prof. Rafał Wiśniewski: Przekraczamy granice, nie tylko geograficzne [rozmowa o Festiwalu Eufonie]
Już 15 listopada rusza II Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej EUFONIE. Z dyrektorem NCK Rafałem Wiśniewskim o przekraczaniu granic, smakowaniu różnorodności i eksplorowaniu naszego dziedzictwa kulturalnego rozmawiał Władysław Rokiciński.
Władysław Rokiciński: Panie Dyrektorze, objął Pan kierownictwo Narodowego Centrum Kultury na początku 2017 r. Pierwsza edycja festiwalu Eufonie miała miejsce jesienią 2018. Jak do tego doszło?
prof. Rafał Wiśniewski: Zgodnie z rzymską tradycją zacznijmy ab ovo, a więc od początku. Narodowe Centrum Kultury inicjuje i realizuje działania na rzecz rozwoju kultury i promocji polskiego dziedzictwa. Upamiętniając w bardzo zróżnicowanych formach naszą historię i kulturę, wychodzimy też w przyszłość, tworząc nowe projekty, ogłaszając konkursy, zamawiając nowe dzieła. Nasze aktywności mają też na celu zwiększanie uczestnictwa Polaków w kulturze, dlatego staramy się, by podejmowane działania były atrakcyjne i angażujące, by pozwalały na oderwanie się od rzeczywistości i doświadczenie czegoś nowego, a więc wpisywały się w najważniejsze motywacje Polaków, skłaniające ich do aktywnego udziału w kulturze. Przy tym posiłkujemy się badaniami empirycznymi i licznymi analizami pozwalającymi wybrać optymalne rozwiązania. Te kryteria spełnia festiwal Eufonie, który posługuje się najbardziej uniwersalnym językiem świata, jakim jest muzyka.
Decydując się w 2017 r. na organizację Eufonii, chcieliśmy zbudować kolejny ważny filar działalności instytucji, za którą odpowiadam: z jednej strony realizując misję i strategiczne cele NCK, z drugiej – wykorzystując nasze kwalifikacje i kompetencje. W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć, że Narodowe Centrum Kultury (NCK) od dawna prowadzi działania na rzecz kulturowego zbliżenia Europy Środkowo-Wschodniej. Mam na myśli trzy duże festiwale, odbywające się w Rzeszowie, Lublinie i Białymstoku pod wspólną nazwą Wschód Kultury, jesteśmy operatorem programu stypendialnego Ministra Kultury Gaude Polonia oraz Polsko-Ukraińskiej Wymiany Młodzieży. Poprzez te inicjatywy podejmowane w ciągu ostatnich kilkunastu lat NCK stało się ekspertem w obszarze twórczego dialogu kultury polskiej oraz kultur krajów naszego regionu. To dla nas ważne pole działania.
Taka jest pokrótce geneza Eufonii. Dzięki zaangażowaniu całego zespołu NCK oraz Rady Programowej efektem rocznych przygotowań były pozyskanie wybitnych artystów, wypełnione sale, szeroki oddźwięk w mediach oraz w środowisku muzycznym, także za granicą, a przede wszystkim uznanie odbiorców. Nigdy wcześniej NCK nie organizowało tak wielkiego festiwalu. Nie zrealizowalibyśmy jednak naszego pomysłu bez wsparcia Ministerstwa Kultury i instytucji partnerskich, za które bardzo dziękuję.
„Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych” Władysława Kopalińskiego definiuje eufonię jako „przyjemne, harmonijne brzmienie”, ale wiąże ten termin z dziedziną języka literackiego. Festiwal prezentuje muzykę, a w nazwie festiwalu słowo „eufonia” jest użyte w liczbie mnogiej. Jak się narodziła nazwa i czy niesie ona w sobie już jakieś przesłanie? Bo to, że wpada w ucho i zapada w pamięć, to fakt.
