Warszawska Jesień: różnorodne odsłony

27.09.2021

Za nami inauguracja 64. Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień, a także pierwszy koncert z cyklu „Warszawska Jesień Klubowo”. Było inspirująco, było różnorodnie, było nowocześnie. Choć bez wątpienia oba koncerty były utrzymane w dość różnej konwencji.

Koncert inauguracyjny, który odbył się 17 września w Filharmonii Narodowej, skupiał się na przeobrażeniach ujętych w czterech odsłonach, zupełnie jakbyśmy słuchali czteroczęściowej symfonii, a nie czterech odmiennych stylistycznie utworów napisanych przez czterech różnych kompozytorów. Trzy z nich miały swoje premiery polskie, a ostatni, finałowy, światową. Na otwarcie zagrano „Triptyque” Agaty Zubel – kompozycję, którą sam dyrektor festiwalu Jerzy Kornowicz opisał jako „olśniewającą migotliwymi splotami zdarzeń inspirowanych słowami: »wokół/tu i teraz«”. Bez wątpienia utwór świadczył o dobrym kompozytorskim warsztacie, choć nie ukrywam, że dla mnie Agata Zubel to przede wszystkim fenomen wokalistyki i kompozycji wokalnej: w końcu to właśnie ta ostatnia przyniosła jej największą popularność w Polsce i na świecie. I chociaż dostrzegłam próbę przełożenia materii wokalnej na symfoniczną w prezentowanym na inauguracji utworze, to jednak nie mogłam pozbyć się uczucia, że obcuję z ciągiem zdarzeń muzycznych pozbawionych większego sensu i nieukierunkowanych na stworzenie ze sobą zwartej formy; jakby faktura orkiestrowa nie była w stanie oczarować w ten sam czy choćby w podobny sposób, co głos ludzki, w chwili gdy próbuje się im de facto nadać zbliżone jakości. Zabrakło mi spójności formy, pozostałam więc z uczuciem niedosytu.

Szybko jednak nasycił mnie kolejny z utworów, „Bound the Bow”, którego autorką okazała się pochodząca z Ameryki, bardzo już utytułowana autorka Ash Fure. „Bound the Bow” było energetyczne, daleko bardziej migotliwe niż kompozycja Zubel. Zawarte w programie określenie, że „smyczki miotają się po strunach jak ptaki w klatkach: trzepocą, próbują wznieść się do lotu”, pasuje tu idealnie. „Bound the Bow” to lekkość w najczystszej postaci, lekkość osadzona jednak w materii dźwięku, uparcie sprowadzana do ram klarownej i tym razem przekonującej formy muzycznej.

 

Trzeci z utworów, „Skumfiduser!” (czyli po duńsku „słodka pianka”) Marka Applebauma, wykładowcy kompozycji na Uniwersytecie Stanforda i zarazem pianisty jazzowego, na tle poprzedników był istną „petardą”. Warstwa elektroniczna została tu poprowadzona równoległe do warstwy orkiestrowej, w nieustannym dialogu czy wręcz rywalizacji. Kompozytor śmiało sięgnął tu po inspiracje jazzowe czy nawet filmowe, ale w sposób zręczny i wysmakowany, daleki od eklektyzmu. Słuchałam tej muzyki na orkiestrę i komputer z uśmiechem na twarzy, mając naturalne i dość zabawne skojarzenia z R2D2 z „Gwiezdnych wojen”. Jestem pełna uznania dla kunsztu kompozytorskiego Applebauma, dla jego łatwości operowania tak zróżnicowaną materią dźwiękową i sprawności ujęcia na pozór dwóch różnych, a do tego tutaj równorzędnych bytów, w tak efektowną formę. Niektórzy w sali wprawdzie szeptali, że zabrakło im iście pirotechnicznej mocy w finale, na który tak czekali przez całą pozostającą w ciągłym napięciu kompozycję, mnie jednak wygaszenie rozpędzonej, muzycznej „machiny” Applebauma zupełnie nie przeszkadzało – z mojej perspektywy twórca wybrał zakończenie otwarte i niedopowiedziane, dzięki czemu byłam całością nawet jeszcze bardziej zaintrygowana.

Ostatnim utworem, wspomnianą premierą światową, była trzyczęściowa kompozycja mieszkającej na stałe we Francji polskiej kompozytorki Elżbiety Sikory – „Liquid Air”, zamówiona przez Warszawską Jesień. Sikora oddała się kontemplacji przemijającej materii, postrzeganej przez pryzmat nieoczywisty, wyrażony dźwiękiem („powietrze przeobraża się w lotne, przybierając kolejną formę…”). Świetna instrumentacja, świetny warsztat, świetne brzmienia, pozwalające docenić bogactwo faktury wszystkich sekcji instrumentalnych. I przede wszystkim spójna i czytelna forma (!).

 

Koncert inauguracyjny zagrała Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach pod dyrekcją Vincenta Kozlovsky'ego, z udziałem Piotra Papiera i Barbary Okoń-Makowskiej (projekcja dźwięku).

Warto zwrócić uwagę na fakt, że zadbano o to, aby zaprezentować aż dwa utwory polskich kompozytorek, co wydaje się szczególnie ważne w czasach, gdy dyskurs o wolności kobiet w społeczeństwie jest w Polsce tematem równie chętnie podejmowanym, co pandemia i kwestie tolerancji. Myślę, że to ważne, że festiwal o takiej renomie, jak Warszawska Jesień, wspiera kompozytorki, a przede wszystkim, oczywiście, dobrą polską (i nie tylko) muzykę. Wydarzyło się jednak coś, co silnie zaburzyło mój odbiór koncertu inauguracyjnego – od 10 lat nie widziałam tak pozbawionej kultury bycia i taktu obsługi widowni, która na zadawane jej pytania odpowiadała arogancko i niegrzecznie, zapewne z powodu napięcia wywołanego koniecznością egzekwowania w sali zakładania przez widzów maseczek. Mimo to było mi ogromnie przykro, że w mojej ukochanej filharmonii i na ukochanym festiwalu zabrakło przestrzeni serca na życzliwe zachęcanie pozostałych widzów do wypełniania obostrzeń. Okazało się, że w nawet tak inspirującym, twórczym otoczeniu musi się pojawić niepotrzebne napięcie.

 

Na szczęście już zupełnie inna atmosfera towarzyszyła pierwszemu koncertowi w ramach „Warszawskiej Jesieni Klubowo” w Pardon, To Tu przy al. Armii Krajowej. Na scenie wystąpili: Rafał Mazur, muzyk-improwizator i filozof, na akustycznej gitarze basowej („The Great Tone Has No Sound”), Neoquartet (II kwartet smyczkowy Giacinta Scelsiego) oraz pochodzący z Berlina Rashad Becker (elektroniczny „Krieg”, po raz pierwszy wykonywany w Polsce). Koncert był wprost rewelacyjny, eksperymenty dźwiękowe Mazura hipnotyzowały, Neoquartet imponował ekspresyjną interpretacją, profesjonalizmem i zaangażowaniem wykonania, a Becker chwilami porywał do tańca, pomijając momenty kulminacyjne, gdy to wolumen brzmienia niemal nie mieścił się w kawiarnianej przestrzeni i wypłaszał co wrażliwszych słuchowo na zewnątrz. Mimo to koncert ten zadziwił wyrównaną, wysoką jakością wykonania w każdej z trzech odsłon. Wydaje się, że pomysł na cykl „Warszawska Jesień Klubowo”, który na przestrzeni ostatnich lat pięknie się rozwija, był strzałem w dziesiątkę.

 

(MB)

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.