"Saxophone Varie” – wizytówka artysty, który nie boi się wyzwań
Nowe oblicza polskiej muzyki saksofonowej odsłania album „Saxophone Varie”, jaki ukazał się nakładem wytwórni DUX. Składa się na niego 10 współczesnych utworów, skomponowanych przez 6 rodzimych kompozytorów, zaprezentowanych przez 5 młodych wykonawców.
O projekcie i współczesnej polskiej muzyce saksofonowej opowiada pomysłodawca i realizator przedsięwzięcia – Paweł Gusnar.
Emilia Dudkiewicz: Jesteś artystą, który w pełni wykorzystuje możliwości saksofonu, ponieważ z powodzeniem i na równie wysokim poziomie łączysz działalność na polu muzyki rozrywkowej, jazzowej i klasycznej, ale to polska muzyka współczesna wydaje się być Tobie szczególnie bliska…
Paweł Gusnar: W istocie, od wielu lat mam ogromną przyjemność uczestniczyć w wielu prawykonaniach, w szczególności utworów polskich kompozytorów, które często są mi dedykowane. I tak, w ciągu kilku ostatnich lat powstało dużo interesujących opusów na saksofon i orkiestrę, m.in.: Pawła Łukaszewskiego, Krzysztofa Knittla, Bartosza Kowalskiego, Grzegorza Duchnowskiego, Bronisława Kazimierza Przybylskiego, czy Krzysztofa Pendereckiego. Szczególne miejsce mają jednak w moim repertuarze utwory kameralne z towarzyszeniem fortepianu, klawesynu, akordeonu, organów, harfy, czy warstwy elektronicznej. W ostatnim czasie uzbierało się naprawdę sporo wartościowych utworów. I stąd pomysł wydania płyty z polską muzyką saksofonową…
A przy okazji – zawsze staram się w pełni wykorzystywać możliwości saksofonu i pokazywać jego walory brzmieniowe i techniczne. Wybierając repertuar na recital saksofonowy dobieram program tak, aby był jak najbardziej zróżnicowany, często zawierający również elementy muzyki jazzowej…
Wracając do pomysłu nagrania polskiej muzyki saksofonowej – został on uwieńczony w grudniu 2013 r., kiedy to ukazała się płyta firmowana przez DUX. Jest to w całości Twój autorski projekt, do udziału w którym zaprosiłeś ciekawych kompozytorów…
Tak, to dla mnie wielka radość, że udało się ten mój pomysł zrealizować. Autorami utworów zamieszczonych na płycie są kompozytorzy związani ze środowiskiem warszawskim oraz Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina: Miłosz Bembinow, Wojciech Błażejczyk, Anna Maria Huszcza, Maria Pokrzywińska, Dariusz Przybylski i Weronika Ratusińska. Każdy z nich ma bardzo bogaty dorobek twórczy i artystyczny. Charakteryzuje ich odmienność stylu i indywidualność artystyczna, a łączy zamiłowanie do brzmienia saksofonu.
Płyta „Saxophone Varie” – bo taki nosi tytuł – mam nadzieję, że przyczyni się również do popularyzacji saksofonu. Tego „klasycznego” saksofonu, bo ciągle jeszcze instrument ten często kojarzony jest z muzyką jazzową i rozrywkową… A przecież jego historia przez pierwsze niemal 80 lat istnienia, to przede wszystkim muzyka klasyczna. Dopiero w latach 20. XX wieku zaczęto wprowadzać saksofon do muzyki jazzowej…
Kontekst ten wydaje się nadal pozostawać dość świeżym tematem. Powszechnie chyba jeszcze trochę odczuwa się stereotyp, według którego saksofon jako instrument klasyczny, mający solowe miejsce w filharmonii, rodzi zdziwienie. Jak na tym tle przedstawia się polska muzyka na saksofon?
