Nie wiemy co mamy [rozmowa z Szymonem Mechlińskim i Joanną Zarembą]
By odnaleźć zapomniane dziś dzieła polskiej muzyki, nie trzeba być archeologiem. Jednak odczytanie i wykonanie tych dzieł to już sprawa nieco trudniejsza. Z Szymonem Mechlińskim – barytonem i prof. Joanną Zarembą rozmawiam o ich muzycznych odkryciach.
Pytam również, jak się zrodziła potrzeba wyszukiwania tych zaginionych dzieł. – To ja odpowiem pytaniem na pytanie – skąd brak zainteresowania tym tematem w innych instytucjach? Jak my się nie zajmiemy polską muzyką, to kto się nią zajmie? – mówi mi Szymon Mechliński.
Prawdą jest, że każdy kraj dba o swoje dziedzictwo. W Polsce z pozoru tak właśnie jest: Chopin ma swój festiwal i konkurs, Moniuszko w 2019 r. miał nawet swój rok; wszędzie się mówi, jak ważne jest zachowywanie oraz wykonywanie narodowych i ważnych dla naszego kraju dzieł. Jednak co trzy miesiące, czytając na łamach Presto dział mojego rozmówcy („Szymon Mechliński Odkrywa”), poznaję wcześniej niesłyszane nazwisko i dzieło. Po wysłuchaniu zadaję sobie pytanie – dlaczego nikt mi o tej muzyce nigdy nie powiedział.
– Zniszczenia wojenne były w naszym kraju ogromne. Duża liczba dzieł jest zaginiona lub zniszczona (częściowo bądź w całości) – zwraca uwagę śpiewak. To stąd wynika zapomnienie wielu kompozytorów. Wpływ na znacznie większą pamięć o Moniuszce mógłby mieć (oczywiście poza muzyczną wartością jego dzieł) patriotyczny charakter jego dzieł. Polacy w czasie okupacji czy wojen właśnie tego potrzebowali, a inne dzieła (być może) wydawały się im nieprzystające do ówczesnych czasów. – Ze względu na taką skomplikowaną historię jednak musimy jeszcze bardziej zajmować się zapomnianą muzyką – podkreśla mój rozmówca.
Odczytać rękopis
Wykonanie i przedstawienie odbiorcom tych dzieł jest jednak nieco trudniejsze, niż się wydaje. Nuty nie czekają oprawione na swoich odkrywców. – Mogą pomóc stare książki z XIX w. – dają obraz tego, co się działo w tamtych czasach z polską muzyką. Biblioteka Narodowa i uniwersyteckie biblioteki też posiadają obszerny zbiór nieopracowanych rękopisów – zaznacza Mechliński. Podział pracy w tym procesie odtwarzania dzieła z brudnego rękopisu jest więc następujący: Szymon Mechliński przeszukuje wszystko, co się da wszędzie, gdzie się da, a następnie udaje się do bibliotek i bierze z nich… wszystko, co się da (czyli wszystko, co się da wykonać z fortepianem na dobrym poziomie). – Później wszystko wysyłam pani profesor Zarembie. Ona zdecydowanie więcej będzie mogła o tym procesie opowiedzieć – wyjaśnia.
– Łatwiej by mi było opowiadać o Szymonie i jego działalności. To był jego pomysł, żeby szukać tych zapomnianych dzieł – mówi mi prof. Joanna Zaremba. Jednak po wybraniu konkretnego utworu to właśnie ona zaczyna działać i sprawia, że nuty stają się możliwe do odczytania, a później zaśpiewania i zagrania. – Najpierw oglądam nuty i czytam teksty – chcę się zapoznać z tym, jak pisał dany kompozytor. To jest fajne, bo czasem czuję się jak detektyw i szukam analogicznych liter czy sposobów zapisywania nut. Jest sporo różnic w notacji i trzeba dojść do tego, co oznacza co. – opowiada mi o swojej pracy. Później to wszystko jest przepisywane. Problemem stają się jednak miejsca, w których rozlewał się tusz lub gdzie błędne nuty były zeskrobywane i ponownie zapisywane. Zdarza się więc, że brakujące dźwięki są uzupełniane na podstawie intuicji podpartej dużym doświadczeniem. Poprawiane są przy okazji również błędy w notacji. – Czasem kompozytorzy tylko raz zaznaczali akcent, a gdy motyw pojawiał się ponownie, już go nie dopisywali – ja muszę się domyślać, czy tak miało być, czy to niekonsekwencja, czy zwykłe lenistwo. Na koniec na komputerze układam wszystko w takty, strony i mamy dzieło gotowe do wykonania – opowiada pani profesor.
Cudze chwalicie...
Naturalne staje się pytanie, skąd się wzięła potrzeba (czasami mozolnego) przeszukiwania i przepisywania nut już dawno zapomnianych. Czy to archeologiczna fiksacja, poczucie powinności względem państwa, miłość do muzyki? – Przez całe życie zawodowe w Akademii Muzycznej zawsze słyszałam, że nie ma czego polskiego śpiewać, bo to takie mdłe, nieciekawe… takie… żadne – tłumaczy mi rozmówczyni. – Usłyszałam Poniatowskiego i myślę: umieli pisać. Potem Szymon wysłał mi Mireckiego i znów – światowa muzyka. To działanie wyszło w moim przypadku z zamiłowania do muzyki i z tego powodu, że to polskie jest tak niechciane i zapomniane – dodaje. Szymon Mechliński zapytany, czy jego muzyczne poszukiwania rodzą się z patriotycznej postawy, odpowiada: – W moim przypadku tak właśnie jest. Choć znam osoby, które mi pomagają, o kompletnie odmiennych poglądach. Jeden z moich kolegów uważa, że muzyka w ogóle nie ma narodowości.
Nieodłącznym wątkiem w rozmowach z twórcami projektu jest niechęć Polaków do polskiej muzyki. – Zaczęliśmy to, bo zauważyliśmy, że Polacy ciągle mają kompleks związany z polską muzyką. Owszem – jest Szymanowski, Lutosławski, Górecki i oczywiście Chopin. Jednak Moniuszko to już wstyd, a inni to w ogóle masakra. Jednym słowem – cały świat świetne rzeczy pisał, a Polacy nie. Wcale tak nie jest! – Nie wiemy po prostu, co mamy – wyjaśnia prof. Zaremba. Z jednej strony nikt się nie kwapi, żeby dawne i prawie zapomniane już dzieła wyciągać z bibliotek. Z drugiej strony rośnie zainteresowanie tą działalnością i polską XIX-wieczną muzyką (przykładem może być chociażby opera Józefa Michała Poniatowskiego „Don Desiderio” wystawiana w Operze Śląskiej). Jednak cały czas trudno jest wejść na stałe z tą muzyką do oper i sal koncertowych, bo wciąż zainteresowanie pojawia się niestety wybiórczo. Szymon Mechliński i prof. Joanna Zaremba, choć skupiają się jak na razie na kameralnych wykonaniach dzieł, nie odrzucają możliwości pracy z orkiestrą. – Jeżeli uda się zainteresować więcej ludzi i instytucji tymi dziełami, to może zrekonstruujemy dzieła operowe, które pozostały dziś tylko w formie wyciągów – mówią.
A działania i pracy nad zapomnianymi dziełami nie przerwała nawet epidemia, bo jak przyznaje pani profesor: – Jesteśmy już trochę zakręceni na tym punkcie.
Rozwój pracy tego duetu można śledzić na łamach Presto, a nagrania (często premierowe) kiedyś zapomnianych dzieł można znaleźć na kanale Presto na YouTubie.