Wspomnienie o Ennio Morricone
6 lipca 2020 roku po komplikacjach związanych ze złamaniem kości udowej w rzymskim szpitalu zmarł Ennio Morricone, jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej. Pozostawił po sobie ponad 500 prac filmowych oraz piosenki i muzykę autonomiczną.
Ennio Morricone przez całe życie był rzymianinem. Urodził się 10 października 1928 roku. Jego ojciec był trębaczem i początkowo kompozytor szedł w jego ślady. Wkrótce jednak zmienił zainteresowanie na kompozycję. Jego kolegą ze szkolnej ławy był słynny reżyser, Sergio Leone. Razem mieli zmienić kino.
Po latach Morricone miał skarżyć się, że jest postrzegany przede wszystkim przez pryzmat swojej muzyki do włoskiej wersji westernu zwanej „spaghetti western”. Nie można jednak zapomnieć, że stworzone przez włoskiego kompozytora brzmienie miało charakter wręcz rewolucyjny. Przede wszystkim zmieniona została instrumentacja. Gitary elektryczne, chóralne okrzyki, dźwięki przypominające wycie kojota, doskonale oddawały paradoksalny świat kina Leone – przepastny, ale jednak w jakiś sposób klaustrofobiczny, a przede wszystkim tak duszny i gorący, że spiekotę Zachodu było czuć aż po drugiej stronie ekranu. Razem z reżyserem i kompozytorem, dzięki filmom tym karierę zrobił też niejaki Clint Eastwood.
Oczywiście, Ennio Morricone nie pisał muzyki wyłącznie do spaghetti westernów. Współpracował z twórcami wybitnymi, by wymienić tylko Pier Paola Pasoliniego („Teoremat”, „Ptaki i ptaszyska”, gdzie napisy początkowe… wyśpiewywane są przez wokalistę), Bernardo Bertolucciego („Wiek XX”, „Księżyc”), Giuseppe Tornatore (m.in. „Cinema Paradiso”, „Malena”), Rolanda Joffe („Misja”), Briana de Palmę („Nietykalni”, „Ofiary wojny”, „Misja na Marsa”), Jerzego Kawalerowicza („Maddalena”), Romana Polańskiego („Frantic”), Johna Carpentera („Coś”), Dario Argento czy Quentina Tarantino (piosenka do „Django”, „Nienawistna ósemka”, za którą dostał Oscara).
Choć nigdy nie nauczył się innego języka niż włoskiego, Morricone pracował dla różnych reżyserów i różnych filmowych światów. Nie ma chyba też gatunku, w którym by nie pracował: westerny, horrory (zarówno charakterystyczne włoskie giallo, jak i „Wilk” Mike’a Nicholsa), melodramaty, thrillery (np. „W sieci” Barry’ego Levinsona), komedie („Ptaki i ptaszyska” Pasoliniego), epickie kino przygodowe („Hundra” czy próba zdyskontowania sukcesu „Conana Barbarzyńcy”, czyli „Czerwona Sonja”) i historyczne („Misja”, „Wiek XX”), wojenne („Bitwa o Algier”, „Ofiary wojny”) i gangsterskie („Nietykalni”). To, że w każdym z tych różnych gatunków odnajdywał się znakomicie świadczy tylko jak wszechstronny był jego talent.
Do najpopularniejszych napisanych przez kompozytora ścieżek dźwiękowych należy tzw. trylogia dolarowa Sergio Leone, czyli słynne westerny z Clintem Eastwoodem w roli głównej. Tematy z „Za garść dolarów”, „Za kilka dolarów więcej” i „Dobrego, złego i brzydkiego” przeszły do historii. Słynne preludium do finałowego pojedynku ,„Ecstasy of Gold”, wykonuje nawet Metallica na wstępie swoich koncertów. Poza tym nie można nie wspomnieć o pełnej cudowności „Misji”, jedynej muzyce, za którą Maestro żałował, że nie dostał Oscara. Western „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” zainspirował Hansa Zimmera (jak napisał ostatnio: „nie zdecydowałem nigdy, że zostanę kompozytorem muzyki filmowej. Sergio Leone i Ennio Morricone zrobili to za mnie”). Podobnie nazwany, acz zupełnie inny finał kariery Leone, „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” to piękna opowieść o przemijaniu, którą wspaniale wspomaga nostalgiczna i śliczna muzyka. Pomyśleć, że pewniak do Oscara nie dostał nawet nominacji i to tylko dlatego, że… zapomniano wysłać zgłoszenie.
Główny temat z „Ofiar wojny”, wydany jako ośmiominutowa suita, jest wręcz porażającym oskarżeniem demoralizacji związanej z walką zbrojną. Ennio Morricone radził sobie także ze „zwykłym” kinem głównego nurtu: w „Na linii ognia” w reżyserii Wolfganga Petersena precyzyjnie zilustrował grę w kotka i myszkę między psychopatą a ochroniarzem prezydenta USA. W „Nietykalnych” ujął nie tylko heroizm głównych bohaterów, ale także tragizm śmierci i kabotyństwo Ala Capone.
To tylko nieliczne przykłady długiej i wybitnej kariery Ennio Morricone, kompozytora inspirującego pokolenia. Oprócz muzyki filmowej, komponował też muzykę autonomiczną, grywaną także na koncertach. Pierwszy raz w Polsce wystąpił na 750-lecie lokacji Krakowa, gdzie zagrał Kantatę do słów Jana Pawła II. Ostatni raz – w styczniu 2019 roku.
Miał 91 lat.
{PS}