W dawnych, okropnych czasach portretowano tylko papieży i królów. A to portret pokojówki o imieniu Leanne, która sprzątała mój pokój w motelu w Los Angeles. Miała charakter” – skomentował swoje dzieło sam Banksy.
W obronie wandali
Jest jednak coś, co o nieuchwytnym Banksym wiemy na pewno – trzy istotne dla niego miasta to Bristol, Nowy Jork i Londyn. Lubi wywrotowe akcje, wszelkie rodzaje prowokacji, również mockumenty (czyli fikcję kręconą jak dokument, czego przykładem może być nagradzany film z jego udziałem „Wyjście przez sklep z pamiątkami”). Założył też w 2015 r. tajny park rozrywki Dismaland Zone położony w nadmorskim kurorcie Weston-super-Mare w Somerset w Anglii, o którym wiemy dziś już wszyscy. Co więcej, jego graffiti znalazło się nawet na murze oddzielającym Izrael od Palestyny. W realizacjach swoich pomysłów idzie i dalej, fałszując banknoty, jak w „Di-Faced Tenner” z 2004 r., gdzie zamienił wizerunek królowej Elżbiety na twarz tragicznie zmarłej księżnej Diany i dopisał „Banksy of England / I promise to pay the bearer on demand the ultimate price” („Banksy Anglii / Obiecuję zapłacić okazicielowi najwyższą cenę”). Śmieje się z tych, którzy ścigają grafficiarzy, bo jak sam mówi: „Niektórzy ludzie zostają glinami, ponieważ chcą zmienić świat na lepsze. Niektórzy ludzie stają się wandalami, ponieważ chcą go upiększyć”. Naigrywa się zresztą z państwa policyjnego jako takiego, m.in. w swojej pracy „Stop and Search” z 2007 r., której tematem jest przeszukiwanie przez policję koszyczka zdumionej Dorotki z „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Potrafi też oddać hołd ofiarom, jak w „Paris Bataclan” z 2018 r. przedstawiającym smutną, ubraną w biel kobietę.
Dla stęsknionych za lepszym jutrem
Czasem Banksy ma w sobie coś z proroka i jednocześnie bystrego komentatora sytuacji obecnej, pokazuje nam, że Batman, Spider-Man itp. powinni trafić do kosza z zepsutymi zabawkami, ustępując miejsca laleczce ze znakiem Czerwonego Krzyża, lekarce walczącej np. z pandemią koronawirusa, że czas się przebudzić ze snu – jednego z wielu fundowanych nam przez wytwórnie filmowe, jak np. Paramount Pictures, przez niego przemianowana dowcipnie na „Paranoid Pictures”. Artysta przestrzega nas, że wprawdzie żyjemy bardzo wygodnie, ale za to wygodnictwo przyjdzie nam wreszcie zapłacić, przede wszystkim nadmiernie obciążamy niezdrowym trybem życia ekosystem. Powoli zaczynamy wychowywać dzieci na wysypiskach śmieci ze zużytych produktów zakupionych w supermarketach. Jednakże Banksy nie zapomina i o tym, że niektórzy z nas wciąż chcieliby pochwycić w ręce czerwony balonik w kształcie serca i tym samym uratować przyszłość. To dla nich tworzy.
(MB)