Muzyka u progu wieczności
Koniec by nigdy nie kończyć
czas by utracić bliskich
łzy by chodziły parami
śmierć aby wszystko się stało
pomiędzy światem a nami
{Ks. Jan Twardowski, „Aby się stało”}
Nawet najpiękniejsze słowa zwykle okazują się niewystarczające, kiedy trzeba określić sens tego, że każdy z nas na ziemi kiedyś po prostu przestanie istnieć. Dlatego wybaczcie mi brak filozoficznego wstępu. Oddaję głos muzyce. Ona z wyrażeniem konceptu wieczności radzi sobie o wiele lepiej.
***
"Requiem" Mozarta. Najsławniejszy utwór muzyki żałobnej. Ostatnie, niedokończone dzieło, którego powstawanie przerwała śmierć kompozytora. Requiem dokończył później jeden z uczniów Mozarta - Franz Xaver Süssmayr.
***
"Requiem" Gabriela Faurego zaskakuje łagodnością, a momentami wręcz pogodnym nastrojem. Określane nieraz „kołysanką dla umarłych”.
***
"Polskie Requiem" Krzysztofa Pendereckiego. Powstało na zamówienie Solidarności, dla upamiętnienia ofiar strajku w Stoczni Gdańskiej. Penderecki pisał je latami. Kolejne części utworu poświęcił pamięci wybitnych postaci (Kardynał Stefan Wyszyński, św. Maksymilian Kolbe, Jan Paweł II) i ofiarom tragicznych wydarzeń polskiej historii (Powstanie Warszawskie, Zbrodnia Katyńska, strajk w Stoczni Gdańskiej)
***
"Missa pro defunctis" (msza za zmarłych) Giovanniego Pierluigi da Palestrina, ze względu na klarowność faktury, a nawet fragmenty jednogłosowe, ma w sobie dojmujący spokój i pozornie niewielką emocjonalność. I może właśnie dlatego porusza.
***
"Deploration sur la mort d'Ockeghem". Pieśń autorstwa Josquina Desprez poświęcona pamięci innego ważnego renesansowego kompozytora, Johannesa Ockeghema. Jeden z najpiękniejszych istniejących utworów żałobnych.
Maria Nowrot