Muzyka jak mleko, a właściwie Mleczko, Alina Mleczko…
Są takie instrumenty, których dźwięk budzi w człowieku uczucie przeniesienia w inny świat. Taki gdzie wszystko jest piękne i inne niż szarość życia. Człowiek zamyka oczy i leci gdzieś daleko gdzie jest tylko sam na sam z muzyką i swoim światem, gdzie problemy na chwilę wydają się odległe tak jakby nigdy ich nie było. Swoista kraina mlekiem i miodem płynąca...
Są artyści, którzy tak potrafią czarować dźwiękiem. Ostatnio w moim życiu pojawia się ich coraz więcej i niejednokrotnie zadaję sobie pytanie na ile ten świat jest realny, bo przecież jest tak inny od tego co widzę za oknem.
Jednym z takich artystów jest Alina Mleczko. Nazwę Ją - czarodziejka saksofonu.
Alina Mleczko debiutowała w roku 1995 jako solistka w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Rok później amerykański magazyn Saxophone Journal poświęcił jej artykuł monograficzny w specjalnym wydaniu dedykowanym najwybitniejszym saksofonistkom świata. Zbiera pochlebne recenzje właściwie wszędzie gdzie się pojawi, a nominacje do nagród płyną już od kilku lat. Ale przenieśmy się na chwilę do krainy Jej dźwięków...
Pierwszy raz usłyszałem jej magiczne brzmienia saksofonów na kolędowej płycie Justyny Reczeniedi i Krystiana Adama Krzeszowiaka z Con Passione. Partie saksofonów tworzą tam odrębną jakość, choć z założenia przecież będąc tłem dla solistów, to jednak dźwięki te wcale tłem nie są. Wypełniają utwory do tego stopnia, że brak byłby mocno odczuwalny.
A potem przyszedł czas na inne płyty. Równie emocjonalne. "Fiesta" i "Siesta" to płyty, których tytuły mówią same za siebie. Jedna naładowana jakąś energią, pchającą do działania, druga wyciszająca, wręcz rozluźniająca, relaksująca.
I wreszcie po takich krążkach w ręce biorę ostatni album I znów jestem w zaświatach.
Dokładnie takie wrażenie odniosłem słuchając płyty Sonatina für Alina w wykonaniu Aliny Mleczko oraz Baltic Neopolis Orchestra. Płyta nagrywana była w starych klasztornych murach Cedyni. Akustyka miejsca i niebanalna realizacja płyty przynosi efekt jak najbardziej urzekający.
Głębokie i mocne dźwięki saksofonów sopranowego i altowego podparte precyzyjną w każdej nucie grą orkiestry sprawiają czasem wrażenie muzyki filmowej, a czasem żartów muzycznych. Kiedy trzeba instrument brzmi bardzo delikatnie innym razem pokazuje wręcz improwizacyjną wirtuozerię wykonawcy. Nie brak tu zresztą partii improwizowanych na gorąco, co daje poczucie pięknego romansu klasycznej formy i awangardowego jazzu. (Swoją drogą każdy koncert przy takim materiale muzycznym musi być nie lada wydarzeniem.)
Płyta znacznie różni się od poprzednich. Tutaj mamy muzykę mocno wysublimowaną, napisaną specjalnie dla wykonawczyni lub też jej dedykowaną, która z kolei wkłada w grę całą siebie. A nazwiska kompozytorów nie pozostawiają wątpliwości co do poziomu utworów: Mykietyn, Sielicki, Derfel czy Grudzień gwarantują muzyczną ucztę.
Trudno tę płytę jednoznacznie zaklasyfikować. Ktoś powie, że to muzyka klasyczna, inny doszuka się tam jazzu. Nieważne. Istotą tej płyty są barwy, nieraz wręcz filmowe. Gorąco polecam wszystkim, którzy lubią być w innym świecie. Świat dźwięków Aliny Mleczko jest na pewno jednym z tych lepszych dziś światów...
Ks. Adrian Nowak
Derfel, Grudzień, Mykietyn, Sielicki,
Alina Mleczko (Sax alt & sopran), Tomasz Tomaszewski (dyr.), Baltic Neopolis Orchestra
Wyd. DUX/2014