Saksofon jest instrumentem, który obecnie ma swoje trwałe miejsce już nie tylko w muzyce rozrywkowej i jazzowej, ale przede wszystkim w muzyce klasycznej. I choć w orkiestrach symfonicznych gości nieczęsto, a już jako instrument solowy dość rzadko, to jednak coraz więcej polskich kompozytorów interesuje się nim i stosuje go w swojej twórczości. Trzeba pamiętać, że saksofon w polskim szkolnictwie artystycznym na poziomie wyższym istnieje od niespełna 40 lat, a początki nauczania – choćby we Francji – sięgają XIX w. Dlatego jeśli chodzi o literaturę saksofonową naszych rodzimych kompozytorów, jesteśmy jeszcze daleko w tyle. Jednak, jak wspomniałem wcześniej, coraz więcej kompozytorów w Polsce docenia walory saksofonu, jego coraz mocniejszą pozycję w muzyce poważnej i pisze na ten instrument. W latach 80. i 90. bywało jeszcze z tym różnie, niewiele utworów przetrwało ten czas i dziś jest tylko kilka pozycji, które pojawiają się w programach konkursów czy recitali saksofonowych.
Mam głęboką nadzieję, że moja najnowsza płyta z polską muzyką saksofonową cieszyć się będzie dużym zainteresowaniem nie tylko w Polsce, ale również poza granicami. Płyta ma szansę stać się pożądanym materiałem edukacyjnym dla wielu saksofonistów, a także ciekawą propozycją dla melomanów i miłośników saksofonu, choć nie tylko...
Czy rozpoczynając współpracę, zachęcając pierwszych kompozytorów do pisania utworów, od początku był to zamysł spójnego cyklu uwieńczonego nagraniem, czy pomysł ten wyklarował się w międzyczasie? Pojawił się jakiś impuls?
To oczywiście nie były pierwsze kompozycje, jakie powstały z myślą o mnie, czy we współpracy ze mną. Jak wspomniałem wcześniej, w ciągu ostatnich lat powstało wiele niezwykle ciekawych utworów. Przez lata nazbierało ich się trochę… Do projektu wybrałem te (moim zdaniem) najciekawsze, pokazujące walory brzmieniowe czterech odmian saksofonu – sopranowej, altowej, tenorowej i barytonowej, z wykorzystaniem różnych środków sonorystycznych i składów instrumentalnych. Dlatego można dziś powiedzieć o cyklu utworów na saksofon i różne składy instrumentalne.
Zaprosiłeś do współpracy sześcioro kompozytorów, czy wybierałeś ich według jakiegoś klucza?
Idąc po kolei. Maria Pokrzywińska sama zgłosiła się do mnie z propozycją napisania dla mnie utworu. Było to dla mnie niezwykłe wyróżnienie. Powstał utwór Invitation na saksofon sopranowy z fortepianem. Maria doskonale znała moje zamiłowanie do improwizacji i dała mi w tej kompozycji pole do popisu w postaci improwizowanej kadencji, która pojawia się w stosownie dobranym momencie utworu, tuż przed frazą finałową. Partia w partyturze kończy się i jest napisane po prostu: „improwizacja solisty”. To było też wyzwanie, ale takie właśnie niespodzianki lubię w utworach.
Zresztą nie tylko w utworze Pokrzywińskiej tak się dzieje, prawda?
Sama improwizacja pojawia się tylko w utworze Pokrzywińskiej, natomiast w utworach organowych: Dariusza Przybylskiego Dreaming Tiffany before the breakfast i Miłosza Bembinowa KOMEDitAtion, pozwoliłem sobie na nieco swobodniejszą interpretację, dodając od siebie jedynie pewne elementy improwizacji, ozdobniki, miejscami jazzowe kształtowanie dźwięku, czy quasi jazzowe „wypełnienia” fraz. Są to kompozycje inspirowane muzyką Krzysztofa Komedy, gdzie pojawiają się cytaty z muzyki filmowej, odpowiednio – „Śniadanie u Tiffanyego” i „Dziecko Rosemary”.
Twoją rolę w powstaniu utworu, bardzo ciekawego zresztą, mocno podkreślał Wojciech Błażejczyk.
