Skąd się wzięła Lady Gaga? [Z okazji ósmych urodzin Presto przypominamy tytułowy artykuł z pierwszego numeru]
Chociaż naśladuje Madonnę, Lady Gaga nie wyrosła wyłącznie z popkultury lat 80-tych XX w. Piosenka popularna trafiła spod strzech na salony dzięki… intelektualistom Renesansu.
Piosenka popularna jest wszędzie, w radio, telewizji, supermarketach, na stacjach benzynowych. Dziś to artyści muzyki wysokiej muszą się przebijać przez mur łatwych dla ucha dźwięków. W sklepach muzycznych częściej znajdziemy płyty wykonawców i zespołów pop, niż partytury pieśni Schuberta. Początek tych zmian miał miejsce w epoce Renesansu, w której nastąpiło pierwsze podsumowanie ludzkiej twórczości. Stwierdzono, że dorobek artystyczny to nie tylko chorał gregoriański, opracowania mszy i pieśni kościelnych. Pochylono się także nad piosenkami śpiewanymi na dworach i w domach niższych warstw społecznych.
Śpiew jest sacrum
Studiując dawne rękopisy, można wyciągnąć wniosek, że jeszcze w Średniowieczu istniała prawie wyłącznie muzyka kościelna. Manuskryptów i traktatów teoretycznych przetrwało stosunkowo niewiele i zwykle zawierają opracowania stałych i zmiennych części mszy, psalmów i hymnów. Im bliżej końca epoki, tym więcej pojawia się utworów dworskich, chansons - pieśni, madrygałów, świeckich motetów, pieśni minnesingerów, trubadurów, truwerów – w zależności od miejsca pochodzenia i języka. Większość kompozycji była anonimowa. Ciekawostką jest, że niektórzy z autorów wyłamywali się z ogólnej tendencji nieujawniania swojego nazwiska i szyfrowali je w utworze.
Autor wychodzi z cienia
Pozostawienie autografu w nutach wiązało się ze wzrostem poczucia własnej tożsamości. Kompozytorzy coraz częściej sięgali po swoje pomysły muzyczne. Coraz rzadziej posiłkowali się istniejącymi już melodiami, które przez stulecia stanowiły bazę nowych kompozycji. Dzięki temu tworzyli własny, indywidualny styl. W renesansie możemy mówić już o konkretnych szkołach kompozytorskich. Na wzór szkół malarskich czy literackich koncentrowały się wokół jednej postaci. Wyróżniamy styl Palestriny, Orlanda di Lasso czy Ockeghema. Zdarzali się też twórcy mniej zdolni, którzy podszywali się pod stylistykę wybranych kompozytorów. Ci w większości pozostali bezimienni.
Iść w stronę słońca
W Renesansie drogi pergamin zaczął być wypierany przez papier. A za sprawą Johannesa Gutenberga pojawił się druk na masową skalę. Ujednolicano też zapis muzyczny, więc można było tworzyć czcionki nut. Dzięki temu coraz tańszymi metodami utrwalano słowo i melodię. Pod koniec XV w. mnich Martin Rinkenberg z żagańskiego opactwa oo. augustynianów postanowił zebrać wszystkie znane mu melodie, kościelne i – po raz pierwszy w historii – także świeckie. Spisał je w tak zwanym Śpiewniku Głogowskim – Glogauer Liederbuch. Wśród części mszy, hymnów i psalmów znajdujemy piosenki o miłości, o słoneczku, przyrodzie. Czyli utwory lekkie i łatwe, które podobały się autorowi śpiewnika.
Zaśpiewaj, jeśli lubisz
Być może głogowski vel żagański zbiór rzeczywiście służył do wykonywania utworów w klasztornym zaciszu. Śpiewnik składa się z czterech tomów, a w każdym z nich jest jeden głos danej kompozycji - osobno na bas, tenor, alt i sopran. Jeśli więc do wykonania utworu potrzebnych było czterech śpiewaków, nie musieli się tłoczyć przy jednej książce. Mało tego, każdy z tomów jest zapisany w poręcznym formacie, który swobodnie można trzymać w dłoniach. To odmiana po wielkich, czasem metrowych księgach, których można było używać tylko podczas nabożeństw i uroczystości kościelnych.
Piosenka inspiruje wysoko
Piosenki nieliturgiczne, które znalazły się w głogowskim zbiorze, mogą budzić zainteresowanie. Są to zwykłe piosenki śpiewane przez niższe warstwy społeczne lub w domach bogatych kupców. Na wzór zabaw dworskich, w dobrym tonie były wspólne śpiewy po posiłkach. Wśród mebli z tamtych czasów można znaleźć stoliki z tekstami piosenek zapisanymi na krawędziach stołu. Zapisanie tych utworów w śpiewniku stawiało je na równi z muzyką wysoką, liturgiczną.
Z imienin na dwór
W Baroku dzięki temu, co wydarzyło się w Renesansie, kompozytorzy wzięli się za rustykalny materiał. Poziom ludowych muzyków był często równie wysoki, jak poziom muzyków dworskich i kompozytorów królewskich. Dobrym przykładem jest kariera Louisa Couperina, francuskiego klawesynisty. Pochodził z prowincji i nie miał muzycznego wykształcenia. Rodzina i przyjaciele uważali go jednak za utalentowanego. Pewnego razu Couperin z braćmi zjawił się na imieninach kompozytora Jacquesa de Chambonnières'a. Wykonali program, który tak bardzo przypadł solenizantowi do gustu, że został nauczycielem Couperina i załatwił mu posadę nadwornego muzyka w Paryżu.
Efekt kuli śniegowej
Kompozytorzy romantyzmu prześcigali się w nawiązywaniu do muzyki popularnej i ludowej. Liszt pisał Rapsodie węgierskie, Chopin mazurki, a Dvořak Tańce słowiańskie. W XX w. dzięki Gershwinowi i Bernsteinowi klasyka połączyła się z jazzem. W Polsce Kilar i Górecki wprowadzili muzykę górali do swoich utworów. Jeśli w romantycznych baletach kompozytor nie uwzględnił przynajmniej jednego europejskiego tańca ludowego, było to swoistym muzycznym faux pas. Dlatego chociażby w „Jeziorze Łabędzim” Czajkowskiego pojawia się pięć księżniczek: węgierska, neapolitańska, hiszpańska, rosyjska i polska, a każdą z nich symbolizuje taniec z kraju ich pochodzenia.
Msza to za mało
Z epoki na epokę coraz bardziej oswajano się z faktem, że muzyka popularna może być równie dobra, co muzyka kościelna czy dworska. Kiedyś, aby zapisać się w historii, trzeba było skomponować mszę, oratorium lub symfonię. Tylko muzykę poświęconą Bogu lub królowi doceniali autorzy traktatów teoretycznych i krytycy. Dziś na szczęście ważniejszym kryterium oceny jest estetyka, a nie przeznaczenie utworu. Lady Gaga i inni współcześni artyści, nieważne, jaki gatunek muzyczny reprezentują, mogą swobodnie tworzyć, występować i utrwalać efekty swojej pracy. A jakość ich dokonań zweryfikują przyszłe pokolenia.
Kinga Wojciechowska, współpraca: Oskar Łapeta