Rosyjscy Trojanie
Na zakończenie tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu w Edynburgu Teatr Mariinsky z Sankt Petersburga wystawił operę Hectora Berlioza “Les Troyens”. Dzieło to jest jednym z najwybitniejszych przykładów francuskiego stylu grand opera. “Les Troyens” to ponad pięciogodzinna opera niezwykle wymagająca zarówno od śpiewaków jak i od orkiestry.
Valery Gergiev, który przygotował i poprowadził muzycznie tę produkcję, to wyjątkowo doświadczony dyrygent i to się czuło. Gergiev prowadził orkiestrę bardzo wyraziście. Jego interpretacja tego dzieła była wyjątkowo dramatycza. Gergiev nawiązuje do najlepszych tradycji rosyjskiej dyrygentury, gdzie orkiestry grały w sposób zwarty, masywny, a instrumenty dęte blaszane były podkreślane. Gergiev również często operuje ciemnymi barwami, wszystko to robi spore wrażenie, choć nie do końca przekonało mnie to w przypadku muzyki Berlioz, która mimo sporego dramatyzmu, ma też sporo lekkości i liryzmu.
Obsada tej opery była wyjątkowo mocna. Gergiev dobrał do “Les Troyenes” wybitnych rosyjskich śpiewaków. Spośród nich na szczególną uwagę zasługuje Alexy Markov, który posiada krystalicznie czysty i przejmujący głos tenorowy. Wykonał on rolę Chorebe. Również rola Enee była wykonana na najwyższym poziomie. Sergiey Semiskur to dramatyczny głos, który rewelacyjnie oddał emocjonalne rozterki Eneasza. Również dwie główne role żeńskie były obsadzone przez imponujące głosy. Jako Kasandrę usłyszeliśmy Ekaterinę Gubanovą, natomiast jako Didona zaśpiewała Ekaterina Semenchuk.
Reżyserii podjął się Yannis Kokkos. Jego “Trojanie” przedstawieni są w neoklasycystycznej stylistyce. Są tutaj nawiązania do greckiej tragedii, ale zarazem do współczesności, na przykład do problemów uchodzców wojennych. Brak tutaj dosłowności, ale zabrakło też pewnej energii, ekspresji. Kokkos dość monotonnie przedstawia kolejne sceny utrzymane w podobnych kolorach i stylistyce, co przy ponad pięciogodzinnym dziele jest nieco męczące. Jednak mimo pewnych mankamentów obejrzenie na żywo monumentalnego dzieła Berlioza jest zawsze dużym przeżyciem.
Z Edynburga dla Presto
Jacek Kornak