Muzyczni detektywi [rozmowa o rekonstrukcji organów w Centrum św. Jana w Gdańsku]

02.03.2020
fot. Iwona Berent

Już 6 i 7 marca w Centrum św. Jana w Gdańsku odbędą się dwa koncerty, na których można będzie usłyszeć dźwięki zrekonstruowanych organów Johanna Friedricha Rhodego z 1761 r. w interpretacjach historycznie poinformowanych, m.in. utworów Bacha i jego syna oraz ucznia. Oficjalnie zakończą one kolejne zadanie w trakcie rewaloryzacji kościoła św. Jana prowadzonej przez Nadbałtyckie Centrum Kultury – rekonstrukcję organów bocznych.

Głównym założeniem tej odbudowy było przywrócenie kształtu i charakteru, jaki instrument miał w swojej oryginalnej, pierwotnej osiemnastowiecznej formie, od założeń konstrukcyjnych, poprzez użyte technologie i materiały, aż po estetykę brzmienia – mówi dr hab. Andrzej Szadejko, autor badań i koncepcji rekonstrukcji organów, a obecnie ich kurator. Zanim jednak doszło do odtworzenia instrumentu, już w 1995 r. rozpoczęto odbudowę świątyni.

– Jest tak: kościół św. Jana po wojnie był nieczynny przez ponad 50 lat. Stał pusty i nieużytkowany do lat 90. Od 1995 r. na podstawie umowy z archidiecezją gdańską Nadbałtyckie Centrum Kultury jest użytkownikiem tego miejsca przez 50 lat (czyli do 2045 r.) – mówi kustosz Iwona Berent, kierownik biura odbudowy kościoła św. Jana w dziale opieki nad zabytkami NCK. – W umowie jest zapisane, że jesteśmy zobowiązani do odbudowy tego miejsca i adaptacji go na centrum kultury. Stan kościoła wymagał szerokiego zakresu prac konserwatorsko-remontowych. Jeszcze w roku 2009, przed pierwszym etapem prac rewaloryzacyjnych, w części świątyni nie było posadzki. Wymagana była praca przy ścianach, sklepieniach i filarach. To były ważne roboty budowlane i konserwatorskie, które musieliśmy wykonać. Poza tym wykonano również prace adaptacyjne, które pozwoliły przekształcić to miejsce w centrum kultury. Zakupiliśmy profesjonalną scenę, oświetlenie, nagłośnienie i rolety, które zasłaniają wielkie gotyckie okna od dołu do góry, żeby nie zasłaniać charakterystycznych dla gotyckich budowli ostrych łuków – wyjaśnia Berent. Wykonane zostały także niezbędne prace techniczne, m.in. zabezpieczenia antywłamaniowe, kanały na instalacje teletechniczne, kamery itp.

Jeśli spojrzeć z boku – tak nietradycyjne rozwiązania jak rolety w kościele czy koncerty w świątyni mogłyby wywołać niemałe protesty. Jednak Centrum św. Jana nie napotkało takich problemów. – Ten kościół w świadomości gdańszczan w ogóle nie funkcjonował – stał nieczynny na uboczu… Zabity deskami. Nikt nie miał finansów na jego odbudowę. Nie było nikogo, kto by pamiętał go jako kościół parafialny. Poza tym od 1945 r. nie dążono nigdy do utworzenia tu parafii, więc wszyscy zdążyli się przyzwyczaić, że w tym miejscu może powstać centrum kultury” – tłumaczy kierownik odbudowy. To centrum powstało i wciąż się rozwija.

Kolejnym etapem rewaloryzacji obiektu są prace związane z powrotem zabytkowego wyposażenia do jego wnętrza. NCK realizuje go od 2016 r. Etap ten objął również rekonstrukcję organów bocznych. Dlaczego nie organów głównych?
- Już 35 lat temu prospekt tego instrumentu został zamontowany w kościele Mariackim w Gdańsku, gdyż losy św. Jana były wtedy wciąż niejasne. Pozostają tam do tej pory. Te, które zrekonstruowaliśmy, były tylko organami pomocniczymi, ale i tak są potężne – 1846 piszczałek, 30 głosów, dwa manuały i pedał. Nie jest to jakaś tam malutka szafa – mówi Andrzej Szadejko.
- Instrument niestety się nie zachował – sklepienie w transepcie północnym, gdzie organy się znajdowały (i znajdują się ponownie teraz), runęło w czasie wojny. Przetrwał natomiast oryginalny prospekt organów bocznych autorstwa Johanna Heinricha Meissnera, dzięki ewakuacji w 1944 r. – Mieliśmy prospekt – nie mieliśmy instrumentu. Ale! Dzieło Rhodego było dokładnie opisane już w XVIII w. i dzięki temu mogliśmy realnie myśleć o odbudowie. Zaprosiliśmy do współpracy w tej materii pana Andrzeja Szadejkę – mówi Iwona Berent.

Na pytanie, jak właściwie wyglądała rekonstrukcja organów, gdy zakończono przetarg i było już wiadomo, która firma się tym zajmie, kompozytor, organista i ekspert w dziedzinie historycznego budownictwa organowego odpowiada: – Decyzja, która firma będzie to robiła, to był już właściwie finał całego procesu. Wszystko było już bardzo zaawansowane, bo żeby można było w ogóle mówić o rekonstrukcji, trzeba było wykonać badania terenowe dotyczące budownictwa organowego z tego okresu.