Cieszę się, że potwierdza pan nasz wybór i trafność nazwy. Eufonia to pojęcie, które zostało „skradzione” muzyce przez językoznawstwo i teorię literatury. Przeszło do polszczyzny z francuskiego, ale jego rodowód sięga starożytnej greki: greckie słowo εὐφωνία [eu-fońja] oznaczało „ładny, dobry głos”, „dźwięczność tonu”, „harmonię”, dlatego też w podstawowym znaczeniu eufonia to po prostu „przyjemne brzmienie”.
W odniesieniu do muzyki eufonia oznacza „zgodność tonów”, w językoznawstwie jest to „harmonijne brzmienie głosek” albo „unikanie połączeń fonetycznych odczuwanych jako trudne do wymówienia lub brzydko brzmiące”, w teorii literatury natomiast „harmonijny dobór dźwięków w wierszu lub prozie dający efekt artystyczny”. Eufonia bywa również rozumiana jako synonim eufonologii, „działu poetyki traktującego o harmonijnym doborze głosek”.
Słowo „eufonie” użyte w nazwie festiwalu w liczbie mnogiej podkreśla zarówno różnorodne, współbrzmiące i dopełniające się tradycje muzyczne krajów Europy Środkowo-Wschodniej, harmonijne współbrzmienia muzyki krajów tego regionu, jak też jej bogactwo.
Za kilka dni, w piątek 15 listopada rozpocznie się II Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie, druga edycja. Czy zeszłoroczną edycję, pierwszą, można potraktować jako swoiste poletko doświadczalne? I co będzie w tym roku inaczej?
Jak wiadomo, każde ludzkie działanie owocuje kolejnymi doświadczeniami, które warto przełożyć na język operacyjny, tj. na konkretne rozwiązania, w naszym wypadku artystyczne. W zeszłym roku zaproponowaliśmy publiczności nowe spojrzenie na muzykę i zaprosiliśmy ją do wspólnej podróży w czasie i przestrzeni, ale też przez różne nurty i style muzyczne. Widzieliśmy lukę na scenie muzycznej i podjęliśmy ogromne wyzwanie oraz ryzyko zaproponowania dużej, ambitnej imprezy, która tę przestrzeń wypełni.
Większość repertuaru pierwszej edycji Eufonii stanowiły znane utwory wykonywane przez rozpoznawalnych wykonawców o ustalonej pozycji artystycznej na rynku muzycznym. Jednak od początku mieliśmy też ambicję kreowania nowych projektów muzycznych, stąd nurt eksperymentalny i zamówienia festiwalowe: rok temu performance „Catalogue of Trees” autorstwa norweskiej tancerki Virpi Pahkinen, perkusisty Thomasa Strønena oraz Jacaszka czy też improwizacje Vołosów i Félixa Lajkó. W tym roku kolejna porcja najlepszego folku, tym razem w wykonaniu grup z Polski – Sokół Orchestra i ze Słowacji – Pacora Trio.
Na drugą edycję Eufonii przygotowaliśmy więcej niespodzianek – będą to zarówno polskie prawykonania dzieł krajowych i zagranicznych, np. Arvo Pärta i Pawła Łukaszewskiego, jak też utwory zamówione przez NCK specjalnie na festiwal, np. performance „Zaklęcia” w choreografii Jacka Przybyłowicza do muzyki Aleksandry Bilińskiej, czy autorska interpretacja utworów Wojciecha Kilara przez luksemburskiego pianistę młodego pokolenia Francesca Tristano. Zaskoczeniem dla słuchaczy może być trzecie z zamówień NCK – „Pieśni o śmierci” na podstawie odnalezionego niedawno przez prof. Wiesława Wydrę tekstu „Rozmowy mistrza Polikarpa ze śmiercią”, w wykonaniu Jana Frycza i Adama Struga wraz z Monodią Polską.
