Operowe matki w natarciu
Matki, żony i… śpiewaczki operowe, czyli Les Femmes, wyjątkowy operowy tercet u progu swojej kariery. Natalia Krajewska-Kitowska, Joanna Sobowiec-Jamioł i Emilia Osowska to trzy niezwykłe kobiety, które śpiewająco łączą rozwój kariery artystycznej z opieką nad niezłą gromadką swoich pociech. Razem mają prawdziwą drużynę piłkarską - aż jedenaścioro cudownych dzieci!
Les Femmes śpiewają całe dnie… Nad garem gotującej się zupy i w stercie wypranych skarpet nie do pary. Prasując i ubierając pościel… Wynosząc pranie, odkurzając dywan w salonie i podlewając kwiaty… Każda domowa sytuacja inspiruje do wydania niezwykłych dźwięków – a im większe wyzwanie, tym coraz wyższe tony! Bo cóż może bardziej uspokoić niż śpiew na ustach, gdy wchodzi się do pokoju maluchów i widzi taki wielki chaos, że aż ręce opadają? Albo gdy syn po raz kolejny przychodzi z rozbitym kolanem, gdyż zamiast przez furtkę, przechodził przez wysoki płot… Śpiewa się też podczas odprowadzania pociech do przedszkola i układania ich do snu. Śpiewa, pomagając w lekcjach tym starszym i machając im na pożegnanie, gdy jadą na kolonie. No cóż – matki będą wprawdzie bardzo tęsknić, ale na pewno wykorzystają dany im wolny czas na intensywną pracę.
Dziewczyny z Neapolu i Trójmiasta
Właśnie przygotowują wyjątkowe przedstawienie „Dziewczyny z Neapolu” - Opera Home Made by Les Femmes & Friends, które już pod koniec lipca będzie dostępne dla publiczności w wersji online. Wraz z Les Femmes wystąpią jako muzycy i aktorzy (!): Arkadiusz Farkowski (fortepian) i Piotr Jamioł (skrzypce). To niezwykłe pasticcio operowe nagrywają w swojej sali prób na ulicy Kochanowskiego w Pruszczu Gdańskim, tworząc filmową wersję operowego dzieła w swojej autorskiej odsłonie, którą samodzielnie reżyserują! A wszystko w atmosferze wzajemnej przyjaźni, radości ze współpracy, z energią, której można im tylko pozazdrościć.
Już teraz można podglądać ich pracę na profilu https://www.facebook.com/LesFemmesOpera/. Tutaj także będzie dostępna premiera filmowej wersji Dziewczyn z Neapolu, czyli od tawerny do La Scali. W ramach koncertu pojawią się arie włoskich kompozytorów: A.Vivaldiego, G.Rossiniego, V.Belliniego, G.Donizettiego, G.Verdiego, P.Mascagniego, G.Pucciniego czy L.Berio. Ten spektakl po raz pierwszy przygotowałyśmy na Festiwal Kultury Włoskiej w Polkowicach w 2014 r. Potem grałyśmy go w Gdyńskim Centrum Kultury, na Zamku w Krokowej, w Filharmonii Koszalińskiej, w Operze Bałtyckiej, a także podczas Międzynarodowego Forum Młodych, w ramach Bydgoskiego Festiwalu Operowego w Operze Nova – opowiada Natalia, która podczas tego festiwalu zajęła pierwsze miejsce w Konkursie na Najciekawszą Osobowość.
Dzieci i ich wartość
O tym jak być matką i śpiewaczką operową jednocześnie doskonale wie każda z Les Femmes. Emilia ma najwięcej, bo aż piątkę dzieci, została więc nazwana „Ekstremalna!” Przy takim doświadczeniu Emi potrafi znaleźć wyjście z każdej ekstremalnej sytuacji, zarówno w zespole, jak i w życiu, więc przydomek pasuje do niej jak ulał. Uwielbia samotne wyprawy w Tatry, żeglarstwo morskie, a do tego muzykę Rossiniego, Wagnera
i innych „ekstremalnych” kompozytorów. Twierdzi, że z każdą kolejną pociechą jeszcze bardziej chce śpiewać – właśnie mimo kolejnych wyzwań i ekstremalnego zmęczenia. Nasze dzieci nazywamy femmesowymi, bo prawie wszystkie urodziły się, gdy zespół już istniał – mówi Emilia. Uważamy, że ma to ogromną wartość. Nic tak nie wyzwala człowieka jak kontakt z drugą osobą, a zwłaszcza z dzieckiem, które jest emocjonalnym wulkanem, pełnym pomysłów i bezpośrednich komentarzy. Uwielbiamy patrzeć na świat ich oczami. To najlepsza inspiracja na scenę. I wreszcie, czy jest ktoś, kto nie byłby ciekaw, jak śpiewa i wygląda śpiewaczka, która urodziła pięcioro dzieci?
