Prima donna assoluta
Prima donna assoluta to w naszych czasach niezwykle rzadko używane określenie wybitnej śpiewaczki operowej. W XX wieku ów przydomek stosowano tylko w przypadku kilku najwybitniejszych sopranistek koloraturowych takich jak Maria Callas, Joan Sutherland czy też Beverly Sills. Obecnie jest już tylko jedna śpiewaczka, którą określa się tym mianem, to Edita Gruberova.
Edita Gruberova zadebiutowała na scenie operowej już w 1968 roku i od tamtej pory nieprzerwanie zachwyca miłośników opery wyjątkowym kunsztem wokalnym. Gruberova specjalizuje się w repertuarze bel canto i w tej dziedzinie nie ma sobie równych. W ostatnich latach śpiewaczka ta zyskała status operowej legendy, jej fani podróżują z dalekich krajów aby móc ją usłyszeć na żywa, a teatry operowe są gotowe na jej życzenie przygotować niemal każdą produkcję.
Obecnie Theater an der Wien specjalnie dla Gruberovej wystawił prawie zapomnianą i niezwykle rzadko wykonywaną współcześnie operę „La Straniera” Vincenzo Belliniego pochodzącą z 1829 roku. Sycylijczyk Bellini był mistrzem dramatycznego bel canta, najlepszym tego dowodem jest jego najbardziej znane dzieło „Norma”. Opery Belliniego wymagają niebywałych zdolności wokalnych I zapewne dlatego tylko sporadycznie pojawiają się one na deskach teatrów operowych. Theater an der Wien w koprodukcji z Operą w Zurichu wystawił ostatnio „La Stranierę”. W tytułowej roli występuje Edita Gruberova, a towarzyszą jej między innymi Dario Schmunck, Franco Vassallo oraz Theresa Kronthaler. Orkiestrą Symfoniczną Austriackiego Radia dyrygował Paolo Arrivabeni, natomiast od strony reżyserskiej przedstawienie to przygotował Christof Loy, scenografię przygotowała Annette Kurz, a za kostiumy odpowiadała Ursula Renzenbrink.
„La Straniera“ ma dość błahą akcję. Królowa Francji postanowiła spędzić pewien czas w odosobnieniu i samotnie ukrywa się na skraju małej wioski. Mieszkańcy owej wioski zaczynają podejrzewać, że dziwna dama, której imienia nikt nie zna jest wiedźmą, która rzuca uroki na okolicznych mężczyzn. Ich podejrzenia potwierdza tylko fakt, że lokalny hrabia Arturo nagle traci zainteresowanie swoją narzeczoną Isolettą, a zaczyna się interesować ową dziwną kobietą znad jeziora. Jednak gdy jego przyjaciel baron Valdeburgo dostrzega La stranierę rozpoznaje w niej swoją siostrę i królowę Francji. Jednak na wyraźne życzenie siostry nie zdradza on jej prawdziwej tożsamości, a jedynie stara się przekonać Arturo, że anonimowa kobieta nie jest odpowiednią partią dla niego. Rozgniewany i zazdrosny Arturo wyzywa Valdeburgo na pojedynek, w którym go rani a jego ciało wrzuca do jeziora. Gdy mieszkańcy wsi słyszą o śmierci Valdeburgo są przekonani, że tej zbrodni dokonała La straniera. Aresztują ją i prowadzą na przesłuchanie do proboszcza. Tam jednak Arturo przyznaje się, że to on zabił Valdeburgo. Za chwilę jednak cudem ocalały Valdeburgo pojawia się na scenie i zabiera La stranierę pod opiekę. La straniera prosi Arturo aby ten jednak wrócił do swojej narzeczonej. Ten zgadza się na to jednak tuż przed ślubem nie jest pewien swojej decyzji. Na koniec proboszcz ogłasza, że dziwną kobietą mieszkającą na skraju wsi jest królowa Francji, która teraz wróci do swojej stolicy. Arturo słysząc o tym zabija się. Pomimo tej dość topornie skonstruowanej akcji, opera Belliniego była w swoim czasie wielkim sukcesem.
Obecna produkcja Christofa Loya przenosi nas w czasy Belliniego i teatr z tamtych czasów. Loy z jednej strony dość prosto ilustruje akcję opery, z drugiej jednak odsłania on mechanizmy XIX wiecznego teatru. Tutaj śpiewacy kontrolują scenografię, którą czasem nieco modyfikują, wnosząc nowe rekwizyty lub zabierając niepotrzebne. Sama scenografia jest niezbyt skomplikowana, składa się jakby z drewnianego pudła nie do końca wpasowanego do sceny Theater an der Wien, która ma ewokować tradycyjny teatr z początku XIX wieku. Loy dość delikatnie operuje efektem obcości. W swojej reżyserii mimo na pozór tradycyjnej formy, obnaża on pewną sztuczność tej opery. Loy skupia się również na wątkach psychoanalitycznych. Arturo od początku jest przedstawiony jako postać autodestrukcyjna, która jedynie czeka na okazję do samobójstwa.
Loy wiedział kto w tej produkcji jest najważniejszy. Wyraźnie skupił swoją uwagę na roli La straniery. To Gruberova jest tutaj gwiazdą i ta produkcja to podkreśla. Ona jest nieustannie w centrum zainteresowania. Nic tutaj nie przeszkadza abyśmy w pełni cieszyli się jej głosem. A było czym się cieszyć. Gruberova wykonała swoją partię z niezwykłym wokalnym kunsztem. Jej śpiew był wyjątkowo dramatyczny, pełen emocji i ekspresji. Gruberova z łatwością wyciągała wysokie dzwięki, a skomplikowane tryle Belliniego w jej wykonaniu brzmiały naturalnie. Pomimo błahej akcji opery, Gruberova swoim śpiewem sprawiła, że wieczór w Theater an der Wien był niezapomnianą emocjonalną podróżą. La staniera to kolejny dowód, że Gruberova obecnie w świecie opery nie ma sobie równych. Pozostali śpiewacy byli dość dobrzy. Zdecydowanie wyróżniał się włoski baryton Franco Vassallo jako Valdeburgo. Orkiestra Austriackiego Radia brzmiała lekko i śpiewnie, czyli dokładnie tak, jak w bel canto orkiestra brzmieć powinna. Dyrygent Paolo Arrivabeni potrafił wydobyć ekspresyjne i kolorystyczne bogactwo z partytury Belliniego.
Z Wiednia dla Presto Jacek Kornak