Wygląda na to, że jednak mnie kupili.
Muzyka klasyczna w rozrywce, w popie szczególnie mnie pociąga. Dzięki temu wraca przecież na swoje miejsce. Znudziło mnie już powtarzanie: Mozart, Haendel, Strauss (jeden i drugi), Rossini, Verdi, Puccini tworzyli dla rozrywki. Powtarzam, powtarzam a i tak po ziemi chodzą tysiące niedowiarków, którzy miejsce dla muzyki klasycznej widzą wyłącznie w nudnych budynkach filharmonii lub kapiących nadmiarem kryształów, złoceń i marmurów budynkach oper. I jeszcze upierają się, że to są miejsca godne takiej muzyki…
Ale zacznę od początku, czyli – kto, czym, gdzie i za ile mnie kupił?
Akcja rozegrała się w Ożarowskim Mazurkasie. Wielki kompleks hotelowo-konferencyjny. I dobrze, że taki wielki, bo impreza, na której moja dusza była przedmiotem targu, przyciągnęła prawie 1000 osób. Nieźle.
Na przystawkę zagrali parę musicalowych wiązanek.
Daniem głównym była premiera projektu Co-opera.
Wróżką nie jestem, ale czuję, że jeszcze będzie o nim głośno.
Najpierw kupił mnie Tadeusz Wicherek.
W pierwszej części rządziła orkiestra, której od czasu do czasu towarzyszyło dwóch śpiewających solistów. Po przerwie to soliści rządzili, a orkiestra im akompaniowała.
W pierwszej części karmili nas muzyką musicalową. Ale jak wykonaną! Nie wierzyłam, że mam do czynienia z najstarszą polską orkiestrą – powstali w 1881 roku – raz, że nieźle się trzymają jak na tak szacowny wiek, dwa – grają, jakby to był ich ostatni koncert.
„Skrzypek na dachu”, „My fair lady”, Upiór w operze”… Nie potrzebowałam obrazów, oczami wyobraźni mogłam wrócić do scen filmowych.
Ale rzeczony Wicherek kupił mnie nie tylko grą swojej orkiestry, ale także tym, że należy do dyrygentów, którzy lubią publiczność, dla której grają. I dla okazania sympatii nie wystarczają mu tylko uśmiechy i ukłony – zresztą – jak tu się uśmiechać do publiczności, skoro stoi się do niej tyłem? Wicherek korzystał więc z przerw pomiędzy utworami, aby porozmawiać z nami. Oczywiście skończyło się na tym, że on mówił, a publiczność wybuchała albo śmiechem, albo brawami, ale tak czy inaczej – element całkiem przyjemnej konwersacji był.
Potem kupiła mnie Justyna Reczeniedi.
W tym momencie jestem niesprawiedliwa dla drugiego solisty – Krystiana Krzeszowiaka. Nic na to nie poradzę. Krystian był fenomenalny. Jeśli może śpiewać z takim zapaleniem gardła, to jestem ciekawa, co on robi z ludźmi, gdy śpiewa na 100% normy!
Ale Justyna kupiła mnie nie tylko śpiewem, ale swoim urokiem i przepięknymi kreacjami. Poza tym – jaką ona ma figurę! Aż zazdrość bierze.
Głos Justyny ponad orkiestrą - kadr z teledysku "Trudne tango". Uchwycił w locie Marek Relich.
Razem z Krystianem świetnie się bawiła muzyką, tekstami. A im dłużej śpiewali, tym było radośniej. Najlepiej wypadły bisy. Zero stresu, na sali – 100% miłości od słuchaczy, kwiaty…
A "Trudne tango" możecie zobaczyć i usłyszeć tutaj.
Kupił mnie też Marcin Nierubiec.
Na co dzień działa w rozrywce. Tym razem skomponował muzykę do operowych głosów Justyny i Krystiana. I sprawił, że nie ma w jego kompozycjach dysonansów. Operowi śpiewacy co prawda nie wykorzystują wszystkich swoich możliwości, ale nie o to chodzi. Używają swoich głosów w rozsądnym zakresie. Na dowód – przeciwnik śpiewu operowego, niedzielny meloman, który także pojawił się na koncercie – wyznał, że mu się podoba. I to bardzo. W trakcie trwania koncertu nie pozwalał mi się odzywać. Siedział zasłuchany.
Na zdjęciu Marka Relicha Marcin Nierubiec ze swoją sympatią.
Nie kupił mnie Michał Zabłocki, autor tekstów. Ale nigdy nie byłam zwolenniczką jego poezji. Kwestia gustu, bo większość obecnych na sali była zachwycona. „Cichosza” czy „Bracka”, które napisał dla Grzegorza Turnau’a broni przede wszystkim muzyka i wykonanie artysty. Ale przynajmniej teksty Michała miały tę zaletę, że nie przeszkadzały mi w odbiorze muzyki. Z drugiej strony muszę jednak oddać sprawiedliwość poecie: część tekstów pisał do gotowej muzyki, a to jednak trochę ogranicza twórcę.
Na koniec kupił mnie jeszcze Andrzej Bartkowski, współwłaściciel Mazurkasa.
Nie pierwszy raz stworzył niesamowitą atmosferę. Prawie 1000 osób, a czuliśmy się wszyscy, jak na kameralnym przyjęciu. A tort, ciacha, wino i szampan – wyborne! W tym miejscu polecam Forum Humanum Mazurkas, imprezę, której nie można przegapić przede wszystkim ze względu na świetnych artystów, których zaprasza Bartkowski (ostatnio występowali na Forum Daniel Olbrychski i Krzysztof Jakowicz).
Jeśli mowa o kupowaniu, to powinnam podać cenę. Była dość wysoka – nieprzespane pół nocy, bo melodie, które zostały mi w głowie, nie chciały puścić. Poza tym czekam na płytę.
(A na razie pozostaje mi parę zdjęć zrobionych przez Marka Relicha do obejrzenia i podtrzymania wspomnień)
[gallery]394[/gallery]
Luiza Borowiec