Wielkie polskie ego

08.11.2016
Wielkie polskie ego

KINGA A. WOJCIECHOWSKA: Wokół kościoła budowanego od 13 lat, początkowo w szczerym polu, dziś – w centrum dzielnicy mieszkaniowej Wilanów, narosło wiele stereotypów i płaskich, płytkich opinii. Sama na hasło Świątynia Opatrzności Bożej myślałam o przerośniętych ambicjach patriarchów kościelnych i o tym, że za pieniądze biednych wdów realizują swoje nieskromne zachcianki. Oraz o kompletnie nie trafionym projekcie architektonicznym. Tymczasem decyzja kardynała Józefa Glempa o rozpoczęciu budowy Świątyni Opatrzności Bożej zapadła tak naprawdę 210 lat wcześniej. Jeśli więc czyjeś ego komentujemy, to nasze – narodowe, polskie.
 
3 maja 1791 roku została uchwalona polska Konstytucja. Pierwsza w Europie, druga na świecie (po Stanach Zjednoczonych Ameryki). Dzień później uchwałą Sejmu Czteroletniego podjęta została decyzja o budowie świątyni jako wotum wdzięczności za Konstytucję. Pierwotna jej lokalizacja to Ogród Botaniczny UW w pobliżu Łazienek. Wmurowano tam nawet kamień węgielny. A potem po raz trzeci rozebrano Rzeczpospolitą i prace wstrzymano.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wydawało się, że budowę będzie można rozpocząć na nowo. Przymierzano się nawet do nowego projektu na Polach Mokotowskich. Tym razem plany zniweczył wybuch II wojny światowej. Po 1945 roku z uwagi na system polityczny nie było mowy o realizacji tak wielkiego zamierzenia. Dopiero po 1989 roku można było w ogóle zacząć myśleć o budowie Świątyni. Kazimierz Kardynał Nycz, Arcybiskup Metropolita Warszawski: – Aż w końcu, 15 lat temu Kardynał Glemp uznał, że już nie można dłużej czekać i zdecydował o rozpoczęciu budowy w szczerym polu, w Wilanowie, dziś w centrum pięknego osiedla mieszkaniowego.

Świątynia. Sala koncertowa
Powstała Świątynia, która, według słów arcybiskupa Nycza, jest nie tylko miejscem kultu sakralnego, ale i salą przygotowaną na koncerty muzyki poważnej, stosownej do miejsca. Z założenia więc przeznaczona do użytku w wymiarze sakralnym i kulturalnym. To przestrzeń niemała – pomieści 4000 miejsc siedzących.
Świątynia zostanie konsekrowana i otwarta symbolicznie w Dniu Niepodległości, 11 listopada 2016 roku. Na tę okazję kilka lat temu poproszono Wojciecha Kilara, aby skomponował utwór. Piotr Gaweł, dyrektor Centrum Opatrzności Bożej: – Chcieliśmy, by Świątynię tworzyli najwybitniejsi artyści, żeby było to miejsce kultury. Zastanawialiśmy się, kto mógłby napisać muzykę na otwarcie Świątyni i zwróciliśmy się do Wojciecha Kilara. Ale powiedział, że on już nic więcej nie napisze. Był zresztą u kresu swojej drogi. Wskazał nam za to swojego następcę – Michała Lorenca. Zadzwoniłem więc do pana Lorenca a on się zgodził podjąć to ryzyko i napisać muzykę.

Z szacunku do dźwięku
Jest 3 listopada, przed nami płyta „Przymierze”, wydana przez Warner Classics, z muzyką na otwarcie Świątyni Opatrzności Bożej autorstwa Michała Lorenca. Czy to rzeczywiście było ryzyko?
Michał Lorenc: – To cały czas jest ryzyko. Na szczęście nie dowiedziałem się, że to po Kilarze projekt, bo to już byłby szantaż… Gdy przyjąłem tę propozycję, a właściwie dlatego ją przyjąłem, bo myślałem, że podołam. To było 4,5 roku temu. Zbierając materiały, zdałem sobie sprawę, że to zupełnie inna sytuacja niż pisanie muzyki do filmu. Ja jestem kompozytorem muzyki filmowej, widzę obraz i muzyka do mnie przychodzi. Tu, przez szacunek do dźwięku, który jest ważniejszy niż w filmie, zdałem sobie sprawę z trudności. W filmie często się hałasuje, żeby akcję pchnąć do przodu. W pewnym momencie stało się dla mnie oczywiste, że sytuacja mnie przerasta. Gdyby nie pomoc wspaniałego kompozytora, Krzysztofa Jańczaka, to bym… się ośmieszył z moimi pomysłami. Dlatego bardzo serdecznie mu dziękuję za pomoc.
Krzysztof Jańczak: – Michał przesadza. A dla mnie – to był zaszczyt – móc pracować z Michałem, z którego muzyką dorastałem. Więc to także taka podróż sentymentalna, nie tylko wspaniała zawodowa przygoda.
Podczas spotkania Michał Lorenc czasem uciekał od poważnych pytań, zdradzając przy okazji ciekawostki techniczne. – Dużym problemem był pogłos 12 sekund. Do prawidłowego wykonania utworu nie może być więcej niż 2,3 sekundy. Ale praca, którą państwo włożyli w umożliwienie odsłuchu, dowodzi, że to prawdziwe przymierze.

