“Święto” z Filadelfii
Yannick Nézet-Séguin to jeden z najciekawszych dyrygentów młodego pokolenia. Tych, którzy nie znają jeszcze tego nazwiska, z pewnością zaintryguje jego najnowszy album i zawarte na nim utwory.
Zawartość płyty stanowi “Święto wiosny” Igora Strawińskiego oraz cztery transkrypcje legendarnego szefa Filadelfijczyków – Leopolda Stokowskiego. Nézet-Séguin nagrał “Toccatę i fugę d-moll”, “Małą fugę g-moll” i “Passacaglię i fugę c-moll” Jana Sebastiana Bacha oraz “Pastorałkę” Strawińskiego. Wybór “Święta wiosny” w stulecie prawykonania baletu może się wydać nazbyt oczywisty, ale tego zawsze przyjemnie posłuchać. Zwłaszcza kiedy wykonanie jest najwyższych lotów! Gra Filadelfijczyków jest olśniewająca – uwagę zwraca zwłaszcza partia drewna. Tak wielu odcieni dynamicznych i barwowych nie słyszałem chyba w żadnym innym nagraniu, począwszy od solówki fagotu, która otwiera utwór, poprzez kwiknięcia i chichoty klarnetów, aż do pięknego solo rożka angielskiego w drugiej części. Orkiestra brzmi niezwykle przejrzyście i klarownie, co pozwala wysłyszeć wszystkie plany narracyjne utworu Strawińskiego. Bardzo ciekawie zagrana jest procesja pod koniec pierwszej części. Zamiast ogłuszającego łoskotu, który funduje słuchaczom większość dyrygentów, Nézet-Séguin pokazuje najpierw instrumenty w niskich rejestrach, a na koniec szaleńcze, wysokie ostinato smyczków. Co ciekawe – identyczny zabieg zastosował Stokowski w swoim jedynym kompletnym nagraniu „Święta…” z 1929 roku! Interpretacja Nézet-Séguina nie jest z pewnością najbardziej dzikim nagraniem tego, utworu, jakie można usłyszeć. Partytura Strawińskiego jest prezentowana w dość umiarkowany i opanowany sposób, rekompensuje to jednak jakością wykonania.
Transkrypcje utworów Bacha w opracowaniu Stokowskiego przez długi czas „należały” wyłącznie do niego i inni dyrygenci sięgali po nie bardzo rzadko. Obecnie sytuacja trochę się zmieniła i na rynku można znaleźć sporo nagrań tych barwnych, momentami agresywnie orkiestrowanych aranżacji. Większość tych nagrań prezentuje wysoki poziom, ale pomimo tego bledną w obliczu nagrań samego Stokowskiego. Amerykański dyrygent zawiesił poprzeczkę tak wysoko, że większość zawodników czeka bolesny upadek. Interpretacjom Nézet-Séguina brakuje charyzmy i demonicznej witalności Stokowskiego, niemniej jednak są to jedne z lepszych nagrań, jakie można znaleźć na rynku. Kanadyjski dyrygent wydobywa z partytur elementy, które umykały samemu Stokowskiemu. W nagraniu tych transkrypcji Nézet-Séguin zastosował wprowadzone przez Stokowskiego “wolne smyczkowanie”, polegające na tym, że każdy z muzyków gra tak, jak mu się podoba. W rezultacie dźwięk sekcji smyczków jest bogatszy i bardziej zróżnicowany niż gdyby wszyscy grali tak samo. O jakości rezultatów najlepiej jednak przekonać się samemu, do czego gorąco zachęcam.
Oskar Łapeta