W Gdańsku Fidelio i tajemnica słowa
Fidelio to opera o wolności skomponowana przez Beethovena – społecznika, głęboko zaangażowanego w sprawy polityczno-ludzkie. W Operze Bałtyckiej historia posłużyła za pretekst, by zwrócić uwagę na fakt, jak bardzo słowo kształtuje naszą rzeczywistość, oddziałuje na to, jak interpretujemy świat, który nas otacza.
![](/sites/default/files/styles/article_image/public/2021-10/lukasz_konieczny_rocco.jpg?itok=YSubWf07)
Reżyser Michael Sturm przypomniał, dlaczego tyrani boją się słowa pisanego i co kryją w sobie najważniejsze dzieła literatury napisane przez Człowieka. Wielka litera nie jest tutaj przypadkowa. Jednak nie będę spojlerować, bo to wydarzenie, którego koniecznie trzeba doświadczyć na własnej skórze. Napiszę tylko tyle – opera, którą stworzył najpotężniejszy ze wszystkich symfoników, jakich znamy w Europie, zaczyna się od ciszy. I od słowa pisanego. Orkiestra i dyrygent czekają w ciemności na znak (zamysł ten uderza w nas tym mocniej, że aktualnie zespół znajduje się na widoku, przed sceną, co wymusił reżim sanitarny związany z pandemią). Kto go daje? Dlaczego właśnie on? I czym to wszystko się skończy?
![](/sites/default/files/styles/article_image/public/2021-10/jan_zadlo_jaquino.jpg?itok=nbMrJJT6)
Reżyseria Sturma jest głęboko przemyślana, spójna, niezwykle mądra i poruszająca. Pomagają mu artyści, którzy z jednej strony z lekkością dźwigają niezwykle przecież trudne partie wokalne w „Fideliu”, a z drugiej – aktorsko świetnie przygotowani – oddają wymownie sens koncepcji, którą odważnie stworzył Sturm. Mocno w pamięć zapada szczególnie rola wykreowana przez Artura Jandę. Jego wybitny talent komediowy w tym wypadku jeszcze wzmacnia ostrzegawczy przekaz opery.
![](/sites/default/files/styles/article_image/public/2021-10/piotr_lempa_don_fernando.jpg?itok=yDFgSN2a)
Kinga Wojciechowska