Ta niepoważna muzyka klasyczna
MARTYNA KAŹMIERCZAK: Humor w muzyce był obecny od zawsze i najpoważniejsi kompozytorzy nie wahali się go użyć. Od praktycznych żartów J. Haydna (choćby członkowie orkiestry stopniowo opuszczający scenę w Symfonii nr 45) po muzyczną ilustrację narzekającej żony w Symfonii Domowej R. Straussa historia muzyki daje nam okazję do głośnego śmiechu w każdym punkcie swojej osi czasu. My jednak… rzadko te żarty chwytamy; jakbyśmy zatracili poczucie humoru. Z czego to wynika?
O ile odczytanie Symfonii Pożegnalnej jako dowcipu Haydna jest całkiem oczywiste nawet dla współczesnego słuchacza, o tyle zrozumienie bardziej wyrafinowanego humoru wymaga od nas takiego zrozumienia muzycznego języka danej epoki, które sprawi, iż bez trudu rozpoznamy odejście od normy. I wtedy jest moment, by wybuchać śmiechem.
„Ein Musikalischer Spass” („Muzyczny Żart”) K 522 Wolfganga Amadeusza Mozarta był pierwszym utworem, jaki Mozart skomponował na wieść o śmierci swojego ojca. Muzycy po dziś dziwią się, że w tak tragicznych okolicznościach Mozarta stać było na najwyższy poziom muzycznego komedianctwa.
https://www.youtube.com/watch?v=nGC7BWt9XFU
Zanim posłuchasz tego Divertimenta na kwartet smyczkowy i dwie waltornie, dobrze byłoby mieć ogólne pojęcie o geniuszu Mozarta i wyjątkowej symetryczności, jaką znajdziemy w jego kompozycjach. Jeśli więc masz w uszach którąś z symfonii i doceniasz jej piękno, jesteś gotów, by doświadczyć tego niepowtarzalnego przykładu wysublimowanego dowcipu, który mógł wydostać się spod pióra kogoś, kto nie śmieje się pod nosem, ale zaśmiewa się do rozpuku, a przyczyny ku temu widzi wszędzie. Poczekaj jeszcze chwilę – na wszelki wypadek uprzedzę kilka najzabawniejszych momentów utworu; bez obaw - nie spalę!
- w takim typowym składzie divertimenta, jaki prezentuje Musikalischer Spass, altówka pełni rolę akompaniamentu; a jak napisał Leopold Mozart: “wszelkie ornamenty (przede wszystkim tryle) należą do melodii”; Wolfgang Amadeusz na przekór obdarza więc altówkę trylami, które nie tylko brzmią nie na miejscu, ale kończą się albo dysonansem, albo opadającą kwintą – czyli totalnie na przekór zasadom kompozycji (Mozart-buntownik)
- w III i IV części divertimenta altówka wchodzi o jedną miarę taktu za późno; tak, jakby się zagapiła…
- na końcu IV części altówka próbuje kilka tryli, które niby mają być pełnym polotu zakończeniem utworu… żaden jednak z tryli nie pasuje – a Mozart w ten sposób maluje altowiolistę jako amatora, który próbuje grać wysoko ponad swoje możliwości
Choć brzmi to, jakby Mozart upatrzył sobie do żartów biedną altówkę, jej sytuacja nie jest aż tak zła jak waltorni. Kompozytor wykorzystuje ich partię, aby wyśmiać swoich miernych kolegów po fachu, którzy pisali muzykę bez potrzebnego wykształcenia i umiejętności. Darzy więc waltornistów dźwiękami niemożliwymi do zagrania na ich instrumencie lub pisze tak niewygodne tryle, iż każda próba ich wykonania kończy się fiaskiem…
Mozart bawi się też kontrapunktem i na przekór zasadom nadużywa unisonów i równoległych kwint; pisze niesymetryczne frazy, które rzucają się w uszy bardziej, niż gdyby Leonardo domalował Monie Lizie wąsy, a nade wszystko parodiuje nieudolnych skrzypków, którzy swoje improwizowane kadencje kończyli daleko od właściwej tonacji utworu…
Posłuchaj i niech śmiech zagłusza muzykę – o to Mozartowi chodziło.
Martyna Kaźmierczak – pianistka, pedagog, miłośniczka klawiszowych instrumentów dawnych epok – fortepianów, pianoforte i klawesynów. Pomysłodawczyni profilu GoClassical na Facebook.com. Współpracuje z magazynem Presto i portalem prostoomuzyce.pl