Tegoroczna edycja festiwalu jest też zdecydowanie bogatsza i bardziej różnorodna, ale przy tym zwarta tematycznie. Liczby mówią same za siebie: 640 artystów z 20 państw, 15 koncertów, osiem orkiestr, trzy prapremiery, siedem polskich premier. Z niektórymi znakomitymi orkiestrami, artystami i kompozytorami spotkamy się po raz kolejny, ale wiele gwiazd wystąpi na Eufoniach po raz pierwszy, np. David Krakauer, Gidon Kremer, Leticia Moreno, Mathew Rosenblum, Francesco Tristano, Narek Hakhnazaryan, Adam Strug, Jan Frycz, Max Emanuel Cenčić, Tomasz Konieczny, Rafał Bartmiński, Anna Radziejewska, Synaesthesis, AUKSO – Orkiestra Kameralna Miasta Tychy, Sokół Orchestra, I, Culture Orchestra, Kwartet im Pavla Haasa czy Collegium Musicale.
Europa Środkowo-Wschodnia to zbitka dwóch określeń tej części Europy: geograficznego (środkowa) i politycznego (wschodnia). To drugie wiąże się ze wspólną przeszłością polityczną należących do tej części naszego kontynentu krajów. Niektóre z nich znajdowały się w granicach Związku Radzieckiego, a niektóre – jak Polska – należały do tzw. państw buforowych, zależnych od ZSRR. Ja przynajmniej znam taką właśnie definicję tego terminu. Jak te dwa aspekty – geograficzny i polityczny – przekładają się na zjawiska kulturowe, w tym wypadku muzyczne?
Dziękuję za to wprowadzenie, które jest ważne szczególnie w kontekście tegorocznego jubileuszu 30-lecia transformacji systemowej w Polsce, która otworzyła nowy rozdział w dziejach Europy: zapoczątkowała wiosnę ludów w całym regionie i doprowadziła do upadku komunistycznej dyktatury oraz rozpadu bloku wschodniego, w tym zmiany systemu władzy i granic ZSRR.
Europa Środkowo-Wschodnia jest jednym z kluczowych obszarów międzynarodowej aktywności Polski, ale też punktem odniesienia dla wielu działań lub decyzji wewnętrznych. Truizmem jest stwierdzenie, że nawet w mikroskali dobre relacje sąsiedzkie są istotne dla każdego z nas.
Festiwal Eufonie stwarza okazję zarówno do poznania kultury naszych bliższych i dalszych sąsiadów, jak też do pogłębionej refleksji nad kulturą Europy Środkowo-Wschodniej. Pozwala rozwinąć ideę roli kulturalnej i społecznej naszego obszaru geopolitycznego w kontekście dokonujących się przemian Starego Kontynentu. Pojawią się czasem nieuprawnione głosy o stereotypowym postrzeganiu naszego kręgu kulturowego jako prowincjonalnego, a tymczasem coraz więcej świadomych odbiorców kieruje swoje spojrzenie na centrum i wschód Europy, dostrzegając w kulturze krajów naszego regionu atrakcyjne, a przede wszystkim oryginalne, niepowtarzalne walory i motywy.
