Eleganccy, odprężeni, zasłuchani [muzyka filmowa w wykonaniu krakowskich filharmoników]
Zacznijmy od początku. Powrót z Tatr, trasa Zakopane–Kraków. W Krakowie oczywiście kulturalny przystanek – tam zawsze dużo się dzieje. W drodze na urlop w górach czy z powrotem po prostu trzeba zatrzymać się w Krakowie. Filharmonia Krakowska działa wyjątkowo prężnie.
Jej muzycy bywają też miłymi gośćmi w Konsulacie Generalnym Austrii. Oto na ulicy Krupniczej aż się roi od urokliwych ogródków (wystarczy wspomnieć ten bodaj najsłynniejszy na tyłach domu Mehoffera!), a wśród nich znajduje się i ten przestronny, tchnący duchem kultury – ogród przynależny konsulatowi właśnie. Wyobraźmy sobie zatem cudowną przestrzeń, z eleganckim budynkiem, z którego szerokie schody prowadzą wprost na naturalną scenę umiejscowioną pomiędzy dwiema imponującymi wierzbami, w których wiotkich gałązkach przed zmierzchem igra słoneczne światło, zapewniając własny wizualny spektakl. Gdy na tej scenie stanie szóstka muzyków wykonująca szlagiery polskiej muzyki filmowej, poczujemy się tak, jakbyśmy przenieśli się w czasie. Nagle jesteśmy z dala od huku stechnologizowanego XXI wieku: eleganccy, odprężeni, zasłuchani, „niewydumani i niewymuszeni” – bo i wykonanie jest nad wyraz lekkie i pełne wdzięku.
Momentami może nam wręcz zabraknąć nutki dramaturgii, szczególnie w temacie z „Jej portretu” Włodzimierza Nahornego czy z „Polskich dróg” Andrzeja Kurylewicza, ale z drugiej strony rozumiemy ogólną atmosferę, pozbawioną zbędnego, a jakże charakterystycznego dla współczesnej muzyki filmowej, patosu. Urzeka nas zatem „Invitation” laureata Oscara (1954) Bronisława Kapera, wzrusza do łez „Ach śpij, kochanie” Henryka Warsa, wzbudzają sentyment „Umówiłem się z nią na dziewiątą” i „Miłość ci wszystko wybaczy” tego samego kompozytora czy „Pamiętasz, była jesień” zmarłego w tym roku Lucjana Kaszyckiego, zaś rozbawia „07, zgłoś się” Włodzimierza Korcza. Muzycy zresztą sprawiają wrażenie jakby bawili się swoją grą przez cały czas – potrafią nas zaskoczyć, jak np. w suicie nr 2 inspirowanej twórczością Henryka Warsa, gdy to niespodziewanie zacytowali temat z kultowego już „Władcy pierścieni”, do którego ścieżkę skomponował hollywoodzki twórca Howard Shore (notabene również laureat Oscara). W składzie sekstetu: Magdalena di Blasi (flet) – pierwsza flecistka Orkiestry Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie, Michał Poniżnik (klarnet), Marek Gumiela (waltornia), Błażej Michna (altówka), Wei Zhang (altówka) oraz Marta Nagawiecka (wiolonczela). Choć wszyscy tu się doskonale uzupełniają, nie ukrywam, że brzmieniowo najbardziej ujął mnie klarnecista. Należy jednak docenić też samą transkrypcję (aczkolwiek jej autora czy autorów niestety nie podano, czyżby byli to zarazem wykonawcy?).
I tylko o jedno żal mam do organizatorów tego czarownego koncertu pod hasłem „Polska muzyka filmowa” w ramach Philharmonic Music Summer, któremu wbrew początkowo złowróżbnym prognozom jednak pogoda sprzyjała – dokładnie 31 lipca 2021 r. zmarł w wieku 93 lat, uhonorowany niedawno przez Polską Akademię Filmową Orłem za osiągnięcia życia, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, którego lotne, wpadające w ucho, uwielbiane przez kinomanów kompozycje znane z seriali „Alternatywy 4” i „Czterdziestolatek” były grane na koncercie… i nikt o jego śmierci w tym dniu nawet nie wspomniał, jakby nie chcąc przytłaczać wieczoru ciężarem smutku i pewnej nieuchronności przemijania – także tych wielkich.
(MB)