Przenikające się światy
Atrakcyjny wygląd to jedno, ale jak pogodzić bycie mamą i karierę artystek wielkich scen? Przecież są to dwa niezwykle trudne i pracochłonne wyzwania… Aby odnaleźć się w roli matki i śpiewaczki operowej z pewnością trzeba być sobą i dbać o spójność swojej osoby – mówi Joanna, mama słodkiej czwórki dzieci. Joanna znana jest w zespole jako „Improwizacja!”, bo właśnie to słowo najtrafniej określa ją muzycznie. To jej przychodzi do głowy więcej pomysłów, niż da się zrealizować i to ona zwykle wymyśla tytuły przedstawień. Nie trzeba grać roli mamy, czy roli artystki-śpiewaczki. Dzieci szybko wyczuwają, że mama naddaje, przesadza, wymyśla, żeby tylko być mamą idealną. Publiczność też nie lubi sztuczności, nadmiernej kurtuazji. Żeby odnaleźć się w obu światach i mówiąc żartem - nie dostać schizofrenii, wystarczy wszędzie odnajdować inne swoje oblicze i się tym cieszyć, bawić. Spełnienie w sferze artystycznej, możliwość wyśpiewania emocji oczyszcza nas i wprowadza spokój, który jest potrzebny do bycia kochającą i cierpliwą mamą. Oczywiście, jest to teoria, bo w praktyce życie jest pełne niespodzianek i wymaga od nas ogromnej elastyczności. Czasem jedną nogą jesteśmy jeszcze w świecie opery (zwłaszcza świeżo po próbie czy koncercie, albo przygotowując swoją partię), a drugą w świecie naszych matczynych obowiązków. Łapiemy się wtedy na tym, że dzieci coś do nas mówią, a my włączamy się do rozmowy dopiero po czasie, gdy w naszej głowie przestaje brzmieć muzyka. Nasze dzieci wiedzą, kiedy mama, gotując obiad nadal jest w jakiejś roli scenicznej.... Wtedy często albo przeczekują, albo nas wybudzają z tego snu na jawie. W naszej pracy natomiast czułość i stanowczość, którą mamy przy wychowywaniu dzieci procentuje budowaniem dobrych relacji w zespole, dbaniem o dobrą atmosferę pracy - "jak w rodzinie". W ten sposób oba światy się przenikają.
Nie da się nie być sobą
Natalia, mama energetycznej dwójki, która potrafi zamieszać tak, jakby była ich ósemka… znana jako „Grande!” (lubi utwory na liczne składy, wielkie wydarzenia na dużych scenach z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej i odbiera życie niezwykle emocjonalnie) dodaje, że niesamowity jest moment „wchodzenia w rolę mamy" po powrocie ze spektaklu, koncertu czy nawet próby i odwrotnie... wkraczanie w magiczną przestrzeń sceny. Oba te światy mają wymagającego i oczekującego prawdy odbiorcę! Krótko mówiąc, nie da się nie być sobą. To wielka radość, gdy staje się na scenie i można „zaszaleć" i jest to całkowicie usprawiedliwione. Taką samą radość niesie nam powrót do roli mamy, gdzie można poświęcić się ukochanemu małemu człowiekowi, wysłuchać emocji jakie niesie trening piłkarski, czy wspólnie się powygłupiać... W obu przypadkach prawda jest kluczem do przysłowiowego sukcesu.
Operowe matki są w natarciu! Idą śmiało po sukces! Wiedzą czego chcą i nie odpuszczą – już za chwilę będzie o nich jeszcze głośniej. Jak skończy się pandemia, planują wielką muzyczną podróż, a za pięć lat będą w samym środku światowego tournée…! Tymczasem... Najważniejsze dla nas miejsce, gdzie chcemy być to przestrzeń, w której możemy rozwijać skrzydła jako Les Femmes i jednocześnie trwać przy swoich rodzinach. Pragniemy kochać naszych mężów, towarzyszyć dorastającym dzieciom oraz cieszyć się życiem w gronie przyjaciół – mówi Emilia. To klucz do szczęścia i najlepszej muzyki.
{info. pras}