Światło i mrok [pierwsza płyta Chromatophonic Trio]
Chromatophonic Trio od samego początku, czyli od 2020 roku, tworzą Roksana Kwaśnikowska (skrzypce), Agata Dobrzańska (wiolonczela) i Andrzej Karałow (fortepian). Album „Chromatophonic” – pierwsza pozycja w dorobku fonograficznym tego zespołu – zawiera cztery różne utwory, pochodzące z lat 2011–2020. Każdy z nich został napisany przez inną osobę, jednak elementów łączących te kompozycje, poza powstaniem w drugie dekadzie XXI wieku, można wymienić przynajmniej kilka.
„Chromatophonic” otwiera „Trio” autorstwa urodzonego w 1955 roku Toshio Hosokawy. Dziesięciominutowa kompozycja japońskiego artysty rozwija się dość powoli. Przeciągłe partie smyczków drżą niespokojnie, cyklicznie opadają i wznoszą się, brzmią wtedy jak odległe syreny alarmowe. Tony skrzypiec i wiolonczeli, jakby niepewne w artykulacji, rozwibrowane, kontrastują z nagłymi, krótkimi, energicznymi uderzeniami w klawisze fortepianu, które przywodzić mogą na myśl nagły błysk światła czy słoneczny refleks na niespokojnej powierzchni wody. „Trio” Hosokawy przenika jakiś surowy mrok tylko sporadycznie rozpraszany echem melodii i harmonii akordu. Podobny w swojej estetyce jest kolejny utwór z „Chromatophonic”, czyli zwięzła, niespełna pięciominutowa kompozycja Ashleya Johna Longa (urodzonego w 1986 roku) o poetyckim tytule „Beyond the Haze of Winter’s”. Znów pojawia się miarowe wznoszenie i opadanie kilkunastosekundowych pasaży skrzypiec i wiolonczeli, które są jakby zderzane z klarownymi tonami fortepianu. Te ostatnie kojarzą mi się z migotaniem słabych odblasków światła w matowej czerni rozsnuwanej przez smyczki.
Bardziej złożony, czy może bardziej rozbudowany, jest kolejny utwór, który został napisany przez członka tria Andrzeja Karałowa. „Florescence” to kompozycja – jak możemy przeczytać na stronie internetowej wydawnictwa Chopin University Press – „której narracja – w pewnych wymiarach dynamiczna, w innych statyczna – rozwija się na zasadach organicznego kształtowania materiału muzycznego: ze źródła – wyjściowych dźwięków, jednej idei, naturalnie niczym roślina – rozrasta się cała struktura utworu oparta na segmentach aleatorycznych, ale zdeterminowanych określonymi zasadami. Formalny, lecz także wykorzystujący skojarzenia synestetyczne szkic kompozycji stworzony został w postaci artystycznej grafiki”. Jak ta deklaracja przekłada się na konkretną realizację? Muzyka niełatwa w odbiorze, ale ciekawa, faktycznie o pewnym ładunku synestetycznym, który może wywoływać w wyobraźni odbiorcy obrazy, skojarzenia czy po prostu określone (w tym wypadku raczej w tonie melancholijnym) emocje.
Album zamyka tryptyk „The Mirror Has Three Faces” Lery Auerbach (urodzonej w 1973 roku amerykańskiej artystki o rosyjskich korzeniach, której utwory znalazły się m.in. na krążkach wydanych przez ECM czy Deutsche Grammophon). To najbardziej rozbudowana kompozycja na płycie i najciekawsza zarazem. Tryptyk ten – wiem, że zabrzmi to nieskładnie, ale tylko na pozór – składa się z pięciu części (wszak w tryptyku, to prawda, mamy dwa skrzydła i część centralną, ale każde ze skrzydeł ma dwie strony: wewnętrzną i zewnętrzną). Rozbudowane tytuły dokładnie porządkują każdy człon kompozycji właśnie według tego przestrzennego schematu, np. „Prelude (Left Exterior Panel). Moderato libero”. Muzyka Auerbach jest żywiołowa, pełna napięcia i energii. Dobrze też buduje dramatyzm, który potrafi przykuć uwagę. Ponadto można w „The Mirror Has Three Faces” znaleźć fragmenty (na przykład w kończącym całą płytę „Folding – Postlude (Right Exterior Panel). Adagio nostalgico”) zachwycające swoim melancholijnym liryzmem.
Chromatophonic Trio swoją nazwę zaczerpnęło od terminu chromestezja, oznaczającego barwne słyszenie, czyli określony rodzaj szerszego zjawiska zwanego synestezją. Karałow, komentując swoją twórczość kompozytorską, często sięga właśnie po to drugie określenie. Deklaruje on m.in., że jego „celem jest uzyskanie wyjątkowego połączenia między dźwiękiem, jego barwą a czasem poprzez zestawienie muzyki z synestezją”. Ponadto w audycji Nowa Polska prowadzonej przez Ewę Szczecińską w radiowej Dwójce Karałow wspominał jakiś czas temu, że chce stworzyć swój „własny system synestetyczny”. Te zainteresowania związane z rozmyciem granicy pomiędzy zmysłami muzyk stara się realizować również w trio współtworzonym z Roksaną Kwaśnikowską i Agatą Dobrzańską. Dobrze widać to nie tylko po nazwie zespołu, ale również słychać na albumie „Chromatophonic”. Twórca i twórczynie wykazali się konsekwencją w wyborze materiału na ten album. Pomimo tego, że każda z czterech kompozycji jest innego autorstwa, to wszystko brzmi zaskakująco wręcz spójnie. Na plan pierwszy wydobywana jest we wszystkich utworach barwa dźwięku, to za jej pomocą budowany jest swoisty pejzaż audialny, raczej bez wykorzystania melodii czy harmonii. Wszystko to kreuje pewien nastrój i przy uważnym słuchaniu może faktycznie wywoływać w wyobraźni słuchaczek i słuchaczy określone obrazy, kojarzyć się z pewnymi kolorami czy kształtami. Nie wiem tylko, na ile jest to specyfika tej właśnie muzyki, a na ile immanentna cecha muzyki w ogóle.