Staram się tworzyć swój własny świat [rozmowa]
„Fascynacja ekonomią wolnorynkową mija. Widać dziś ewidentnie, że państwa, które nie dofinansowują kultury, wyzbywają się jej. Czy to dobrze, że mija fascynacja wolnym rynkiem? Nie wiemy jeszcze. Wydatki na kulturę wrastają, ale nie są to znaczne wartości. No i nie wiemy, co będzie kolejne – jaki model się sprawdzi.” – przed koncertem „Muzyka Tytanów” w Studio im. W. Lutosławskiego z dyrygentem Marcinem Nałęcz-Niesiołowskim* rozmawiam o wielkiej muzyce dawniej i wielkich problemach dziś.
Kinga A. Wojciechowska: Obyś żył w ciekawych czasach… No to się nam trafiło, Panie Marcinie…
Marcin Nałęcz-Niesiołowski: Nie czuję, że aktualnie czasy są jakoś ciekawsze od innych. Przynajmniej dla mnie osobiście. Od czasu przyjazdu na studia do Warszawy każdy rok jest ciekawy. Ciągle coś się dzieje, pojawiają się nowe wyzwania – organizacyjne, artystyczne. Prowadziłem instytucję kultury w Białymstoku (Operę i Filharmonię Podlaską – przyp. red.), od niedawna prowadzę klasę dyrygentury w Gdańsku, przede mną kolejne koncerty, do tego współpraca z operami we Wrocławiu, Krakowie i Poznaniu, gdzie mam okazję wykorzystać doświadczenie także jako śpiewaka.
I śpiewa Pan?
(śmiech) nie, akurat tam nie. Korzystam z wiedzy ze studiów wokalnych, przydaje się w operze. Ale zdarzyło się, że zaśpiewałem kilka koncertów.
Każda epoka odbija się w muzyce, którą piszą aktualnie żyjący kompozytorzy. Gdy pomyślimy o smutnej, jakby brudnej, brzydkiej muzyce, która powstaje od lat 20. XX wieku, a jednocześnie o płytkiej, lekkiej, efemerycznej muzyce popularnej i szerokim rozwarstwieniu stylistyk i gatunków przez cały wiek XX, można zastanowić się nad kondycją społeczeństw ostatnich stu lat.
Przyznam szczerze, że staram się tworzyć swój własny świat. To, co się dzieje w wymiarze krajowym i światowym, to mnie, owszem, dotyczy. Ale skoro na co dzień stykam się z wielką muzyką wielkich kompozytorów, to z tego staram się przede wszystkim czerpać – i czerpać pozytywne emocje. Chyba ksiądz Twardowski powiedział, że trzeba mieć „zdrowy nachył do Boga”. Ja mam zdrowy nachył do tego, co się dzieje, żeby nie ulegać i cały czas na piedestał stawiać dzieła wielkich kompozytorów. I dla mnie, i nie tylko – autentyczną spuścizną jest właśnie ta muzyka.
9 kwietnia poprowadzi Pan Sinfonię Iuventus** przez piękne romantyczne utwory. Po co przypominać muzykę dawną, skoro tyle nowych dźwięków powstaje tu i teraz?
Tu muszę powiedzieć o dwóch wymiarach tego koncertu. Z ogromną radością przyjąłem zaproszenie do jego prowadzenia. Proponując program, mam w głowie, że później te utwory pomogą młodym muzykom orkiestry w łatwiejszym starcie do zespołów filharmonicznych w kraju i za granicami. Dlatego wybór dwóch symfonii pierwszych. Beethoven – dla skrzypków jest utworem, który pojawia się na egzaminach do orkiestr. I jednocześnie – to ten drugi wymiar – ważny dla słuchaczy – symfonia jest genialnym dziełem. Od pierwszych taktów pojawia się styl i charakter muzyki Beethovena, choć nie tak gwałtowny jak w Trzeciej czy w Piątej. Symfonia Brahmsa – podobnie. Z jednej strony dzieło genialne, z drugiej – ma wymiar edukacyjny. Jest też eposem muzycznym, który Brahms tworzył wiele lat, najpierw w szkicach, w wersji fortepianowej. Nie są to dzieła martwe i powinno się je jak najczęściej wykonywać.
Może to jest trochę tak, że piękno muzyki romantycznej, potężne brzmienia XIX wieku zachęcają do idealizowania czasów, w których żyli najwybitniejsi europejscy symfonicy, z Beethovenem na czele. Może dlatego z taką przyjemnością ciągle słuchamy wytworów romantycznych umysłów. Odwołując się do naszych emocji, uczuć, to tego, co w naszych duszach najpiękniejsze, dają nam wytchnienie i pozwalają choć na chwilę zapomnieć o brzydocie codzienności?