Kraje naszego regionu to nie tylko wspólnota terytorialna. To wspólne lub podobne inspiracje kulturowe, doświadczenia historyczne. W tym roku Eufonie upamiętniają więc 450-lecie Unii Polsko-Litewskiej, uważanej za archetyp Unii Europejskiej, do której Polska wraz z siedmioma innymi krajami regionu przystąpiła 15 lat temu. Do Unii Lubelskiej nawiązuje opera Leonarda Vinciego „Gismondo, re di Polonia” w znakomitym wykonaniu czołowych solistów oraz niezastąpionej {oh!} Orkiestry Historycznej. Jej koncertową wersję zaprezentujemy w wyjątkowej scenerii Zamku Królewskiego w Warszawie 20 listopada. To jedna z nielicznych oper XVIII w., których akcja toczy się na terenie Rzeczypospolitej, a tytułowy Gismondo to Zygmunt II August. W klubie Hybrydy 17 listopada kolejna festiwalowa premiera dedykowana naszym litewskim sąsiadom – „…before, between and after” – awangardowe widowisko audiowizualne, łączące dźwięk, ruch sceniczny oraz grę świateł, poświęcone odzyskaniu niepodległości przez Litwę w roku 1990. W warstwie muzycznej to kooperacja kompozytorów polskich i litewskich oraz litewskiej grupy muzyki współczesnej Synaesthesis. Uczcimy też podczas Eufonii 110. rocznicę urodzin Grażyny Bacewicz – kompozytorki o litewskich korzeniach. Jej muzykę przypomni niezwykła I, Culture Orchestra, w której skład wchodzą młodzi, utalentowani muzycy reprezentujący kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Tegoroczne Eufonie dostrzegają tożsamościową funkcję muzyki narodowej, dlatego w repertuarze nie zabraknie Stanisława Moniuszki w 200. rocznicę jego urodzin, ale też prezentują dzieła XIX i XX-wiecznych i współczesnych kompozytorów, np. Béli Bartóka, Josefa Suka, Antonína Dvořáka, Valentina Silvestrova, Pēterisa Vasksa czy zmarłego miesiąc temu Giji Kanczelego. Rok temu inaugurowaliśmy festiwal 85. urodzinami Krzysztofa Pendereckiego, ale gościliśmy też Arvo Pärta, który zaszczycił nas swoją obecnością. W tym roku usłyszymy krajowe prawykonania jego kompozycji, a wielkim finałem festiwalu będzie monumentalne „Polskie Requiem” Krzysztofa Pendereckiego, które upamiętnia tragiczne wydarzenia i wyjątkowe postacie z najnowszej historii Polski: zbrodnię katyńską, powstania w getcie i powstanie warszawskie, wydarzenia na Wybrzeżu w 1970 r., ojca Maksymiliana Marię Kolbego, kardynała Stefana Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II.
Festiwal jednak – co uważam za zjawisko bardzo pozytywne – nie trzyma się sztywno nakreślonych w poprzednim pytaniu ram czy granic, przekracza je. Świadczy o tym udział muzyków z zachodniej części Europy, a nawet USA, a także chociażby wykonanie symfonii Dymitra Szostakowicza w ramach jednego z koncertów. Czy takie przekraczanie granic można nazwać jedną z linii programowych festiwalu?
Zdecydowanie tak – eklektyzm i przekraczanie granic – nie tylko geograficznych, politycznych, ale też mentalnych, to cechy wyróżniające Eufonie. Zacznę od geografii – w tym roku na festiwalu pojawią się przedstawiciele kolejnych krajów: Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Litwy, Łotwy Bułgarii, Chorwacji i wielu innych.
Eufonie dają możliwość zaprezentowania tego, co najlepsze u nas, ale też spojrzenia na nas oczyma innych. Nawet jeśli festiwalowe gwiazdy przyjeżdżają do nas z Ameryki lub Europy Zachodniej, to wykonują kompozycje twórców wywodzących się z naszego regionu lub inspirowane jego historią, a wykonawcy z Polski, Litwy czy Ukrainy interpretują muzykę z Węgier, Chorwacji i Czech. Tworzy to niezwykle cenną przestrzeń naturalnego spotkania
i dialogu, a różne wrażliwości, techniki wykonawcze i światy artystyczne zaczynają ze sobą współgrać.
Istotną cechą koncepcji programowej Eufonii jest również ukazanie muzyki polskiej w różnorodnych interpretacjach artystów światowego formatu. Zagraniczni muzycy zaproszeni na festiwal, przygotowując i prezentując swoje interpretacje muzyki polskiej – w tym roku Wojciecha Lutosławskiego, Andrzeja Panufnika, Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara oraz wspomnianych już Grażyny Bacewicz i Stanisława Moniuszki – poznają ją i stają się jej ambasadorami.
