Świata jest za dużo
- Pani wydaje się smutna – zwróciła się do mnie trochę zaczepnie. - Cały czas, nawet gdy się pani uśmiecha.
Złapała mnie na gorącym uczynku, kiedy w samotności rozmontowywałam na swej twarzy zwyczajowy wyraz pewności siebie. Patrzyłam na jej drobne, lekkie, jakby ptasie ciało, które zwinnie zeskoczyło z płotu, mogłoby się wydać, że nic nie ważyło. Mówiła, że chciałaby już wracać do domu. Że tęskni za rodzicami i za swoim psem. Tam ma swój pokój, a tutaj musi dzielić go z Ewą. Zawsze chciała mieć rodzeństwo, ale teraz widzi, że inni jej przeszkadzają. […]
Odprowadziła mnie kawałek i zaczęłyśmy rozmawiać o szkole. Chodziła do muzycznej, grała na skrzypcach. Powiedziała mi też coś szczególnego: że lubi dni żałoby – a te zdarzają się coraz częściej z powodu katastrof klimatycznych czy zamachów – bo wtedy w mediach gra się tylko smutną muzykę. Często wszystko ją denerwuje i ma wrażenie, że świata jest za dużo, więc te ponure dni, to dla niej wytchnienie. Ludzie powinni się zastanowić trochę nad sobą. Lubi Haendla, a zwłaszcza jego Largo, które śpiewała kiedyś Lisa Gerrard. I pieśni Mahlera, te napisane, kiedy umarły mu dzieci.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Melancholiczka.
- I dlatego ciągnie cię do mnie?
Poszła ze mną kawałek w dół, do miejsca, gdzie pasły się konie. Po drodze zrywała czubki traw i rozrzucała miękkie jeszcze, przedwczesne nasiona w powietrze.
- Pani ma perukę, prawda? - powiedziała nagle, nie patrząc na mnie. - Pani jest chora. Pani umiera.
/Olga Tokarczuk, Góra Wszystkich Świętych w: Opowiadania Bizarne/
Largo Haendla w wykonaniu Lisy Gerrard