Superbohater z wiolonczelą,
- Ćwiczyłeś w swoim nowym stroju Kyung-hee? - spytałem, strojąc mu wiolonczelę.
Ledwie skinął głową, a potem powiedział:
- Ale nie wydaje mi się, żeby prawdziwy Batman grał na wiolonczeli.
- A dlaczego nie?
Gdy spojrzał na mnie, zauważyłem, że mostek jego okularów został sklejony taśmą. Przez chwilę w milczeniu poruszał ustami, jakby ćwiczył to, co chce powiedzieć. Rzadko mówił, a gdy już się zdecydował, zdawało się, ze słowa przychodzą mu z wielką trudnością.
- Jest tam taka banda superbohaterów – zaczął, marszcząc brwi za popsutymi okularami. - Jak na przykład Rzecz – cały z pomarańczowych skał i nic nie można mu zrobić, nawet gdyby bardzo się chciało. Batman ma masę różnych wymyślonych przez siebie urządzeń. Ci faceci obdarzeni są specjalną mocą, żeby walczyć ze złymi. Ale granie na wiolonczeli nie daje nikomu siły, a jeśli daje, to na pewno nie taką, która pomoże im w walce.
Nigdy wcześniej nie wypowiedział naraz aż tylu słów. Byłem zachwycony i próbowałem go zachęcić, by częściej mówił o tym co myśli, choć zarazem trudno mi było zgodzić się z jego słowami.
- Masz rację Kyung-hee, lecz walka i muzyka to dwie zupełnie różne rzeczy. Ludzie walczą, by innym zrobić krzywdę, albo w obronie własnej, podczas gdy muzyka służy temu, by ludziom było lepiej. To muzyka sprawia, z życie nabiera sensu. Przecież nawet ci superbohaterowie nie spędzają całego życia na walce, prawda?
Popatrzył w skupieniu przed siebie, po czym potrząsnął głową, która zachybotała się na jego chudych ramionkach.
- Tych złych facetów jest strasznie dużo, panie Sundheimer.
- W porządku, zgoda, ale pomówmy o tobie. Nie walczysz ze złymi facetami, ale mimo to masz w sobie pewną szczególną moc: jest nią zdolność rozumienia muzyki. Wiesz o tym, prawda?
- Aha.
- I w pewnym sensie twoja moc jest większa od tej, którą mają postacie z komiksów, ponieważ one tylko potrafią się bić, podczas gdy ty, panując nad muzyką, możesz uczynić znacznie więcej. Grając, wiele ludziom przekazujesz, ofiarowujesz im piękne chwile, pozwalając zapomnieć o codziennych trudach albo nakłaniając do wspomnień. To chyba największa moc, jaką może mieć człowiek, nie sądzisz?
Kyung-hee znów się zamyślił głęboko. Gdy się ocknął, powiedział poważnie:
- Cóż, bez muzyki można żyć i robić mnóstwo innych rzeczy, ale jak przyjdzie taki zły facet i zabije, to już nic więcej nie można zrobić. Więc może te supermoce są naprawdę najważniejsze?
Trudno było odmówić logiki jego rozumowaniu.
/Mark Salzman, Solista, tł. Krzysztof Filip Rudolf/