Dużo racji jest w tych słowach. Ale życie iluzją, że w tamtych czasach nie było cierpienia, byłoby utopią. Niezależnie od tego – muzyka romantyczna będzie nas zawsze zachwycać – piękno fraz, melodyka, harmonia, programowość, etc.
Koncert otworzy Uwertura do baletu „Die Geschöpfe des Prometheus” op. 43 Ludwiga van Beethovena. To muzyka z przesłaniem?
Jeśli chodzi o uwerturę – jest to typowa krótka forma muzyczna, która ma „rozgrzać” nas wszystkich przed pierwszym dziełem cyklicznym, czyli I Symfonią Beethovena. Cały utwór, muzyka baletowa, u nas w kraju rzadko się wykonuje, zdecydowanie częściej można go usłyszeć w krajach niemieckojęzycznych.
Potrzeba nam dziś muzyki monumentalnej, pisanej z rozmachem, z romantycznym uniesieniem i przesadą?
Trudno powiedzieć, że taka muzyka ma nie powstawać. Wręcz odwrotnie, powinna, jeśli kompozytor chce w ten sposób wyrazić swój zamysł twórczy. Ostatnio znów słuchałem Pasji wg. św. Łukasza Krzysztofa Pendereckiego. 50 lat od premiery i nic nie traci na „świeżości”, a przecież ten utwór był pisany w czasach poszukiwań nowego języka i wykorzystywania dźwięków i instrumentów w aleatoryczny sposób.
Sztuka choruje dziś na ciężką chorobę: urynkowienie. Wszystko musi się opłacać. Dziś obliczamy wartość wszystkiego – naszych emocji, relacji. A co ze sztuką? Czy ciągle nią jest, skoro też musi się opłacać? Ostatnio czytałam o pozytywnym przykładzie artystki, która szczerze wyznaje – sztuka zajmuje jej 10% czasu, resztę przeznacza na biznes – relacje, kolacje, negocjacje.
To strasznie przykre, jeśli tak jest.
A ona była podana jako dobry przykład.
To ja jestem strasznie złym przykładem (śmiech). Na ile to możliwe, trzeba uciekać od totalnej komercjalizacji. Jestem przeciwnikiem „modnego” modelu, który jest promowany w różnych gremiach – że dyrektorem instytucji kultury powinien być tylko tzw. menadżer kultury, ekonomista, prawnik, który oblicza, czy coś się będzie opłacało czy nie. Nie tędy droga... Bo gdy zysk staje się głównym celem, to jest to prosta ścieżka do komercjalizacji kultury wyższej, muzyki poważnej. Trudniej będzie powstawać w takich warunkach muzyce naprawdę wartościowej.
Zapędziliśmy się?
Tak. Ale opamiętanie przychodzi. Ta fascynacja ekonomią wolnorynkową w kulturze mija. Widać dziś ewidentnie, że państwa, które nie dofinansowują kultury, wyzbywają się jej. Czy to dobrze, że mija fascynacja wolnym rynkiem, w wersji dogmatycznej? Według mnie, tak.
A biznes?
Dokładałby, gdyby miał realne odpisy od ustawowych danin, podatków. Teraz to mamy bardziej mecenat i filantropię niż działanie sponsoringu w rozumieniu zachodnim.
Na szczęście i w tych warunkach nam się udaje. Dziękuję za rozmowę!
* Marcin Nałęcz-Niesiołowski urodził się w 1972 roku w Gdyni. W roku 1996 z wyróżnieniem ukończył studia w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie dyrygentury symfoniczno-operowej prof. Bogusława Madeya. Od stycznia 1997 do kwietnia 2011 roku pełnił funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego Filharmonii Białostockiej, a następnie, od 2005 roku - Opery i Filharmonii Podlaskiej.
Artysta prowadzi ożywioną działalność koncertową, współpracując z czołowymi teatrami operowymi i orkiestrami filharmonicznymi w kraju. Występuje także na wielu estradach świata. Artysta często włącza do swoich programów koncertowych utwory polskich kompozytorów, w tym dzieła twórców mniej znanych, tworzących na emigracji. Jego nagrania dzieł Aleksandra Tansmana i Zygmunta Stojowskiego spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem w kraju (nominacje do Fryderyka) i za granicą (płyta z utworami Stojowskiego w lutym 2009 otrzymała prestiżową nagrodę Editor’s Choice Gramophone). W kwietniu 2012 otrzymał nagrodę Fryderyk za album z dziełami Ignacego Jana Paderewskiego.