Podczas Eufonii zabrzmią utwory kompozytorów doświadczonych przez dwa totalitaryzmy, które w tak tragiczny sposób dotknęły Europę Środkowo-Wschodnią w XX w.: nazizm i komunizm. Niektórzy z nich do roku 1991 żyli i tworzyli w ramach Związku Radzieckiego, zmuszeni dostosować się do wymogów panującej tam polityki kulturalnej (np. Szostakowicz, Wajnberg, Kanczeli, Sylwestrow, Vasks). Inni sprzeciwili się autorytarnym reżimom, wybierając emigrację (Bartók, Panufnik).
Szostakowicz, jeden z najwybitniejszych twórców muzyki symfonicznej XX w., jest postacią wieloznaczną, geniuszem, któremu totalitaryzm stale podcinał skrzydła, odciskając piętno na jego twórczości i osobowości. Nie sprzeciwiał się bezpośrednio reżimowi, bo to oznaczałoby dla niego niebyt artystyczny, a w czasach stalinizmu też fizyczne zagrożenie życia, ale ratował się emigracją wewnętrzną. Jego rodzina ze strony ojca miała polskie korzenie: pradziadek i dziadek brali udział w powstaniach narodowych, dziadek był też zesłany na Sybir, ojciec zaś do końca życia mówił po polsku. Szostakowicz to mistrz, który inspirował wielu znakomitych twórców. W tym gronie znalazł się Mieczysław Wajnberg, urodzony przed stu laty polski kompozytor, który od 1939 r. mieszkał w ZSRR. Ich muzykę usłyszymy 22 listopada w wykonaniu orkiestry Filharmonii Narodowej oraz znakomitego łotewskiego skrzypka Gidona Kremera.
Tegoroczny koncert inaugurujący festiwal 15 listopada jest jego kwintesencją: w Filharmonii Narodowej wystąpi jedna z najlepszych polskich orkiestr – NOSPR, poprowadzi ją bułgarski dyrygent Rossen Gergov, a solistą będzie światowej sławy klarnecista David Krakauer z Nowego Jorku. W repertuarze muzyka czeska, polska i… amerykańska, ale opowiadająca dramatyczną historię, która sto lat temu rozegrała się na Ukrainie, a jej twórca Mathew Rosenblum to potomek ukraińskich Żydów.
Tegoroczna edycja imponuje liczbą artystów i koncertów. Wśród wykonawców – bardzo wiele wybitnych nazwisk. Także zakres gatunków muzycznych budzi podziw: od muzyki zdecydowanie już historycznej po elektroniczne brzmienia. Można to nazwać odwagą? To też jest przekraczanie granic. W różnorodności siła?
Poszerzamy ofertę Eufonii tak, by trafiała do jak najszerszego grona odbiorców. Łączenie różnych gatunków w festiwalowym repertuarze to zawsze pewne wyzwanie i ryzyko, ale tą drogą idą kolejni organizatorzy. Proszę pamiętać, że Eufonie trwają dziewięć dni, a na festiwal składa się aż 15 koncertów! Jak pan słusznie zauważył, oprócz klasyki, elektroniki, muzycznych eksperymentów program tegorocznej edycji poszerzymy o muzykę etniczną i dawną, a także spektakl teatralny i taniec. Pojawią się ciekawe utwory, także niedawno odkryte lub skomponowane specjalnie na festiwal, oraz wybitni wykonawcy.