Andrzej Szadejko badał na zlecenie NCK kilkadziesiąt obiektów w Polsce i za granicą autorstwa mistrzów organowych, z którymi Rhode był związany i które w swojej konstrukcji przypominają zniszczony w czasie wojny instrument. – Znaleźliśmy zdecydowaną większość referencyjnych elementów historycznych, które po zaimplementowaniu pozwoliły nam zrekonstruować ten instrument tak, jak mógłby być zbudowany w 1761 r. – mówi. W odtwarzaniu pomagały również źródła pisane – opis instrumentów z XVIII-wiecznego Gdańska sporządzony przez organistę z kościoła Bożego Ciała na początku XIX w. czy odpis umowy zawartej między organmistrzem a gminą, istniała także obszerna dokumentacja szafy organowej wraz z tabelą menzuracyjną piszczałek prospektowych z czasów wojny, sprzed ewakuacji. – Jest to trochę praca detektywistyczna, bo trzeba z pewnych poszlak, szczegółów, szczątków i niekompletnych opisów złożyć obraz, który jest logiczny i ma swoje uzasadnienie nie tylko muzyczne, ale i techniczne – tłumaczy Szadejko.

Instrument różni się od współczesnych standardowych organów. Można to stwierdzić nie tylko patrząc na poszczególne jego części, ale i słuchając go – parametry są na tyle inne, że nawet laik w dziedzinie muzyki organowej będzie mógł usłyszeć różnicę. Jednak instrument nie budzi sensacji tylko teraz. – Dzięki pieczołowitej rekonstrukcji organy stają się unikatowe współcześnie, ale w czasie kiedy powstawały, też wzbudzały ogromne zainteresowanie. Została w nich bowiem zastosowana cyna do wykonania wszystkich piszczałek, a nie tylko prospektowych, co w owym czasie było postulowane jako najbardziej zaawansowana technologicznie metoda budowy instrumentów – mówi kurator.

Przez te blisko 250 lat od powstania dzieła Rhodego zmieniły się muzyka i technologia. Naturalnie rodzi się pytanie: dlaczego zdecydowano się powrócić do tego, co było? To jest dość długa historia. Według Andrzeja Szadejki stało za nią kilka ważnych przesłanek. – Na początku XX w. w budownictwie organowym pojawiło się coś takiego, jak standaryzacja – różni organmistrzowie spotkali się i ustalili, że pewne elementy organów będą budowali w podobny sposób. Wszystkie elementy zaczynały być standaryzowane po to, by artyści, jadąc w nowe miejsca, nie byli zaskakiwani ciągle nowymi parametrami. Za standaryzacją poszła uniwersalizacja brzmienia. Organy miały umożliwiać zagranie wszystkiego – dzieł zarówno barokowych, romantycznych, jak i współczesnych. Niestety okazuje się, że ta droga prowadzi na manowce – nic nie brzmi wyjątkowo, a wszystko podobnie. Doświadczenie z wieloma tak zbudowanymi instrumentami pokazuje, że ujednolicenie organów spowodowało, że choć wszystko można na nich zagrać, to często brakuje czegoś specjalnego, inspirującego, pełnego i wyjątkowego – podkreśla Andrzej Szadejko. Dlatego w latach 70. XX w. zaczęto powracać do dawnej tradycji. Rewitalizacja często polegała już nie na uwspółcześnianiu, ale na przywracaniu oryginalnej formy. Instrumenty zaczęły zyskiwać swoje pierwotne charaktery. Wzrastała efektywność przy wykonywaniu muzyki związanej z regionem i epoką, w których organy powstały. – Poza tym, jeżeli mamy prospekt w stylu rokoko i z późnobarokowymi dekoracjami, to dla ludzi, którzy cenią muzykę i znają sztukę, byłby to pewien dysonans poznawczy – patrząc na oryginalny prospekt z XVIII w., słyszeliby współczesne brzmienie. To tak jakby do starego rolls-royce'a wstawić silnik nowego fiata – dodaje.

Powrócenie do dawnych organów nie jest pod żadnym pozorem podejściem czysto muzealniczym. Jest w tym paradoks, bo odtwarzając dawne technologie, dowiadujemy się nowych rzeczy o budownictwie organowym i otrzymujemy nowe brzmienia. Brzmienia, których do tej pory nie słyszeliśmy. Przez to, że dążymy do tego, co było, odtwarzając w najmniejszym szczególe historię, otrzymujemy coś kompletnie nowego i nieznanego, co możemy nadal wykorzystywać w projektach „niehistorycznych”. Sam instrument już zachęca do tego, by powstawały nowe dzieła. W Centrum św. Jana zostaną zaprezentowane utwory inspirowane organami Rhodego autorstwa Leszka Możdżera i Agnieszki Stulgińskiej. – Po to się to robi! Chodzi o stworzenie nowej jakości do tworzenia nowych rzeczy. Chodzi o doświadczenie nowych doznań, których wcześniej nie mogliśmy odczuć, a jednocześnie przywracanie więzi z naszymi przodkami, czerpanie z naszego dziedzictwa – kończy Szadejko.

Rozmawiał Wojciech Pietrow

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.