Muzyka na opak
Są takie albumy, które wymykają się prostym klasyfikacjom. Z jednej strony trudno je określić jako muzykę klasyczną, jednak nie należą one również do innych kategorii muzycznych. Tak właśnie jest w przypadku dwóch albumów, które ostatnio ukazały się na rynku. To po prostu muzyka, dobrze wykonana i poruszająca.
Pierwszym z nich jest nagranie Julii Hülsmann wraz z jej kwartetem oraz Theo Bleckmannem: „A Clear Mindnight. Kurt Weill and America” wydane przez ECM. Kurt Weill to artysta, który nieustannie poszukiwał nowych środków wyrazu. W swojej twórczości mieszał różne tradycje muzyczne, od klasyki, poprzez jazz, na kabarecie skończywszy. Julia Hülsmann z zespołem dokonała własnej aranżacji muzyki Weilla. W ich wykonaniu znane motywy stają się podstawą dość swobodnych wariacji, Dzięki odważnemu podejściu muzyków powstały zupełnie nowe, nastrojowe, poetyckie utwory. Na albumie pojawia się Theo Bleckmann, artysta, który również wymyka się wszelkim podziałom. Jego interpretacja Weilla jest niezwykła. Najczęściej Weilla wykonuje się w dość dramatyczny, nawet przerysowany, kabaretowy sposób. Bleckmann robi to dokładnie na odwrót. Jego interpretacja jest spokojna, niezwykle liryczna, a pewna monotonia jego głosu po kilku minutach słuchania staje się hipnotyzująca.
Kolejnym albumem, po który również warto sięgnąć, jest wydany ostatnio przez Deccę/Mercury Classics „The Chopin Project” Ólafura Arnaldsa i Alice Sary Ott. Album jest oparty na fragmentach z trzeciej sonaty fortepianowej, kilku nokturnach oraz motywach z innych utworów Chopina. Zapewne dla miłośników tradycyjnie granego Chopina – taki album jest herezją. Tutaj Chopin jest wykonywany przez Ott na rozstrojonym pianinie, a Arnalds dodał jeszcze do tego elektronikę. W efekcie otrzymujemy wyjątkowy album, któremu nie łatwo się oprzeć. Chopin Arnalds i Ott ma melancholijny, nieco medytacyjny klimat. To album dobry na chwilę zadumy lub relaksu. Nagranie to polecałbym każdemu, kto jest wrażliwy na muzykę bez względu nad gatunek. Chopin brzmi tutaj dość delikatnie. To nie wielki romantyczny kompozytor, ale raczej pełen fantazji improwizator z małego, gwarnego baru zgubionego gdzieś między uliczkami Paryża.
Jacek Kornak