Proza życia: Na duchowym szlaku
Niektóre podróże przenoszą nas jeszcze dalej, niż sięga wzrok – w głąb ducha. Napotykani na drodze ludzie skłaniają nas do refleksji, wspomnień, weryfikacji własnych przekonań, poszukiwań, o które wcześniej byśmy siebie nie podejrzewali…
Podobną funkcję może pełnić niezwykła książka. A książki niezwykłe to takie, które ukazują znaną nam rzeczywistość w nowy sposób lub nieznaną w taki, jakby powoli stawała się naszą codziennością. I taki jest właśnie zapis podróży Petera Matthiessena w Himalaje, śladem błękitnych owiec. Autor przygląda się mieszkańcom gór – ślicznym kalekim lub przedwcześnie dojrzałym dziewczynkom, kolorowym domostwom, chytrym tragarzom, wrogim psom… Przygląda się też sobie i swojej traumie po stracie żony, trudnym relacjom, fascynacji buddyzmem zen. Poetycko opisuje delektowanie się pejzażem i dni przepojone tęsknotą za dziećmi, które musiał na czas podróży opuścić…
W pierwszych latach swego życia mój syn, zapominając o zabawkach, potrafił blisko godzinę stać urzeczony w piaskownicy w sadzie, pośród fruwających w ciepłym wietrze gołębi i drozdów, tańczących liści, płynących obłoków, śpiewu ptaków i słodkiego zapachu ligustru i róż. Chłopiec nie obserwował niczego, stał tylko pełen skupienia i spokoju w samym środku wszechświata, był cząstką wszechrzeczy, nieświadomą początku i końca, wciąż jeszcze pozostającą w zgodzie z odwieczną naturą stworzenia, był dzieckiem, które wchłania całe światło i wszystkie zjawiska. Ekstaza to poczucie tożsamości z otaczającym światem i tę ekstazę było widać w jego kolorowych rysunkach: jak oryniacki myśliwy Alex, który zamienił się w jelenia, rysował na ścianie jaskini i nie było w tym żadnego »ja« dzielącego go od ptaka czy kwiatu. Tę samą spontaniczną tożsamość z obiektem widać w śmiałych japońskich grafikach w stylu sumi – jest to dobitny wyraz kultury zen, gdyż utożsamienie się z tym, co się robi, stanowi prawdziwą realizację Drogi.
(Peter Matthiessen, „Śnieżna pantera”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1988)
I choć w dalszej partii książki czytamy, że tam, gdzie kończy się szacunek, tam też nie ma miejsca na relację, to przecież dzięki przytoczonemu tu akapitowi głęboko wierzymy, że szacunek i relacje pojawiają się tam, gdzie stajemy naprzeciw siebie niewinni jak dzieci.
(MB)