Widziałem film niezwykły: „Amazing Grace: Aretha Franklin”. Uznałem go za niezwykły z kilku powodów – pisze nasz czytelnik i dziennikarz Romuald Bartkowicz.
Po pierwsze, dokument zrealizowany przez Sidneya Pollacka w 1972 roku nie był nigdy wcześniej wyświetlany – z przyczyn technicznych (brak synchronizacji dźwięku z obrazem). Po drugie, idąc do kina nastawiłem się na obejrzenie koncertu Arethy Franklin, będącej wówczas u szczytu sławy. Miałem też nadzieję na przywołanie fantastycznych wspomnień z mojej młodości. To, co zobaczyłem i usłyszałem, było poza tym, czego można się było spodziewać.
Po pierwsze, dokument zrealizowany przez Sidneya Pollacka w 1972 roku nie był nigdy wcześniej wyświetlany – z przyczyn technicznych (brak synchronizacji dźwięku z obrazem). Po drugie, idąc do kina nastawiłem się na obejrzenie koncertu Arethy Franklin, będącej wówczas u szczytu sławy. Miałem też nadzieję na przywołanie fantastycznych wspomnień z mojej młodości. To, co zobaczyłem i usłyszałem, było poza tym, czego można się było spodziewać.