Tak, to utwór niezwykle ciekawy. Dla mnie o tyle też ważny, że był w całości współtworzony ze mną. Wojciech był moim studentem i pewnego razu bardzo zainteresował się utworem, który wykonywałem: Lisboa, tramway 28 Elżbiety Sikory, na saksofony i warstwę elektroniczną i to go bardzo zainspirowało do napisania nowej kompozycji. Ja wymyśliłem skład, żeby pokazać trzy różne odmiany saksofonu – sopranową, altową i barytonową. Jest to jedyny na płycie utwór z saksofonem barytonowym. Do tego niezwykle ciekawe efekty elektroniczne, które Wojtek zawarł na taśmie. No i powstała Pętla Histerezy, którą sam kompozytor wyjaśnia bardzo fachowo: „Pętla histerezy to zjawisko powstające w wyniku namagnesowania dipoli magnetycznych. Pod wpływem zewnętrznej siły są one wpychane w obszar pola koercji, w którym zostają uwięzione”.
Do tego utworu Ty również nagrywałeś warstwę elektroniczną…
Wcześniej, zanim powstała taśma, nagrałem w studiu sam saksofon, który następnie Wojtek wykorzystał w warstwie elektronicznej. Partię solową wykonywałem już live do taśmy, w której kompozytor „bawił się” wcześniej nagranym dźwiękiem saksofonu.
Niezwykle dramatyczny, mroczny charakter posiada także drugi z utworów wykorzystujących warstwę elektroniczną – AbySsus Anny Marii Huszczy…
To jest szczególny dla mnie utwór… Niezwykle przejmujący, momentami dramatyczny, bardzo ekspresyjny. Urzekł mnie od samego początku pracy nad nim… Kompozycja ściśle koresponduje z tematyką śmierci, tajemnicą, która jest nieodłączną jej częścią. Po łacinie AbySsus oznacza bezdenną otchłań, piekło. W utworze odnaleźć można cytaty pochodzące z muzyki kurpiowskiej, m.in. z pieśni A chtóz tam puka, Zaświeć niesiądzu czy Pozic mamo roz. Na ten mroczny i dramatyczny zarazem charakter wpływa przede wszystkim wyraźnie wiodąca warstwa elektroniczna, dobrze ilustrująca – jak można usłyszeć – klimat tytułowego „piekła”. Utwór niezwykły, gorąco polecam.
Zupełnie inne walory prezentuje cykl Nimfy Weroniki Ratusińskiej.
Zupełnie inny utwór, inne instrumentarium – saksofon sopranowy i klawesyn. Nie słyszałem nigdy wcześniej o podobnym zestawie instrumentów, dlatego w polskiej fonografii jest to ewenement. Utwór ten powstał już w 2006 roku. Został napisany w ramach projektu ,,60 zamówień na 60-lecie ZKP”. Inspirowany jest mitologią grecką i stanowi swego rodzaju psychologiczny portret trzech nimf. Nereidy to usposobienia piękna i uroków morza, Oready to opiekunki gór i jaskiń, wyznawczynie kultu matki natury, natomiast Driady, to żeńskie duchy drzew – uważane za mądre, lecz niechętne kontaktom z ludźmi, bezwzględnie strzegące swojego świętego lasu. Piękna kompozycja. Niezwykle ciekawe połączenie sopranu z klawesynem. Do tego wspaniała, nieoceniona Alina Ratkowska, znakomita klawesynistka… Bardzo jestem rad, że Weronika zdecydowała się napisać ten utwór i że znalazł się on również na tym krążku.
„Saxophone Varie” to płyta bardzo różnorodna, a jednocześnie bardzo spójna.
Różnorodna zdecydowanie tak, na co wskazuje sam tytuł. A czy spójna? Mam taką nadzieję. Już sam saksofon jest różnorodny, do tego cztery jego odmiany… Połączenie saksofonu z różnymi instrumentami – organami, klawesynem, fortepianem, harfą, czy wreszcie elektroniką, daje prawdziwy wyraz tego jak uniwersalnym jest instrumentem. Trochę bałem się tego, że ktoś może zarzucić, że płyta nie jest mimo wszystko spójna przez to, że jest tam właśnie tyle odmiennych w stylu utworów w różnych składach instrumentalnych… Ocenę pozostawiam krytykom i wszystkim tym, którzy wysłuchają płyty „Saxophone Varie”.
