Nietypowy Polieukt w WOK-u
Polieukt Zygmunta Krauzego to opowieść o wierze, wolności i miłości. To refleksja nad tym, czy da się pogodzić przeciwstawne sobie poglądy.
Fabuła opery, mimo iż osadzona w trzeciowiecznej Armenii, porusza problemy, z którymi próbuje zmierzyć się także współczesny świat. Homoseksualny wątek Polieukta i Nearka, męczeńska śmierć w imię wiary, czy niespełniona miłość Rzymianina Sewera do Pauliny – tyle tematów udało się zawrzeć w sztuce argentyńskiemu libreciście Jorge Lavellemu i Alicji Choińskiej. Wydarzenie odbyło się pod kierownictwem muzycznym Rubena Silvy.
Nie jest to łatwe w odbiorze dzieło. Próżno upatrywać w nim malowniczych arii rodem z Verdiego. Są tu raczej desperacko ujawniane rozterki, wtłoczone w współczesną harmonię bez napięć i rozwiązań. Niekiedy zaskakują pełne kontrastów wypowiedzi bohaterów: śmiech w jednej chwili zmierza ku przenikliwemu płaczu. Ale to właśnie wydźwięk emocjonalny był dla kompozytora istotny. Jak przyznał sam Zygmunt Krauze:
Ekspresja poszczególnych partii była dla mnie przy komponowaniu najbardziej ekscytującym zadaniem. Poszukiwanie "nowego" było skupione na odkrywaniu innej niż zwyczajowo interpretacji słowa, czy też sytuacji. "Polieukt" to przede wszystkim opera, w której dominuje dialog między postaciami.
W sztuce Corneille’a, na której motywach oparto operę, Polieukt poprzez swoją śmierć w imię chrześcijaństwa, staje się powodem, dla którego nawracają się inni ludzie. Z tym zakończeniem niejako powiązana jest finałowa scena opery, w której pierwszoplanowe postacie wkraczają po raz ostatni, głosząc postulat o tolerancji, wolności wyznania i poglądów.
Warto zwrócić uwagę na wykonawców – w szczególności na Artura Jandę w roli Sewera, oraz Dorotę Lachowicz w roli Stratonisy. Wokaliści nie tylko przekazywali widzom muzyczne emocje, ale również bardzo dokładnie wygłaszali polski tekst, sprzyjając w śledzeniu fabuły.
Magdalena Kajszczak