Polski „Żużel” na światowym poziomie
„Żużel” (2020) Doroty Kędzierzawskiej to film, który na każdym kroku pozytywnie zaskakuje. Dopracowana strona wizualna, interesujący pomysł na fabułę, niebanalna narracja i autentyzm – wszystko tu zasługuje na uznanie.
Wyczuwa się, że fabułę zrealizowała dokumentalistka o ogromnym doświadczeniu (Dorota Kędzierzawska wcześniej zrealizowała kilka fabuł, ale przede wszystkim szereg dokumentów, jak np. „Inny świat”). „Żużel” ogląda się z przyjemnością, bo widać, jak rzetelny research poprzedzał całą produkcję. Wszystkie dialogi brzmią bardzo naturalnie, nie ma tu żadnych pretekstowych scen. Film starannie portretuje środowisko polskich żużlowców u jego korzeni. Obserwujemy losy młodego chłopaka Lowy, który jest lokalną gwiazdą, odnosi sukcesy, które odgrywają niebagatelną rolę w społeczności – oto na trybunach siadają obok siebie koledzy i dziewczyny zawodników, mały chłopiec, pijak, a nawet ksiądz… Dla każdego z nich niebezpieczne wyścigi żużlowe stanowią w szarej codzienności barwną rozrywkę, pomagają na chwilę zapomnieć o biedzie, niespełnieniu, życiu nierzadko na marginesie społeczeństwa. Lowa jest ich bohaterem. Popularność z jednej strony trochę mu ciąży, z drugiej pozytywnie nakręca czy wręcz wpływa na jego stosunek do rzeczywistości: póki jest żużel, jest po co żyć. Tymczasem losy kolegów Lowy bywają różne – ktoś po wypadku jest sparaliżowany, ktoś inny ginie na torze lub po przegranej popełnia samobójstwo. Lowa niejeden raz myśli o zakończeniu tak pięknie rozpoczynającej się kariery, mimo że wszystkie zarobione pieniądze oddaje matce i siostrze. Z tych ostatnich zresztą się naigrawa – a to że są rozpuszczone, a to że łatwo dają się uwieść facetom itd. Gdy jednak to do drzwi serca Lowy zapuka miłość, i on będzie miał przed sobą do rozstrzygnięcia szereg dylematów. Urocza Roma, która zagięła na chłopaka parol, pomoże mu zapomnieć o czarnych myślach, ale i postawi go przed wyborem, jakiego właściwie życia pragnie i co może drugiej osobie zaoferować. Roma jest bowiem w gruncie rzeczy dość subtelną i wrażliwą dziewczyną, nie w głowie jej seksualne podboje, a każdy wyścig Lowy bardzo przeżywa. I tylko nie wiadomo, choć wydaje się bardzo lojalna i oddana, kim tak naprawdę dla niego jest i czy odpowiedź na to pytanie nie będzie dla niej rozczarowująca.
W filmie Doroty Kędzierzawskiej wszystko jest piękne – poetyckie, lecz przy tym nic nietracące na swoim autentyzmie zdjęcia Artura Reinharta, wysmakowana, stonowana kolorystyka filmu, przemyślana scenografia. W zasadzie jedynie muzyka momentami nie do końca pasuje do klimatu całości, wyłączając piosenki wcześniej już istniejące, wykorzystane w filmie. Bo opowieść klimat ma naprawdę wyjątkowy – mimo że przez blisko dwie godziny oglądamy prostą, młodzieńczą historię, wciąga nas bez względu na to, czy interesujemy się żużlem, czy nie. Ujmujące jest też to, jak umiejętnie Kędzierzawska prowadzi młodych bohaterów, jak empatycznie diagnozuje ich stany ducha i zachodzący w każdym z nich proces przemian. W porównaniu na przykład z „Ostatnim komersem” to mistrzostwo świata, mimo że w każdym z tych filmów w głównych rolach obsadzono fantastycznych młodych aktorów: w „Ostatnim komersie” nagradzaną za tę rolę Sandrę Drzymalską, w „Żużlu”– znanego m.in. z roli Jana Bytnara „Rudego” w „Kamieniach na szaniec”, pełnego wdzięku i naturalności Tomasza Ziętka.
(MB)