A ponieważ właśnie taką muzykę często wykonuję na koncertach – raz są to koncerty w kościołach z organami, innym razem praca ze słuchawkami i z komputerem, jeszcze innym z harfą czy klawesynem (choć oczywiście najczęściej są to recitale z fortepianem) – taki miałem cel, by pokazać tę różnorodność i cieszę się, że udało mi się to zrealizować. To taka moja wizytówka – artysty, który nie boi się różnych wyzwań i sprawia mi to przy okazji wielką frajdę.
Płyta jest bardzo emocjonalna, bardzo kolorowa, różnorodna jeżeli chodzi o odcienie brzmieniowe, estetyczne – to jest w niej takie fascynujące, ale istotnego znaczenia nabiera też konkretne uporządkowanie utworów, które niesie niesamowity ładunek emocjonalny i bardzo angażuje słuchacza.
Cieszy mnie to bardzo.
Takie zestawienie utworów to również Twój pomysł?
Tak. Cały projekt jest moim pomysłem. Były również inne utwory, które brałem pod uwagę, ale jednak zdecydowałem się na takie. To, że mówisz że płyta jest emocjonalna to dla mnie największy komplement. Oczywiście nie samo wykonanie się liczy, ale również wspaniałe utwory moich przyjaciół, dzięki którym mogłem się spełnić jako artysta, starając się ukazać ten ładunek emocjonalny, który jest w nich zawarty. Na koncertach, mając żywy kontakt z publicznością jest to znacznie łatwiejsze. Inaczej jest w studiu. Często angażując się w nagranie nie zawsze w głośniku słychać tę ekspresję, dlatego podczas nagrania trzeba dać z siebie jeszcze więcej…
Projekt ten wyróżnia też fakt, że jesteś pierwszym wykonawcą zaprezentowanych w albumie utworów. Czy również według tego klucza dobierałeś do współpracy muzyków, którzy je z Tobą zarejestrowali?
Tak, wszyscy muzycy, Ci wspaniali artyści, z którymi nagrywałem te utwory byli również pierwszymi ich wykonawcami. Począwszy od Julii Samojło, która wykonywała ze mną na koncercie dla ZKPu Invitation Marysi Pokrzywińskiej, jak i Aliny Ratkowskiej, która zagrała i nagrała ze mną Nimfy Weroniki Ratusińskiej, czy Jana Bokszczanina – organisty, z którym nagrywałem utwory Miłosza Bembinowa – Mały szkic i KOMEDitAtion oraz Darka Przybylskiego Dreaming Tiffany before the breakfast. Podobnie Zuzanna Elster – utwór Ani Huszczy SaHarBAD z harfą. Ten ostatni jest o tyle ciekawostką, że był pisany – to wiem od kompozytorki – z myślą o nas, natomiast do końca nie wiedzieliśmy przez kogo, ponieważ partytura brała udział w konkursie kompozytorskim im. Tadeusza Bairda. Utwór ten zdobył wyróżnienie i dopiero przed koncertem finałowym dowiedzieliśmy się, że jest to dzieło naszej koleżanki… W jego nazwie ukryta jest obsada wykonawcza: Sa – saksofon, Har – harfa oraz trzy dźwięki BAD, będące inspiracją kryptogramem muzycznym nazwiska Tadeusza Bairda (B-a-re-d).
To takie sympatyczne momenty… Kompozycje zebrane na płycie zostały nagrane w różnych miejscach i w różnym czasie.
Najstarszy utwór pochodzi z 2005 roku, a najmłodszy z 2013. Miejsca zaś nieprzypadkowe – Sala Koncertowa UMFC w Warszawie, Studio S-2 Polskiego Radia w Warszawie i kościoły – Kościół p.w. św. Jadwigi Śląskiej w Legnickim Polu, czy Kościół Ewangelicko-Reformowany w Warszawie.
Projekt promuje muzykę polską, ale płyta nie ma polskiego tytułu…
To fakt. Zastanawiałem się długo jaki tytuł może nosić płyta z polską muzyką saksofonową, na której utwory są tak różne, saksofony są różne i kompozytorzy są różni. Po polsku może nie zabrzmiałoby to najbardziej szczęśliwie, jako saksofonowe różności (śmiech), stąd „Saxophone Varie”.
