Wiedeńczycy i Jansons

21.05.2013

Oglądając koncert noworoczny transmitowany z Wiednia zawsze po cichu marzyłam, by móc zobaczyć na własne oczy wnętrze budynku Towarzystwa Muzycznego. Wreszcie niewinne marzenie stało się rzeczywistością. Fakt, sama Sala Złota robi piorunujące wrażenie. Nie mniejsze zrobiły interpretacje Marissa Jansonsa i Filharmoników Wiedeńskich.

W programie koncertu znalazły się dwie symfonie J. Haydna (nr 94 i 88), „Preludia” F. Liszta oraz „Suita z Cudownego Mandaryna” B. Bartoka. Trudno wyobrazić sobie bardziej odpowiednie miejsce dla symfonii najstarszego z klasyków wiedeńskich niż leżące w sercu miasta, Musikverein. Prawdziwą niespodzianką okazała się Symfonia G-dur nr 94 J. Haydna. Choć przyznam, że obawiałam się tej pozycji programu – trudno o oryginalną interpretację tak ogranego utworu. Szybko jednak okazało się, że mój niepokój był zupełnie niepotrzebny. Żywe i świeże allegro, subtelne (choć różnorodne) wariacje w części drugiej, lekki i taneczny menuet oraz żywiołowy, pełen energii finał wywołały gorącą owację, podrywając z miejsc część publiczności. Ale to był dopiero początek. Na prawdziwy pokaz brzmienia Wiedeńczyków trzeba było poczekać do „Preludiów” F. Liszta. Zmiany dynamiczne wydawały się być dla nich czystą zabawą – z łatwością uzyskiwali subtelne i ledwo słyszalne piano oraz potężne, masywne forte. Po przerwie powróciła muzyka J. Haydna, tym razem w postaci Symfonii G-dur nr 88. Wyważona, lekka, z finałem tryskającym humorem, choć jej interpretacja nie dorównała „Niespodziance”. Jansons sięgnął po podobne środki, nie wniósł do niej niczego nowego, tworząc tym samym kolejną ginącą w tłumie, przeciętną wersję utworu. Asa z rękawa Wiedeńczycy wyciągnęli dopiero na koniec. „Suita z Cudownego Mandaryna” oszołomiła nawet najbardziej wymagających słuchaczy. Zabawa z brzmieniem, roziskrzoną barwą nie miała końca. Prawdziwy ogień! Na spontaniczną, gorącą reakcję publiczności nie trzeba było długo czekać – pierwsze oklaski wybuchły nim ostatni dźwięk zdążył wybrzmieć. A jak w tym wszystkim odnalazł się Mariss Jansons? Przyznam, że jego sposób prowadzenia zespołu zrobił na mnie ogromne wrażenie. Raz żywiołowy i nieskrępowany w ruchach, raz bardzo oszczędny. Mistrzowsko panował nad orkiestrą, porywając ich w świat swojej interpretacji. Porwał również całą Salę Złotą wiedeńskiego Musikverein.

 

Ewa Chamczyk

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.