Opery z Dekki
O tym, że Decca operą stoi, wiadomo od dawna. To właśnie wielbicielom tego gatunku dedykowana jest seria Decca Opera, w której znaleźć można reedycje najciekawszych nagrań pochodzących ze stajni tej firmy.
„Peleasa i Melizandy” Claude'a Debussy'ego przedstawiać nie trzeba. Jedna z najchętniej wykonywanych francuskich oper to jednocześnie manifest wymierzony przeciwko romantycznemu patosowi, utożsamianym z „Tristanem i Izoldą” Richarda Wagnera. W porównaniu do dzieła niemieckiego kompozytora opera Debussy'ego wydaje się prawie kameralna. Uczucia bohaterów nie osiągają tej temperatury co u Wagnera, a całość przenika poczucie nierealności. Główna rola w kreowaniu melancholijnej atmosfery przypada orkiestrze. Pomimo, że użyty przez kompozytora skład jest bardzo duży – śpiewacy nigdy nie są przytłoczeni przez masę brzmienia. Fabuła opery skupia się wokół tajemniczej Melizandy, żony rycerza Golauda. Bohaterka zakochuje się w bracie męża, Peleasie. Kiedy rycerz dowiaduje się o łączącym ich uczuciu, zabija Peleasa, a wyczerpana Melizanda umiera niedługo potem. Czy Peleasa i Melizandę łączyło uczucie? Kompozytor pozostawia to w sferze domysłów i subtelnych aluzji. Akcja jest niespieszna, a partie wokalne mało mają wspólnego z tradycyjnymi ariami – przypominają raczej recytatywy.
Trzeba przyznać, że obsada wydanego przez Dekkę nagrania jest w większości trafiona. Rolę Peleasa wykonuje Didier Henry, Melisandy – Colette Alliot-Lugaz, Golauda – Gilles Cachemaille, Choeur de l'orchestre symphonique de Montreal i Orchestra Symphonique de Montreal prowadzi Charles Dutoit. Alliot-Lugaz w roli Melizandy robi najlepsze wrażenie – ma delikatną barwę głosu, która doskonale pasuje do tej roli. Wykonania Henry'ego również słucha się z przyjemnością, czego nie można niestety powiedzieć o Cachemaille'u – jego barwa jest zbyt szorstka do tego rodzaju muzyki, ma też niekiedy problemy z intonacją. Orkiestra pod dyrekcją Dutoita brzmi chłodno i chociaż jakości dźwięku nie można nic zarzucić, to chętnie usłyszałbym tą operę pod batutą dyrygenta o większym temperamencie.
Zdecydowanie rzadziej wykonywanym dziełem jest „Legenda o niewidzialnym grodzie Kitieżu i dziewicy Fiewronii” Nikołaja Rimskiego-Korsakowa. Opery tego kompozytora rzadko kiedy bywają wykonywane poza granicami Rosji. Są specyficzne – często baśniowa fabuła łączy się z bardzo powoli rozwijającą się akcją i gawędziarskim stylem narracji. Nagranie wydane przez Dekkę jest zapisanem wykonania „live”, prowadzonego przez Walerego Gergiewa. Dyrygent prowadzi Chór i Orkiestrą Teatru Maryjskiego w Moskwie, a główne role wykonują – Nikolai Okhotnikov, Yuri Marusin, Galina Gorchakova i Vladimir Galuzin.
Opery słucha się przyjemnie, chociaż wątpię, żeby kimkolwiek wstrząsnęła. Orkiestracja jest barwna i ciekawa, chociaż materiał muzyczny nie jest tej samej jakości co np. w „Sadko” tego samego kompozytora. Wykonanie jest utrzymane na wysokim poziomie – uwagę zwraca zwłaszcza partia orkiestry, która pod batutą Gergieva mieni się różnorodnymi kolorami.
Operę Rimskiego-Korsakowa poleciłbym słuchaczom, którzy cenią sobie ładne melodie i którym nie przeszkadza niespieszne tempo rozwoju akcji. Dzieło z pewnością zainteresuje tych, którzy cenią sobie „Sadko”, „Kniazia Igora” i inne rosyjskie opery.
Mnie nie pozostaje nic innego niż czekać na kolejne reedycje oper w serii Decca Opera. Na pewno nie będę zawiedziony!
Oskar Łapeta