Usłyszeć zmianę [recenzja filmu „Sound of Metal”]
„Sound of Metal” to jeden z najpiękniejszych filmów ostatnich miesięcy. Niebanalny, skłaniający do refleksji, wciągający i oparty na prostym, aczkolwiek niekonwencjonalnym pomyśle. Oto perkusista zespołu metalowego w trakcie trasy koncertowej traci słuch.
Jednak dla niego pod pojęciem „słuch” kryje się też „całe dotychczasowe życie” – na scenie bohater występuje wraz ze swoją dziewczyną, wokalistką, która jest miłością jego życia i z którą spaja go wspólna muzyczna pasja. Wiodą cygańskie życie, jeżdżąc busem od miasta do miasta i grając koncerty, na których zarabiają. Nowa sytuacja Rubena (w tej roli niezwykle autentyczny Riz Ahmed!) wywraca życie jego i Lou (Olivia Cooke) do góry nogami, a ich związek wystawia na próbę. On nie chce przerywać trasy, nie chce też stracić Lou. Ona zrobi wszystko, aby ratować Rubena, któremu sama nie umie pomóc, zwłaszcza że i ich komunikacja staje się coraz bardziej wymagająca. Lou doskonale zdaje sobie sprawę, że cztery lata wcześniej, nim rozpoczęła się ich historia, mężczyzna był heroinistą i że dramat, który go teraz dotknął, może go skłonić do powrotu do nałogu.
W toku opowieści Ruben i Lou będą musieli stawić czoła wielu wyzwaniom, które zweryfikują dojrzałość ich uczucia. Każde z nich będzie musiało zbudować siebie na nowo, żyjąc na własną rękę, a następnie spróbować na powrót dopasować dwa całkiem już różne życia. Nadejdzie więc czas rozstania, dla Rubena – nauki języka migowego, zaakceptowania, że od teraz ma „paszport niesłyszącego” oraz dokonania wyboru, jak dalej ma wyglądać jego życie po zakończeniu kariery muzycznej; dla Lou – ułożenia sobie stosunków z dawno niewidzianym ojcem, zmierzenia się z bolesną przeszłością oraz znalezienia pomysłu na siebie podczas występów solowych. A choć każde z nich gorączkowo rzuci się do naprawiania tego, co się zepsuło, a zwłaszcza Ruben będzie próbował samego siebie i wszystkich wokół oszukiwać, że jest w stanie zatrzymać to, co w gruncie rzeczy jest już nieodwracalne, to przecież w rzeczywistości każda zmiana ma nas sprowokować do zatrzymania się w pędzie życia, do zaakceptowania tego, że już jest inaczej i my również prawu zmiany podlegamy.
Ten film, poza docenianymi na festiwalach kreacjami aktorskimi, ma dwa niebywałe atuty. Po pierwsze został znakomicie udźwiękowiony; warstwa dźwiękowa pozwala nam odczuć kolejne etapy zmian zachodzących w słuchowej percepcji Rubena, po drugie jest przepojony miłością, pozbawioną jakiejkolwiek egzaltacji, a przecież tego typu film łatwo by było „przesłodzić”! No i tytuł – „sound of metal”, który niekoniecznie odnosi się do początkowo wykonywanej przez bohaterów muzyki metalowej, jak się okaże w finale filmu. Krótko mówiąc, ten film sprawi, że zasłuchasz się w samym sobie i zaczniesz rozważać, co może być motorem zmian w Twoim życiu i czy Ty byłbyś na te zmiany gotowy, co byś poświęcił, o co byś zawalczył, pamiętając jednocześnie, że każda przemiana jest procesem.
(MB)