Marcin Nałęcz-Niesiołowski posiada bogaty dorobek fonograficzny. Dokonał też szeregu nagrań radiowych i telewizyjnych oraz muzyki filmowej (m.in. M. Zielińskiego, W. Pawlika, J. A. P. Kaczmarka). Drugim torem jego zainteresowań i działalności artystycznej jest śpiew solowy, który ukończył w Akademii Muzycznej w Łodzi pod kierunkiem prof. Leonarda Andrzeja Mroza. Artysta jest laureatem wielu nagród i wyróżnień a 2007 roku w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie uzyskał stopień doktora nauk muzycznych, następnie w 2010 roku doktora habilitowanego. Od października 2012 roku rozpoczął pracę na stanowisku profesora Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku, prowadząc klasę dyrygentury symfoniczno-operowej. W listopadzie 2014 r. poprowadził premierowe przedstawienie baletu „Rok 1914” w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, a w lutym 2015 r. premierę „Eugeniusza Oniegina” Piotra Czajkowskiego w Operze Wrocławskiej.
** Polska Orkiestra Sinfonia Iuventus została utworzona z inicjatywy Maestro Jerzego Semkowa na mocy rozporządzenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 1 października 2007 r. W skład Orkiestry wchodzą najzdolniejsi absolwenci i studenci wyższych uczelni muzycznych, którzy nie ukończyli 30 roku życia. Sinfonia Iuventus rozpoczęła działalność artystyczną w czerwcu 2008 roku. Współpracowali z nią dyrygenci: John Axelrod, Kai Bumann, Charles Dutoit, José Maria Florêncio, Gabriel Chmura, Kazimierz Kord, Jan Krenz, Grzegorz Nowak, Jerzy Maksymiuk, Krzysztof Penderecki, Rafael Payare, Jerzy Salwarowski, Tadeusz Strugała, George Tchitchinadze, Antoni Wit, Tadeusz Wojciechowski, Maxim Vengerov oraz soliści, m.in.: Yulianna Avdeeva, Abdel Rahman El Bacha, Alena Baeva, François-René Duchâble, Lukas Geniušas, Krzysztof Jabłoński, Jakub Jakowicz, Alexander Kniazev, Andrei Korobeinikov, Bartosz Koziak, Ivan Monighetti, Janusz Olejniczak, Piotr Paleczny, Jadwiga Rappé, Jan Stanienda, Agata Szymczewska, Tatiana Szebanowa.
Od początku działalności Orkiestra zrealizowała szereg nagrań płytowych, radiowych oraz telewizyjnych dla Universal Music, CD Accord, DUX, Polskiego Radia S. A., Albany Records, TVP Kultura. Szczególne miejsce w dyskografii Orkiestry zajmują dwie płyty z repertuarem symfonicznym (Schubert, Czajkowski) zarejestrowane pod batutą Maestro Jerzego Semkowa. Współpraca dyrygencka z Krzysztofem Pendereckim zaowocowała wydaniem kompletu jego Symfonii w autorskim kształcie interpretacyjnym (2012). Wydawnictwo zostało uhonorowane nagrodą International Classical Music Award (2014).
W dorobku zespołu znajdują się ponadto nagrania z dyrygentami i solistami takimi jak Gabriel Chmura (R. Strauss, Françaix, Debussy), Tadeusz Wojciechowski (Chopin), Marcin Nałęcz-Niesiołowski (Chopin), Mariusz Patyra (Wieniawski), Ivan Monighetti (Haydn), Agata Szymczewska (Bruch, Wieniawski i Mendelssohn), George Tchitchinadze i Monika Wolińska (Bacewicz).
Orkiestra występowała na wielu estradach koncertowych oraz podczas licznych festiwali w Polsce i za granicą: w Austrii, Chinach, Francji, Hiszpanii, Niemczech, Portugalii, Szwajcarii, na Litwie, Ukrainie i we Włoszech.
Od kwietnia 2009 roku orkiestra jest członkiem Europejskiej Federacji Narodowych Orkiestr Młodzieżowych (EFNYO).
W listopadzie 2013 roku Krzysztof Penderecki objął Orkiestrę Honorowym Patronatem Artystycznym.
We wrześniu 2015 roku powołano Radę Artystyczną Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus w skład której wchodzą: prof. Tomasz Miczka (Przewodniczący), Jacek Kaspszyk, Michaił Jurowski, Łukasz Borowicz oraz Przemysław Fiugajski.
Od września 2015 roku Dyrektorem Orkiestry jest Anna Kościelna.