Walka o wolność [na zdj. Diana Damrau]
JACEK KORNAK: Pod przewodnictwem nowego dyrektora artystycznego Ivora Boltona hiszpański Teatro Realo w Madrycie dołącza do światowej czołówki teatrów operowych. Najlepszym tego dowodem jest ostatnia produkcja Teatru Królewskiego “I puritani” Vicenza Belliniego.
(wszystkie zdjęcia: Javier del Real | Teatro Real)
Opera ta miała swoją premierę w roku śmierci kompozytora, który nagle zmarł w wieku 33 lat. “Purytanie” to nie tylko ostatnie dzieło mistrza bel canto, ale zarazem jakby synteza całej jego twórczości. Librecista opowiada historię miłości z czasów Rewolucji Angielskiej, ale przede wszystkim jest to dzieło o walce o wolność. Kompozytor, który zainspirował pokolenia romantyków, w swojej ostatniej operze przedstawia bel canto w najczystszej postaci. Znajdziemy tutaj brawurowe arie, długie wpadające w ucho melodie, bogatą orkiestrację i dramatyczną akcję pełną nagłych zwrotów.
Muzycznie najnowszą produkcję “Purytan” przygotował Evelino Pidò, który poprowadził Orquesta Sinfónica de Madrid. Pidò wprost instynktownie czuje muzykę Belliniego. Pod jego batutą orkiestra miała bogate i dramatyczne brzmienie. Jego narracja była klarowna, ale zarazem bardzo efektowna. Pidò świetnie operował kontrastami, uwypuklając wirtuozerski charakter muzyki.
Na zdjęciu: mezzosopra ANNALISA STROPPA jako Enriqueta, tenor JAVIER CAMARENA czyli Lord Arturo Talbo i baryton LUDOVIC TEZIER jako Sir Riccardo Forth.
W czołowych rolach usłyszeć można było jedne z najjaśniejszych gwiazd na operowym firmamencie ostatnich lat. W rolę Riccardo wcielił się Ludovic Tézier. Wprawdzie był on słaby aktorsko, ale dał on popis wokalny najwyższej próby. Diana Damrau śpiewała partię Lady Elvira Valton. Damrau ma głos stworzony do bel canta. To piękny sopran o nieco lirycznej barwie, lekki, ekspresyjny, ale zarazem wystarczająco silny, aby oddać dramaturgię dzieła Belliniego. Damrau to wybitna śpiewaczka i to się czuje od pierwszych taktów. Śpiewa naturalnie, ujmuje eleganckim sposobem frazowania, ale przede wszystkim porywa różnorodnością barw wokalnych i głębokim wejściem w rolę. Każda fraza jest przemyślana, pełna znaczeń i emocji. Jednak na mnie największe wrażenie zrobił Javier Camarena w roli Lorda Arturo Talbo. Camarena dysponuje lekkim lirycznym tenorem, którym z lekkością dosięga najwyższych dźwięków. Ten meksykański śpiewak nawiązuje do najświetniejszych tradycji włoskiej szkoły bel canta. Camarena przygotował nam w tej roli wokalne fajerwerki. Jego głos posiada charyzmę, czystość i swobodę, którą jest w stanie skraść serca operowej publiczności.
Raczej słabą stroną tego przedstawienia była reżyseria, za którą odpowiadał Emilio Sagi. Wprawdzie śpiewacy byli u niego w centrum, ale zabrakło tutaj nie tylko jakichś ciekawszych idei, ale też zupełnie podstawowych rzeczy, takich jak wyczucie ruchu scenicznego. Reżysersko przedstawienie było schematyczne i po prostu nudnawe, ale nawet taka reżyseria nie była w stanie zepsuć przepięknej muzyki Belliniego.
Z Madrytu dla Presto Jacek Kornak
Tu także Diana Damrau