Czy nawiązanie układu graficznego okładki do poprzedniej Twojej solowej płyty – również wydanej w DUXie („Saxophone Impressions”) – można odczytywać jako zapowiedź, kontynuację serii z Twoim udziałem?
Mam taką nadzieję. Projektów w głowie jest jeszcze mnóstwo…(śmiech) Poprzednia płyta, którą nagrałem z orkiestrą Filharmonii Kameralnej w Łomży pod dyrekcją Jana Miłosza Zarzyckiego – to był mój pomysł na okładkę. Teraz to DUX zasugerował, aby była to jakaś analogia do poprzedniego tytułu, z nadzieją, że w przyszłości nagram kolejny album i wówczas będzie można powiedzieć o jakiejś serii…
Co według Ciebie w polskiej literaturze saksofonowej jest najbardziej fascynujące i warte promocji?
Mam nadzieję, że taka będzie właśnie ta płyta, bo niestety – znowu odnoszę się do tego, co powiedziałem wcześniej – polska literatura saksofonowa jest jeszcze mało znana, zwłaszcza na zachodzie i tych utworów nie ma zbyt wiele. Mamy jednak wielu wspaniałych kompozytorów, którzy piszą swe opusy na saksofon i z wykorzystaniem saksofonu, dlatego o przyszłość polskiej muzyki saksofonowej jestem spokojny. I to nie tylko muzyka kameralna, o której już dużo mówiłem, to również duże dzieła symfoniczne i koncerty na saksofon i orkiestrę. Wielu kompozytorów – także tych największych, z Krzysztofem Pendereckim na czele – w pełni wykorzystuje walory saksofonu i zamieszcza nierzadko partie solowe saksofonu w swych utworach.
Tylko w ciągu ostatniego roku prawykonałem kilka koncertów na saksofon i orkiestrę: Krzysztofa Knittla, Bartosza Kowalskiego, Grzegorza Duchnowskiego, czy śp. Bronisława Kazimierza Przybylskiego. Warto przy tej okazji wspomnieć o utworze Powiało na mnie morze snów... – pieśni zadumy i nostalgii profesora Pendereckiego, który wykonywałem wraz z Sinfonią Varsovią na zakończenie Roku Chopinowskiego w Filharmonii Narodowej. W tym monumentalnym dziele Penderecki w kilku solowych fragmentach wykorzystał saksofon sopranowy. Po prapremierze utworu, na spotkaniu z profesorem padła propozycja, aby jego Koncert na altówkę i orkiestrę przetranskrybować właśnie na saksofon. Przymierzyłem się, dokonałem tej transkrypcji i już w październiku ubiegłego roku w Filharmonii Częstochowskiej miało miejsce światowe prawykonanie Koncertu na saksofon Pendereckiego. Orkiestrą dyrygował Adam Klocek. Niech więc chociażby ten fakt świadczy o coraz większym zainteresowaniu kompozytorów saksofonem.
Mamy coraz więcej wartościowej, pięknej muzyki na saksofon. Myślę, że teraz świat zacznie mówić o nas – o polskich kompozytorach i ich utworach – jak najlepiej.
„Saxophone Varie” DUX 0992, w. 2013 r.
Maria Pokrzywińska – Invitation na saksofon sopranowy i fortepian
Anna Maria Huszcza – SaHarBAD na saksofon altowy i harfę
Weronika Ratusińska – Nimfy na saksofon sopranowy i klawesyn
I Nereidy
II Oready
III Driady
Anna Maria Huszcza – AbySsus na saksofon sopranowy, tenorowy i warstwę elektroniczną
Miłosz Bembinow – Mały szkic na saksofon i organy
Wojciech Błażejczyk – Pętla Histerezy na saksofon i taśmę
Dariusz Przybylski – Dreaming Tiffany before the breakfast na saksofon sopranowy i organy
Miłosz Bembinow – KOMEDitAtion na saksofon sopranowy, tenorowy i organy
Czas trwania: 76:28
Wykonawcy: Paweł Gusnar – saksofony, Julia Samojło – fortepian, Zuzanna Elster – harfa, Alina Ratkowska – klawesyn, Jan Bokszczanin – organy
Patronat: ZAIKS, ZKP, UMFC, YAMAHA, RICO