Diatheke, berit i lamentacja bez słów
Udało się jednak namówić kompozytora na podzielenie się swoimi wspomnieniami związanymi z pracą nad „Przymierzem”. Odwiedził wszystkie miejsca, w których miała zostać wybudowana Świątynia. Czytał, myślał. Trwało to tak długo, że w końcu niewiele czasu zostało na samo pisanie muzyki. Michał Lorenc: – Wstawanie o piątej rano, pisanie od rana do nocy… Oczywiście, czytałem Ursyna Niemcewicza od przodu i od tyłu, starałem się poznać słowa diatheke (z Septuaginty), berit (z języka hebrajskiego). Berit zawiera istotę przymierza, jest nieprzetłumaczalne na język polski, oznacza układ między silnym a słabym. To nie jest partnerska relacja. I to jest prawdziwe przymierze. Diatheke znaczy powierzenie dziedzictwa, oddania wszystkiego drugiej osobie. Słowo Przymierze jest tak bardzo pojemne.
Prowadząca spotkanie zwróciła także uwagę na niemą lamentację. Zazwyczaj tego rodzaju utwór ma tekst, właściwie lamentacja bez tekstu nie istnieje. Michał Lorenc wydał się zaskoczony: – Nie wiem. Wydaje mi się, że ta lamentacja jest pełna.

Piękna polska muzyka
Przymierze to kolejna już płyta, której znaczenie dla polskiego dziedzictwa kulturowego jest niezaprzeczalne. Niedawno premierę miało nagranie Orkiestry Sinfonia Varsovia 39’45 z utworami z czasów II wojny światowej. To ciekawe, że w firmie z założenia komercyjnej, gdzieś między słupkami excela jest miejsce na misję. Piotr Kabaj, prezes zarządu Warner Music Poland: – To nie ryzyko, to zaszczyt i przywilej. Gdy dostałem propozycję wydania tej płyty, jako Polak, od razu się zgodziłem. Zwłaszcza że wcześniej wydaliśmy siedem płyt z panem Lorencem. Jutro wychodzi więc CD a za tydzień winyl. Mam nadzieję, że płyta dotrze do wszystkich, którzy cenią sobie piękną muzykę.
 
Muzykę napisał Michał Lorenc, orkiestracji podjął się Krzysztof Aleksander Jańczak. Testy – Bogurodzica w adaptacji Roberta Pożarskiego, Hymn autorstwa Maryny Miklaszewskiej. Wykonawcy: London Symphony Orchestra pod dyrekcją Lee Reynoldsa (nagranie w Abbey Road), Chór Cappella Corale Varsaviana z dyrygentem Romanem Rewakowiczem (nagranie w S1 w Warszawie); soliści: Katarzyna Laskowska (sopran), Robert Pożarski (śpiew), Adam Strug (śpiew), Małgorzata Szarlik-Woźniak (skrzypce), Marta Maślanka (cymbały), Mohammad Rasouli (ney), Damian Marat (trąbka), Michał Woźniak (kontrabas). Muzyka czerpie z tradycji muzyki ludowej, symfonicznej, sakralnej. Teksty poświęcone są Marii, matce Jezusa. 
Spotkanie odbyło się w Studio U22 w Warszawie, w ramach Piątków z Nową Muzyką. Partnerem spotkań jest ZPAV. Firma Horn umożliwiła odsłuch fragmentów płyty na wysokiej jakości sprzęcie audio.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.