Poniedziałek Wielkanocny. Tajemnica Zmartwychwstania na ringu.
W wielkanocnym oratorium Haendla tajemnica Zmartwychwstania nie rozgrywa się na ziemi, ale na niebiańskim ringu, na którym walkę toczą Anioł z Lucyferem.
Librecista Carlo Sigismondo Capece rozterki Marii Magdaleny, Marii Kleofasowej i Jana Apostoła miotających się pomiędzy skrajnymi uczuciami rozpaczy nad śmiercią Jezusa i ufnej nadziei w jego Zmartwychwstanie ubarwił alegoryczną walką pomiędzy Dobrem wcielonym w postać Anioła i Złem uosobionym przez Lucyfera. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, przecież barok to epoka alegorii, gdyby nie muzyka Haendla, która nakreślonej lekkim piórem fabule dodała pikanterii, którą René Jacobs zdołał doskonale podkreślić i wyeksponować. Anioł – Sunhae Im w białej sukni – rozanielił się tak, że niemal unosił się nad ziemią. Lucyfer – Johannes Weisser ubrany na czarno – dwoił się i troił, by pokrzyżować mu szyki, ostatecznie jednak musiał ulec. Jego partii Haendel nadał rys karykaturalny, który od początku stawiał go w tej walce na pozycji przegranej. W końcu jak niepyszny prysnął przez dziurkę od klucza. Jak Mefistofeles w balladzie Mickiewicza o małżeństwie Twardowskich musiał ustąpić przed argumentem kobiety. Tym razem jednak gwoździem do jego grobu była nie znająca granic i wątpliwości miłość Marii Magdaleny, która w wykonaniu Sophie Karthäuser brzmiała niezwykle dziewczęco i prostodusznie. Haendlowskie przymrużenie oka doskonale podchwycone przez Jacobsa, wpisało się doskonale w radosny nastrój drugiego dnia świąt i wielkiego finału festiwalu, który stworzył tak wiele okazji do szczerego, muzycznego przeżycia.
fot. Michał RamusDobrze się stało, że festiwal zamykało oratorium Haendla w znakomitym wykonaniu. Wybór René Jacobsa i Le Cercle de l’Harmonie dał doskonałą klamrę dla otwierającego tegoroczne Misteria Paschalia oratorium Caldary w wykonaniu Fabio Biondiego i jego zespołu Europa Galante. Oba oratoria wykonane były znakomicie, oba były mocnymi akcentami w programie festiwalu. Za ich pośrednictwem opowiedziane zostały najważniejsze wydarzenia rozważane w ciągu Wielkiego Tygodnia.
Podsumowując całość festiwalu, trzeba pochwalić wybór artystów, dobór repertuaru i jego układ podążający za logiką Wielkiego Tygodnia. Misteryjny charakteru festiwalu sprawia, że każdy fałszywy krok stający mu na przekór, rzuca się cieniem na przeżyciu, którego doświadczają słuchacze pragnący na serio potraktować jego pozostającą w równoległości do katolickiej liturgii formułę. Na szczęście, takich faux pases w czasie tegorocznej edycji nie było wiele. W festiwalowych ramach udało się zmieścić tyle misterium, ile było możliwe. Znając perfekcjonizm dyrektora artystycznego Filipa Berkowicza, w kolejnej edycji uda się zmieścić go jeszcze więcej. Najlepszym świątecznym życzeniem niech będzie dla nas wszystkich, by kiedyś festiwal do końca przemienił się w misterium.
Relacjonuje Paweł W. Siechowicz