Podczas zeszłorocznej edycji z bardzo żywym odbiorem spotkały się zarówno koncerty symfoniczne, jak i te poświęcone muzyce eksperymentalnej i elektronicznej. By się odnieść do nazwy festiwalu – muzyka w całej swojej różnorodności stanowi w tym wypadku autentyczną harmonię. Poza tym od momentu, gdy dwa lata temu pojawił się pomysł organizacji tego wydarzenia, chcieliśmy, żeby muzyka elektroniczna i eksperymentalna znalazła swoją reprezentację w jego programie. Zapraszamy więc do Teatru Palladium na niezwykły koncert Francesca Tristana, który na fortepian i elektronikę zinterpretuje wybrane utwory Wojciecha Kilara. Ukłonem nie tylko w stronę polskich fanów elektroniki, ale też ogromnej społeczności ukraińskiej w Warszawie będzie w tym roku koncert producentów elektronicznych z Ukrainy (Zavoloka, Voin Oruwu, Vakula) w klubie Hybrydy (16.11).
Muszę zapytać jeszcze o muzykę elektroniczną. Czy ta dzisiejsza ma szansę, Pana zdaniem, stać się klasyką w przyszłości? Czy też elektroniczne brzmienia mają w sobie coś takiego, że „klasycznienie” jest im z natury obce? Jedna z redakcyjnych koleżanek powiedziała niedawno coś, co zapamiętałem – że odbiera muzykę elektroniczną jako wolność. Sama była zaskoczona tym swoim odczuciem, jest klasycznie wykształconą organistką. Zaskakujące? Prawdziwe?
„Klasycznienie”, jak pan to ujął, nie jest obce muzyce elektronicznej. Nie jestem ekspertem w tej materii, ale z pewnością np. dorobek studiów eksperymentalnych pracujących w kilku europejskich miastach (w tym w Warszawie) od lat 50. XX w. uznawany jest dzisiaj – nie tylko przez twórców elektronicznych – za klasyczny. Świadczy o tym mnogość odniesień do kompozycji tworzonych wtedy przez Stockhausena, Pendereckiego, Schaeffera czy Nordheima. W zeszłym roku na Eufoniach duet Biosphere/Deathprod zagrał np. interpretacje utworów tego ostatniego kompozytora. Co ciekawe, norweski twórca przygotowywał swoje prace w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia w latach 60. Często te dwa nurty łączy muzyka filmowa. Wchodząc bardziej w popkulturę, można się zastanawiać, czy statusu klasyków nie mają np. muzyka Vangelisa do „Blade Runnera”, „Apollo” Briana Eno, „Oxygene” Jeana Michela Jarre'a czy – sięgając do rzeczy bardziej współczesnych – „Selected Ambient Works II” Aphex Twin?
Panie Profesorze, jest Pan socjologiem, a socjologia to nauka o społeczeństwie. Co Eufonie starają się powiedzieć naszemu społeczeństwu? A co – o naszym społeczeństwie?
Eufonie, wykorzystując piękne dźwięki, pokazują, że Europa Środkowo-Wschodnia i jej bogate dziedzictwo to niezwykle interesujący zbiór kodów kulturowych, który warto nieustannie eksplorować. O jego wyjątkowości stanowi zarówno twórcze nawiązywanie do folkloru i tradycji, jak i możliwość czerpania ze źródła nowych, nieodkrytych wcześniej brzmień, akcentów i interpretacji. Eufonie stanowią doskonałą okazję do poznawania i smakowania różnorodności kulturowej Europy Środkowo-Wschodniej poprzez muzykę, która przenika wszelkie granice. Uświadamiają nam, jako członkom wspólnego kręgu kulturowego, że jesteśmy depozytariuszami określonej tradycji muzycznej, która jest składową naszej tożsamości. Zachęcają nas do poszukiwań, a rozbudzanie chęci poznawczych, w tym budowanie krytycznych umiejętności autorefleksyjnych, jest obowiązkiem różnych instytucji, także Narodowego Centrum Kultury. Poznawaniu innych zazwyczaj towarzyszy też autorefleksja o nas samych: kim jesteśmy? Dokąd podążamy? To nieustanie pojawiające się pytania, nie tylko podczas samego festiwalu.